Risen 3: Władcy tytanów - recenzja
Władcy tytanów to definitywnie najlepsza części trylogii. Długa, rozbudowana i będąca rajem dla graczy z syndromem chomika. Niestety, nie ustrzegła się kilku niedociągnięć.
19.08.2014 | aktual.: 30.12.2015 13:26
Co ja robię tu? Co ty tutaj robisz? W trzeciej odsłonie serii Piranie postawiły na zupełnie nowego bohatera. Bezimienny znany z dwóch wcześniejszych odsłon serii poszedł w odstawkę, a na jego miejsce powołano syna kapitana Stalowobrodego, pirata znanego z poprzedniej części gry. Tak więc spora liczba wątków fabularnych została pociągnięta dalej i poznacie ich zakończenie. Wszystko zostaje w rodzinie. Jaki ojciec, taki syn.
Risen 3: Władcy tytanów to miks dynamicznych zwrotów akcji z sennym zwiedzaniem kolejnych tropikalnych wysp. Na pochwałę zasługuje prolog, który mocnym uderzeniem wprowadza nas w świat gry i pozwala w praktyczny sposób przetestować każdą z umiejętności naszego protagonisty.
Fabuła opowiedziana w grze raczej nie wybija się ponad to, czego doświadczyliśmy do tej pory, jednak naprawdę potrafi zaskoczyć i skutecznie utrzymywała mnie przed monitorem. Określiłbym ją jako pracę solidnego rzemieślnika, który pokusił się o kilka własnych pomysłów.
Tuż po ukończeniu pierwszej części prologu gra rzuca nas na piaszczystą plażę Wybrzeża Krabów, gdzie razem ze swoją siostrą Patty poszukujemy skarbu w ruinach antycznej świątyni. Jednak jak to bywa z plądrowaniem takich miejsc, budzimy starożytne zło, a jego ofiarą pada nasza dusza. Przez następne kilkadziesiąt godzin robimy wszystko, aby ją odzyskać. Trochę oklepane, prawda? Bez obaw, gwarantuję, że nie jest aż tak przewidywalnie. Zanim jednak przejdę do innych aspektów rozgrywki, poruszę jeszcze jedną sprawę, która uderzyła mnie od razu na wstępie.
Patty - siostra bezimiennego
Patty, Patty, Patty To pierwsza rzecz, która pozostawiła u mnie delikatny niesmak. O ile w dwóch dotychczasowych grach jej projekt był, powiedzmy zadowalający, tak we Władcach tytanów siostra głównego bohatera wygląda, jakby jej jedynym zadaniem na pirackim statku było rozpraszanie męskiej części załogi albo odwracanie uwagi od pirackiej bandery na szczycie masztu. Projektantów zdecydowanie za bardzo poniosła wyobraźnia.
Wakacje w tropikach Świat gry to archipelag 6 wysp i dwóch przylądków, między którymi możemy podróżować w dowolnej kolejności, dowolną ilość razy i zbadać każdy zakamarek danej lokacji już od samego początku naszej przygody. Twórcy postawili na otwartość i wyszło im to na korzyść. Takie zagranie skutecznie zapobiega znudzeniu grą.
Mapa świata gry
W jednej chwili możemy wykonywać zadania na mrocznym, ogarniętym przez cienie Caladorze, a w drugiej zbierać zioła potrzebne do warzenia eliksirów na słonecznym i kolorowym niczym Amadyniec Wybrzeżu Krabów. Wszystko zależy od naszego wyboru. W obrębie każdej lokacji możemy korzystać z szybkiego podróżowania za pomocą teleportów. Najpierw musimy je jednak odnaleźć i aktywować przy użyciu specjalnych kamieni, które zostały rozrzucone po całej wyspie.
Chyba gdzieś już to widziałem. Risen 3: Władcy tytanów to istny raj dla graczy z syndromem chomika-wojażera. Z racji tego, że pojemność plecaka jest nieograniczona, mogłem spokojnie realizować swoją pasję podnoszenia wszystkiego, co udało mi się znaleźć. Oczywiście każdy kto miał do czynienia z produkcjami tej firmy wie, że nie jest to aż tak bezsensowne jak mogłoby się wydawać. Większość zdobytych materiałów przyda się przy wytwarzaniu nowego uzbrojenia, ubrań, run, eliksirów, czarów, amuletów czy pierścieni. Warto również przykładać wagę do przeszukiwania każdej lokacji, gdyż najlepsze przedmioty często kryją się w cieniu jakiegoś wielkiego głazu albo w pozornie niedostępnym dla nas miejscu.
Drzewko rozwoju postaci (o ile można je nazwać drzewkiem) to prosty ekran, na którym rozdzielamy zdobyte przez nas punkty doświadczenia. Poniżej możecie zobaczyć jak to wygląda. Dało się to rozwiązać lepiej i bardziej efektownie, ale nie jest źle. Twórcom zdawała się przyświecać maksyma „przejrzystość przede wszystkim”. Jedną z ciekawszych umiejętności jest zdecydowanie „wizja astralna”, która po odpowiednim ulepszeniu działa jak filtr obrazu podświetlając np. naszych przeciwników lub rozrzucone po okolicy kosztowności.
