Resident Evil Revelations - recenzja

W chwili gdy seria Resident Evil pikuje w dół obarczona ciężarem niepowodzeń przeciętnej „szóstki” i fatalnego Operation Raccoon City, wybawienie nadciąga ze strony, której chyba nikt się nie spodziewał. Najlepszym Residentem od lat okazuje się być bowiem port gry z konsolki przenośnej.

Resident Evil Revelations - recenzja
marcindmjqtx

31.05.2013 | aktual.: 30.12.2015 13:28

Ocena: 4/5 Resident Evil Revelations okazało się być fuzją dokonań ostatnich trzech części głównej serii z klasycznym modelem rozgrywki. Jest wyznacznikiem kierunku, w którym powinna podążać seria

Mowa oczywiście o Nintendo 3DS, na którym Revelations zadebiutowało w styczniu ubiegłego roku. Zasłużenie zebrało wtedy bardzo przychylne recenzje, które zgodne były w stwierdzeniu, że u podstaw Revelations leży klasyczny system rozgrywki, w którym 17 lat temu zakochały się miliony fanów. Półtora roku po debiucie wersji „przenośnej” gra trafia w końcu na duże konsole w wersji poprawionej graficznie i oczywiście z odrobinę zmienionym sterowaniem. Ten zabieg wystarczył, żebym znów uwierzył w moc marki Resident Evil.

Veltro, BSAA, FBC i BOW Tłumaczenie zawiłości fabularnych serii mija się z celem. Złożoność relacji między licznymi bohaterami, którzy mieli okazję zabłysnąć na przestrzeni wszystkich gier serii głównej i tych pobocznych to dramat fabularny, z którym równać może się chyba tylko seria Metal Gear. Elementy wspólne wszystkich gier to zagrożenie ze strony bioterroryzmu manifestujące się pod postacią zastępów maszkar, z którymi zmierzyć się muszą herosi.

Ostatnie wcielenia serii miały tendencję do podbijania stawki o jaką toczyła się gra i przenoszenia wydarzeń do globalnego teatru działań. Resident Evil Revelations nie rezygnuje z tych elementów, ale łączy je ze znaną z oryginałów ciasnotą i kameralną atmosferą. Oba modele są sprzeczne, a jednak funkcjonują w RER. Wzorem RE6 akcja skacze między parami bohaterów działających w różnych częściach Europy nad rozwiązaniem jednej i tej samej zagadki. 70% gry pędzimy na pokładzie statku widma. Aż dziw bierze, że Capcom tak długo zwlekał z ponownym rzuceniem bohaterów na morze (ostatni raz w 2001 roku przy okazji Resident Evil Gaiden?). Wielki statek wycieczkowy gwarantuje bowiem różnorodność lokacji, ale co najważniejsze przywraca serii element tułaczki, zagubienia i błądzenia po korytarzach. Po długiej przerwie w końcu można się znów zgubić w Residencie!

Forma prezentacji wydarzeń jest oczywiście odrobinę infantylna, bohaterowie przesadnie ekspresyjni, a wypowiadane kwestie brzmią jak wyciągnięte z opowiadania pióra 14-latka. Nie spodziewajcie się też zwrotów akcji: wystarczy jedno spojrzenie na fryzurę bohatera niezależnego, żeby móc stwierdzić, że to on w tym dramacie odgrywa rolę czarnego charakteru. Jeden z takich gagatków ma szpiczastą bródkę, a drugi jest ostentacyjnie rudy. Od razu wiadomo, że prędzej czy później wbiją komuś nóż w plecy. Wszystko to nie zmienia faktu, że opowiedziana historia sprawdza się w warunkach residentowych. Wspomniane zderzenie formuł jasno wskazuje drogę, którą seria powinna była obrać po części czwartej.

20000 mil nawodnego dryfu Revelations ochoczo czerpie z dokonań serii również w zakresie sterowania. Chyba czas najwyższy zapomnieć o sterowaniu czołgiem i zrównać mechanizmy rządzące neo-residentami ze strzelaninami z perspektywy trzeciej osoby. Napiszę to jasno i wyraźnie: można jednocześnie biegać i strzelać. W związku z powrotem do kameralnych wymian ognia w korytarzach i ciasnych kajutach wyeliminowano system osłon, za którym chyba nikt tęsknił nie będzie.

