Resistance Retribution - recenzja

Resistance Retribution - recenzja

Resistance Retribution - recenzja
marcindmjqtx
10.03.2009 18:01, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Resistance Retribution należy do pierwszej fali tytułów, które mają uczynić 2009 rokiem PSP. Studio Sony Bend sprawdziło się już na przenośnej konsolce Sony, wydając świetnego Syphon Filtera. Największym problemem tamtego tytułu było to, że niewielu graczy pamiętało Logana, więc motywacja do zakupu gry nie była zbyt mocna. Dlatego też firma postanowiła pójść o krok dalej i tym razem stworzyła grę opartą na uniwersum, którego ramy tworzą Resistance: Fall of Man i Resistance 2.

Po przejściu całej gry byłem mocno zaskoczony, jak wiele wątków udało się spoić ze sobą, więc jeśli drażniły Was niektóre ''puste karty'', łączące obie części stworzone przez Insomniac Games, to koniecznie musicie zagrać w Resistance Retribution. Mało tego, śmiem twierdzić, że historia w wersji na PSP jest zdecydowanie lepsza niż w jej stacjonarnych odpowiednikach. Nie jest to może skrypt pisany ręką Hideo Kojimy, ale byłem mile zaskoczony, bo czułem, że nie jest to tylko prosta, nic nie znacząca dla uniwersum historyjka, tak jak było to w przypadku God of War: Chains of Olympus. To ważny element układanki i deweloper wyraźnie nad nim popracował. Przede wszystkim otrzymaliśmy świetnie wyglądające filmiki prerenderowane, których może nie ma zbyt wiele, ale pojawiają się w kluczowych momentach i to o dziwo na dłużej niż sekundę. To jednak nie jedyny sposób opowiadania historii, który znajdziemy w Retribution. Często pojawiają się scenki podobne do tych z części pierwszej Resistance, gdzie ruchome obrazy podrabiane na stare fotografie komentowane są przez panią narrator. Tę samą, która opowiadała nam historię Nathana w Fall of Man.

To jednak nie wszystko, bo bardzo ważne są pamiętniki głównego bohatera - Jamesa Graysona. Niestety przedstawiane w postaci jedynie tekstu przed rozpoczęciem misji. Mimo to warto poświęcić im chwilę, bo pokazują motywację naszej postaci oraz jej przemianę w trakcie gry.

Z całą pewnością James Grayson jest bohaterem lepszym niż Nathan Hale. Powodów jest wiele. Przede wszystkim nie jest taki prosty i biało-czarny. Grayson od momentu, gdy zmuszony jest zabić swojego zarażonego brata nie odpuszcza Chimerom. Jedna po drugiej niszczy kolejne wieże wroga znajdujące się w Anglii. Staje się bohaterem, ale jednocześnie dezerteruje z wojska, za co ma zostać skazany na śmierć. Od wyroku ratuje go francuski ruch oporu - Raine Bouchard oraz pułkownik Roland Mallery, którzy potrzebują jego ekspertyzy w sprawie centrów konwersji Chimer. To dopiero wstęp, do tego, co wydarzy się później, ale w głowie powinniście mieć obraz Jamesa - człowieka, który zdaje się w nic już nie wierzyć i nikomu nie ufać.

Grayson szczerze nienawidzi Francuzów, co pokazuje im na każdym kroku i choć jest pod ich rozkazami, to rzadko działa w zgodzie z nimi, a dużo częściej postępuje jak mu się podoba. Ruch oporu przez cały okres gry wspierają dwa brytyjskie oddziały prowadzone przez majora Carthwrighta oraz pułkownik Parker. Tak, starzy znajomi wracają, choć za Brytyjczykami Grayson również nie przepada. W końcu ja również nie lubiłbym ludzi, którzy skazali mnie na śmierć.

Gdyby jednak historia wydała Wam się zbyt płytka, to dużo więcej możecie się dowiedzieć z dokumentów (Intel) porozrzucanych w różnych planszach. Z reguły jestem przeciwny tego typu zbieractwu, ale tutaj naprawdę Sony Bend się postarało. Zebranie wszystkich 67 dokumentów będzie sporym wyzwaniem. Zbierając je możemy odblokować specjalne, niedostępne inaczej bronie, choć już samo czytanie tych dokumentów jest przyjemne z uwagi na to, że są pisane w specyficzny sposób - to zapiski walki Graysona z jego myślami.

