Reżyser The Last of Us i Uncharted 4 odszedł z Naughty Dog
Nie Neil Druckmann, tylko Bruce Straley. Ale ten pierwszy bez swojego partnera może zabrać The Last of Us: Part II w bardzo mroczne rejony.
14.09.2017 | aktual.: 14.09.2017 14:06
Naughty Dog jest szczuplejsze o bardzo ważną postać. Bruce Straley przepracował w studiu 18 lat, podczas których był głównym reżyserem Uncharted 2 (we współpracy z Amy Hennig) i The Last of Us czy Uncharted 4 (w obu przypadkach we współpracy z Neilem Druckmannem). Jak deweloper napisał w swoim liście pożegnalnym:
Decyzja Straleya nie jest zaskakująca, kiedy wziąć pod uwagę, że po premierze Uncharted 4 udał się na roczny urlop. "Blood, Sweat and Pixels", niedawno wydana książka Jasona Schreiera z Kotaku, rzuca też światło na wyczerpujący, intensywny proces tworzenia Kresu złodzieja. Zapracowywanie się przy The Last of Us, a potem od razu przy Uncharted 4 z pewnością wyrządziło krzywdę Straleyowi i nie dziwne, że deweloper mógł poczuć się wypalony. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie opuści zupełnie branży i wkrótce usłyszymy na przykład, że otworzył własne studio niezależne, gdzie uniknie już rzeźni produkowania ogromnego tytułu AAA.
Nie martwiłbym się też o jakość następnych gier Naughty Dog. Studio pełne jest utalentowanych ludzi, a nad The Last of Us: Part II pieczę sprawuje Neil Druckmann, czyli wieloletni partner Straleya. Można się jednak zastanowić, jak brak Bruce'a wpłynie na losy Joela i Ellie. Druckmann przyznał kiedyś na reddicie, że ma dosyć mroczną wyobraźnię i gdy chciał uśmiercić bardzo ważną postać w Uncharted 2, to właśnie Straley go powstrzymał. Chcecie wiedzieć, o jaką postać chodzi? Tych, których nie imają się spoilery z Uncharted, zapraszam zatem pod ten link.
Niektórzy już fantazjują, że The Last of Us: Part II - opowiadające przecież o "nienawiści" - będzie bardzo, bardzo ciężkie, sprawiając, że pierwsza część będzie zdawać się bajką. Nie przesadzałbym jednak z takimi wizjami - Druckmann nie jest sam w studiu i ktoś z pewnością stanie w razie czego na straży jakiegokolwiek światełka nadziei. Z drugiej strony: czy ekstremalnie mroczny Part II byłby czymś niewłaściwym? Jedynka też już miała niezwykle ponurą atmosferę.
Tak czy inaczej żegnamy Bruce'a Straleya i trzymamy kciuki za jego komfort psychiczny i wszelkie nowe projekty. Z takim portfolio otworzą się przed nim raczej wszystkie drzwi.
Patryk Fijałkowski