Robimy porządek z demonami przeszłości – godzina zabawy z Book of Demons [WIDEO]
Pierwsza gra polskiego studia Thing Trunk wyląduje dziś na steamowym Early Access. Sprawdzamy czy inspirowane pierwszym Diablo Book of Demons ma szansę wnieść powiew świeżości do skostniałego gatunku hack’n’slash.
28.07.2016 | aktual.: 28.07.2016 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Polacy inspirowali się Diablo trochę zbyt mocno – fabuła Book of Demons jest w zasadzie taka sama jak w dziele Blizzarda, podobna jest także konstrukcja świata, NPC-e czy przeciwnicy. Ale wrażenie to znika, gdy tylko przebrniemy przez kilka pierwszych poziomów. Okazuje się, że twórcy wrzucili do gry tyle oryginalnych rozwiązań i pomysłów, że spokojnie dałoby się nimi obdarować ze trzy tego typu produkcje. Z ubogiego krewnego już po chwili robi się bogaty wujek z Ameryki, który obsypuje nas prezentami.
Zamiast ograniczać się do ogranego klikania stworków i łykania potionów, Thing Trunk serwuje solidną porcję kombinowania, masę nietypowych reguł i konieczność skoncentrowania się na wszystkim, co pojawia się na ekranie. Zamiast swobody eksploracji – ograniczenia, które jednak nie tylko nie zmniejszają frajdy płynącej z rozgrywki, ale wręcz ją potęgują. A do tego wszechobecną wygodę i otwartość na każdy typ gracza. Nieważne czy jesteś casualem, czy hardkorowcem, czy masz na zabawę tylko 15 minut, czy cały weekend – Book of Demons próbuje się do ciebie dostosować i doskonale ten czas wypełnić.
I choć pod względem mechaniki gra diametralnie różni się od Diablo, to pod względem dostarczanych emocji jest bardzo podobna. To niezwykle trudny do uzyskania rezultat. A wygląda na to, że się udało, o czym przekonacie się oglądając nasz materiał. Pierwsza z siedmiu planowanych podróży sentymentalnych ma spore szanse zakończyć się nadspodziewanie dobrze.
Zmagamy się z demonami przeszłości w Book of Demons
Rafał Kurpiewski