Reżyser Overwatcha może i kocha PUBG, ale nie planuje trybu battle royale w swojej grze
Spoko. Znajdzie się trzydziestu innych chętnych.
Poprzedni rok był rokiem PlayerUnknown's Battlegrounds, obecny będzie rokiem Fortinite'a? Biorąc pod uwagę, jak wiele ludzi wskoczyło na pokład produkcji Epic, nie byłoby to takie niedorzeczne. Popularność gatunku nie maleje, co do tego nie możemy mieć żadnych wątpliwości. Zwłaszcza gdy przeskakuje on na ekrany urządzeń mobilnych ("jabłkowi" wiedzieli, że mogą już pobrać Fortnite'a na swój telefon?). Wiadomo - coraz więcej wydawców będzie próbowało na tym fenomenie skorzystać. Dziwne, że dziennikarze Kotaku uznali za idealnego kandydata Overwatcha, ale na ich pytanie o ewentualność trybu na wzór "Igrzysk Śmierci" w Strażnikach reżyser Jeff Kaplan odpowiedział:
Kaplan ma podobne podejście do szefa Take-Two, Straussa Zelnicka. Prywatnie jest gigantycznym fanem PUBG, twierdzi, że włożył w niego setki godzin. Ma zamiar obserwować trend z pewnego dystansu. Zresztą Overwatch nie potrzebuje nagłego zastrzyku atrakcyjności - nadal trzyma w swych szponach tysiące graczy (na przykład naszego Macia). A zatem jeśli Blizzard miałby dołączyć do starcia z panem Greenem i ekipą z Epic, zrobiłby to w innym tytule.
Co, swoją drogą, też nie będzie już łatwe. Trudno będzie pozbyć się łatki "kolejni naśladujący PUBG" przy zapowiedzi własnego battle royale.
Adam Piechota