Skoro już wspomniałem o broniach to muszę powiedzieć o nich coś więcej. Wracają podstawowe klasyki znane z Resistance: Fall of Man - karabin, snajperka, wyrzutnia rakiet i nawet Auger strzelający przez ściany. Wszystkie one oczywiście mają drugi tryb, który (jak przystało na uniwersum Resistance) jest naprawdę przydatny. Sony Bend postanowiło, że nie będzie polegać jedynie na tym, co wymyślili chłopaki z Insomaniac i uzupełniło stawkę o dwie nowe zabawki  - BM003 Razor zastąpił Bullseye oraz IWAO-R Chaingun, który jest jakby pierwowzorem Wraitha z Resistance 2. Osobiście żałuję, że Razor nie znalazł się w przygodach Nathana Hale`a, bo drugi tryb, w którym strzelamy naładowanym dyskiem pocisków, odbijającym się od ścian naprawdę daje radę.

To właśnie dzięki broniom w Resistance Retribution strzela się tak przyjemnie. Wiadomo - brak drugiego analoga sporo utrudnia, choć Sony Bend i tak wybrnęło z sytuacji całkiem dobrze. Celujemy za pomocą przycisków funkcyjnych, a dodatkowo na ekranie mamy ramkę, służącą do automatycznego namierzania. Dzięki temu nie musimy być tacy dokładni, a system nie odbiera nam przyjemności ze strzelania. Oczywiście, gdyby jednak ktoś się czuł w ten sposób poszkodowany to w opcjach może go wyłączyć, choć osobiście nie widzę większego sensu. Gdy posiadamy Resistance 2 istnieje jeszcze możliwość podłączenia DualShocka 3. Gra się wtedy na pewno lepiej, choć wcale nie prościej, bo widać, że deweloper przemyślał grę raczej pod kątem sterowania w PSP, więc z niektórymi przeciwnikami na dualu będzie nam szło po prostu gorzej, ale można to traktować, jako dodatkowe wyzwanie. Taka opcja przydałaby się w innych grach, jednak bez wymagania PS3 i posiadania konkretnego tytułu.

Całość sterowania sprawdza się bardzo dobrze, choć ewidentnie widać, że deweloperowi naprawdę zabrakło już przycisków na konsoli. Przykładami może być włączająca się automatycznie latarka, szybkie przewijanie listy broni tylko w jednym kierunku oraz automatyczne chowanie się za osłonami. O tym ostatnim warto powiedzieć coś więcej, bo to ważny element gry. James podbiegając do osłony automatycznie się za nią chowa, gdy chcemy strzelić wciskamy R, a on wychyla się i zaraz po tym cofa. Sprawdza się to dość dobrze przy niskich osłonach, za którymi kucamy, troszkę gorzej jest przy przyklejaniu się do ściany przy krawędzi, bo czasem system jakby tego nie wychwytywał.

Jeśli chodzi o całość kampanii to przejdziemy ją w około 10-11 godzin, ale jak już wspominałem wcześniej - z pewnością nie zbierzecie wszystkich dokumentów, więc warto będzie do niej wrócić. Mało tego, powiem Wam, że grając w Resistance Retribution miałem ochotę jeszcze raz odwiedzić niektóre z tych miejsc i może sprawdzić wyższy poziom trudności.

Co prawda na PSP nie ma trofeów, ale Sony Bend przygotowało dla nas specjalny zestaw punktów umiejętności, które możemy zdobyć wykonując odpowiednie wyzwania w trakcie kampanii. Odblokują one bonusowe materiały, a my będziemy mieli powód by jeszcze raz zagłębić się w trybie dla pojedynczego gracza. Niestety wyzwań tych nie możemy sprawdzić w trakcie pierwszego przechodzenia danej planszy, a dopiero po przynajmniej jednokrotnym jej ukończeniu.

Jeśli miałbym zarzucić coś kampanii dla pojedynczego gracza, to będzie to problem z zapisywaniem stanu gry. Niestety deweloper nie udostępnił nam możliwości zapamiętania gry po każdym punkcie kontrolnym, a jedynie po przejściu całego dłuższego odcinka. Jest to o tyle dziwne, że mówimy tu jednak o konsoli przenośnej, gdzie włączamy grę tylko na kilkanaście minut i wtedy jedynym sposobem na zapamiętanie stanu jest stan uśpienia i liczenie, że bateria się nie wyczerpie. Jest to jednak jedyna poważna wada, a z mniejszych wymieniłbym jeszcze zbyt małą różnorodność zadań. W zasadzie poza chwilami, które spędzamy w mechu (wtedy to jest zabawa) przez cały czas jest to typowa strzelanina z perspektywy trzeciej osoby, gdzie po prostu przemy do przodu. Zabrakło większego rozróżnienia rozgrywki, ale ponieważ strzela się naprawdę przyjemnie, to nie jest to jakaś znacząca wada, szczególnie, że historia również pcha nas do przodu.