Zabawy bronią w residentach też mają swój charakterystyczny sznyt, który fani rozpoznają błyskawicznie. W tym zakresie nie dokonała się żadna rewolucja i wszelkie pistolety, obrzyny, snajperki i karabiny maszynowe zachowują się dokładnie tak samo jak zapamiętaliście je z części poprzednich. To nie zarzut, a raczej miłe poczucie znajomości serii. W Revelations znajdziecie też ciekawy system rozbudowy broni oparty o modyfikatory zwiększające obrażenia, powiększające magazynek czy zwiększające szansę na obalenie przeciwnika. Poszukiwanie i kolekcjonowanie tych modyfikatorów szybko zamienia się w nałóg. Dłubanie w bebechach broni sprawia frajdę równą tej z Dead Space 3. Dużo czasu spędzicie na kombinowaniu, czy większe obrażenia lepiej zastąpić szansą na obalenie, czy może szybkostrzelnością.

Skoro jest z czego, to musi też być i do czego strzelać. Zombie już chyba na dobre zniknęły z serii ustępując miejsca kolejnym wersjom pasożytów wywołujących objawy o wiele bardziej spektakularne. Mieliśmy więc oszalałych wieśniaków, zarażonych tubylców i modyfikowanych genetycznie żołnierzy. Czas najwyższy na wirusa mutującego w bohaterów serii „Piraci z Karaibów”. Pamiętacie tych piratów, którzy powoli przybierali formę najciekawszych okazów życia oceanicznego? Tak mniej więcej wyglądają przeciwnicy w RER. Pełno na nich błon, elementów płaszczkopodobnych i skrzeli.

Świetnie wpisują się w marynistyczny klimat przygody. Rolą szeregowych przeciwników w serii nigdy nie było oczywiście stawianie szczególnie zaciętego oporu. Nie inaczej jest w przypadku Revelations - przeciwnicy to mięso armatnie stojące na drodze do kolejnych sekretów okrętu. Prawdziwym wyzwaniem pozostają oczywiście bossowie, których w serii zabraknąć nie może. Napotkacie ich kilku. Każdy z nich wymagający, wytrzymały i wyjątkowo upierdliwy. Revelations nie wnosi do serii niczego nadzwyczajnego w tym zakresie, a jego wachlarz bossów jest więcej niż kompetentny.

Do abordażu! A w zasadzie to „do rajdu”, bo taki właśnie tryb (raid) oferuje RER. Jednym z większych minusów Revelations jest brak rozgrywki sieciowej w zakresie głównej kampanii. Taka opcja pojawia się natomiast w odrębnym trybie. W swoich założeniach przypomina on odrobinę znanych z poprzednich części „najemników”. Zabawa polega na wykręcaniu jak najlepszych wyników czasowych i punktowych w czasie zwiedzania zamkniętych fragmentów lokacji znanych z trybu kampanii. Można to robić samemu lub ze znajomym przez sieć. Zdobyte punkty gwarantują awanse na kolejne poziomy, na których kupujemy nową broń, ekwipunek i stroje. Z silniejszym sprzętem bierzemy się za trudniejsze ścieżki zdrowia itd.

Ten tryb to raczej przystawka do dania głównego. Nie mam w zwyczaju narzekać na wartość dodaną, ale po cichu zastanawiam się, czy w zamian nie wolałbym trybu współpracy w kampanii? Tajemnicą poliszynela jest też, że znalezienie partnera do wspólnej gry jest problematyczne. Chętnych nie ma wielu, a ci już grający muszą umawiać się wcześniej poza grą, bo moje liczne próby połączenia często kończyły się informacją o „pełnej grze”. Jeżeli planujecie zabrać się za ten tryb, to polecam wcześniej uzgodnić terminy z kumplem.