Broń palna rozwiązuje większość problemów, zupełnie jak w prawdziwym życiu
Słowa o powrocie do korzeni naprawdę nie zostały rzucone na wiatr. Gdyby tego było mało, postacie lubią od czasu do czasu rzucić jakimś bardzo suchym żartem, a świat gry pełen jest drobnych smaczków, jak, żeby daleko nie szukać, treści ksiąg, z których zdobywamy wiedzę. Risen 3 to gra czerpiąca z dziedzictwa swoich poprzedników tak wiele, że powiela nawet ich niedociągnięcia.
Gdzie jest Wally?
Łyżka dziegciu w beczce miodu? Chronicznie powtarzające się modele postaci, od zawsze niezmienne animacje (wydobywanie minerałów), odgłosy różnych czynności (pisanie) oraz bardzo toporny system walki to cztery największe bolączki tej gry. Twórcy mogli się bardziej postarać i zadbać chociaż o inny kolor ubrań noszonych przez poszczególne osoby, a tak gra posiada jedno z najwyższych stężeń bliźniaków jednojajowych w historii gatunku.
Jak lubię produkcje, które nie wymagają od gracza więcej niż chęci do poznawania dalszej części fabuły i trochę wolnego czasu, tutaj policzę to jako minus. Risen 3 to gra naprawdę łatwa. Dodatkowo, jeśli uda Wam się znaleźć strzelbę lub muszkiet, to cała trudność dalszej walki polega na strzale i zrobieniu uniku, zanim przeciwnik zdecyduje się nas uderzyć. Ten schemat jest niestety diabelnie skuteczny i nie opierają mu się nawet bossowie. Dodajcie do tego możliwość zabierania ze sobą praktycznie nieśmiertelnego towarzysza sterowanego przez AI, który koncentruje na sobie uwagę potworów i otrzymujemy poziom trudności sprowadzający się do decyzji, w kogo strzelić najpierw. Powoduje to, że wykuwanie nowych mieczy lub kupowanie zbroi jest kompletnym marnotrawieniem zasobów, a wydawanie doświadczenia na umiejętności związane z przedłużaniem paska zdrowia mija się z celem. Broń palna jest niewspółmiernie potężna w stosunku do wszelkiej dostępnej w grze broni białej. Mam nadzieję, że zostanie to poprawione w niedalekiej przyszłości.
BOOM! Head shot!
Z czysto technicznych niedoróbek doświadczyłem kilka razy niewidzialnych przedmiotów w dłoniach NPC-ów, wtrącania się innych postaci w czasie rozmowy (NPC potrafił stanąć między mną a rozmówcą) i błędów SI w środowisku górzystym (wystarczyło stać niżej od naszego przeciwnika i kiedy my okładamy jego nogi, on z wielką zaciętością atakuje powietrze nad naszą głową). Do minusów zaliczyłbym jeszcze dość niedokładną mapę. Na szczęście świetna jest optymalizacja, a Risen 3 bez problemów zadziała również na słabszych konfiguracjach sprzętowych.
Werdykt Risen 3: Władcy tytanów to gra dobra, momentami nawet bardzo dobra, ale niewdzięczna, kiedy trzeba ją ocenić. Bawiłem się przy niej świetnie, jednak trudno mi powiedzieć, czy mógłbym ją polecić komuś, kto nie zna Piranha Bytes i ich specyficznego podejścia, a ma już na koncie chociażby action RPG ze stajni BioWare. Risen 3 to trochę bardziej przystępna, ale wciąż niemiecka szkoła gier fabularnych. Ładne widoki i zjadliwą fabułę doprawia toporny system walki i niezmieniona od pierwszego Gothica rozgrywka. Tę grę trudno ocenić „dla kogoś”.
Weteranom gier Piranii gwarantuję, że Risen 3 to przynajmniej 40h świetnej zabawy. Natomiast jeśli nie należysz do tej grupy, a nazwa studia kojarzy Ci się wyłącznie z krwiożerczą rybą z Amazonki, to sugerowałbym dorwanie jakiejś starszej gry tej firmy i sprawdzenie, z czym to się je.
Ocenę wystawię jednak z punktu widzenia starego wyjadacza, który swoją przygodę zaczął od pierwszego Gothica i kontynuuje ją do dziś. Risen 3: Władcy tytanów to gra warta Waszych pieniędzy.
Oskar Śniegowski
Platformy: PC, PS3, X360 Producent: Piranha Bytes Wydawca:Deep Silver Dystrybutor:Cenega Data premiery:14.08.14 PEGI:16
Wymagania: Intel Core i5 2.5 GHz / AMD Phenom II X4 940 3.0 GHz, 4 GB RAM, GeForce GTX 470/Radeon HD 5850
Grę do recenzji udostępnił producent. Testowaliśmy wersję na PC. Screeny pochodzą od redakcji.