Słowo należy się również grafice i dźwiękowi. Jeśli chodzi o obraz, to jest to najwyższa półka, jeśli chodzi o PSP. Zdarzały się co prawda ładniejsze tytuły, ale mimo wszystko cieszą duże konstrukcje wewnątrz wież Chimer, a i jakiś dużych rozmiarów boss się trafi. Niestety na tym tle blado wypadają tekstury, nawet jak na PSP. Od siebie dodam tylko, że jeśli mielibyście ochotę grać przez Component na ekranie LCD, to niestety gra straci mnóstwo swojego uroku. Powiększenie obrazu ukaże bowiem wszystkie jego niedoskonałości, jak również rzucający się w oczy brak AA, który na małym ekraniku PSP jest prawie niewidoczny.

Dźwięk za to, to klasa sama dla siebie. Zatrudniono orkiestrę, która przygotowała sporo utworów, które genialnie wpasowują się w klimat gry i nieraz będziecie czuli, jak budowana jest atmosfera niebywałego niebezpieczeństwa zanim jeszcze je zobaczycie. To naprawdę najwyższa półka i już z samego szacunku dla twórców radziłbym Wam grać na słuchawkach. Przy okazji i wrażenia będą większe. To samo można powiedzieć o dialogach i narracji, których jak na wersję na PSP jest naprawdę sporo. Postacie wczuwają się w swoje role i nie można im niczego zarzucić, a wręcz trzeba pochwalić. Szczególnie Parker za genialną narrację oraz Graysona, w którego głosie naprawdę czuć nienawiść i niechęć do świata. Ciekawą opcją miało być zainfekowanie PSP przez PS3, dzięki czemu zmieniłyby się dialogi pomiędzy postaciami. Niestety jest to zjawisko marginalne i raczej ciekawostka, gdybyśmy chcieli pograć zainfekowanym Graysonem, a mamy Resistance 2 i PS3.

W zasadzie w tym momencie mógłbym zakończyć tę recenzję i bez problemu polecić Wam ten tytuł. To jednak nie koniec, bo jest jeszcze multiplayer, o którym wcześniej powiedziałem, że jest standardowy. Cofam te słowa i naprawdę gratuluję Sony Bend, bo to co chcą stworzyć na PSP może się udać. Po raz pierwszy, no może drugi (Killzone Liberation) widzę tak silne budowanie społeczności na PSP. Możemy założyć własny klan z poziomu gry, mamy dostęp do listy przyjaciół, które zagrały w Resistance Retribution, obsługę mikrofonów, ale co najważniejsze oprócz trybu ad-hoc jest również Infrastructure. Dzięki temu bezproblemowo zagramy mecze rankingowe w 8 graczy albo po prostu pobawimy się bez wpływu na nasze statystyki w mniejszym towarzystwie. Nasze wyniki w grze przesyłane są również na stronę myresistance.net. Mało tego - zbieramy odpowiednie medale (ach, ten brak trofeów) i specjalne postawy (taunts), które możemy zaprezentować na pokonanym wrogu. Tryby są dość standardowe - free for All, team deathmatch, capture the flag, contamination oraz assimilation. Szczególnie ten ostatni wydaje się fajny, bo polega na infekowaniu członków ruchu oporu, którzy po śmierci przechodzą na naszą stronę i stają się Chimerami. Troszkę żałuję, że map jest jedynie 5, bo z pewnością szybko się ograją. Mimo to życzę Sony Bend jak najlepiej i mam nadzieję, że wokół Resistance Retribution zbuduje się społeczność, z którą w wolnych chwilach będzie można pogrywać, gdy akurat będzie się gdzie poza domem, a w pobliżu wi-fi.

Podsumowanie będzie krótkie aczkolwiek bardzo rzeczowe. To nie jest tani spinoff w uniwersum Resistance, tutaj naprawdę mamy do czynienia z pełnoprawną produkcją, która silnie wpływa i buduje ten świat. Spokojnie polecam ten tytuł wszystkim, którzy szukają powodu by odkurzyć swoje PSP.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)