Z 3D do 3D w 2D Revelations to port z trójwymiarowej konsolki Nintendo. Dodajmy, że konsolki przenośnej. W związku z powyższym nie możecie spodziewać się po oprawie rewelacji. Revelations nie może się więc równać z częścią piątą i szóstą. Grając w nią miałem wrażenie, że oprawa odpowiada poziomem tej znanej z RE4 (również w wydaniu HD). Myślę, że to efekt zadowalający biorąc pod uwagę materiał źródłowy. Otoczenie, maszkary i nasi bohaterowie są dostatecznie szczegółowi i pokryci teksturami o rozdzielczości odpowiednio wysokiej, by uwierzyć w spójną wizję świata. Najsłabiej wypadają chyba twarze i ich mimika, która przywodzi na myśl wczesne osiągnięcia kończącej się generacji.

Braki w oprawie Revelations nadrabia wspomnianą spójnością. Statek wycieczkowy jako przykrywka dla laboratoriów organizacji terrorystycznej to duże wyzwanie, bo wymaga od projektantów opracowania bardzo różnych środowisk. W grę wchodzą najniższe pokłady, czyli maszynownie, kajuty załogi czy mesa. Gdzieś nad nimi, a może pośród nich, ukryte laboratoria, bez których seria obejść się nie może. Na samej górze oczywiście kajuty gości, które przypominają swoim wykończeniem posiadłość znaną z części pierwszej, sale balowe, galerie handlowe, kasyna czy baseny. To niesamowita mieszanka światów zamkniętych na jednej łajbie. Zadanie trudne, ale dzięki pieczołowitości projektantów udane.

Nie można mieć też zastrzeżeń do oprawy audio. Tę przygotowano na poziomie równym częściom głównej serii. Aspekty techniczne są oczywiście bez zarzutów. To raczej wypowiadane kwestie i akcenty ciężko przełknąć. Bez zająknięcia mogę natomiast podpisać się pod ścieżką dźwiękową. Przez całe 6 godzin przygody brzmiała ona wyśmienicie, zmieniając swoje tempo w zależności od wydarzeń na ekranie. Wyjątkowy był natomiast utwór towarzyszący ostatniemu rozdziałowi gry i pojedynkowi z ostatnim przeciwnikiem. Ten zasługuje na wyróżnienie.

Gra doczekała się też polskiej, kinowej wersji językowej. Niestety, nie ustrzegła się ona kilku błędów w zakresie, który może popsuć zabawę. Przy okazji rozwiązywania jednej z zagadek komunikat na ekranie podpowiada nam, że powinniśmy poszukać klucza z symbolem „hełmu”, gdy na drzwiach widnieje symbol „koła sterowego”. Błąd, który mógł wynikać z braku kontaktu tłumacza z grą. Innym razem opis działania modyfikatorów broni zmienia się w zależności od tego, czy znajdują się w ekwipunku czy w samej broni. Seria RE nie ma szczęścia do tłumaczeń, czego przykładem były podobne nieścisłości w przypadku części szóstej. Czas najwyższy przerwać tę passę. Oby już przy okazji następnej części!

Werdykt Do recenzji Revelations zgłosiłem się z nadzieją, że gra nie będzie zła. Nie spodziewałem się, że może być tak dobra. Znałem średnią ocen dla wersji kieszonkowej, ale zdawałem sobie też sprawę, że w przypadku tych tytułów (przenośnych) w ocenie uwzględniane są różne inne czynniki (sterowanie, „modułowość” rozgrywki), które niekoniecznie mogą się dobrze przełożyć na wersję na duże konsole. Dawno nie byłem tak pozytywnie zaskoczony. Resident Evil Revelations okazało się być fuzją dokonań ostatnich trzech części głównej serii z klasycznym modelem rozgrywki. Dla mnie Revelations jest wyznacznikiem kierunku, w którym powinna podążać seria. Resident Evil Revelations to gra na 4/5, ale Resident na piątkę.

Ocena 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów.)

Marcin Jank

  • Premiera: 24.05.2013
  • Producent: Capcom
  • Wydawca: Capcom
  • Dystrybutor: Cenega
  • PEGI: 16

Egzemplarz recenzencki dostarczył dystrybutor. Testowano na Xboksie 360

Resident Evil Revelations (PC)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 18 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzje360capcom
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.