Resident Evil 4: Separate Ways - recenzja. Więcej, ale po co?
DLC do remake'u Resident Evil 4 oferuje więcej tego, co mogliśmy już zobaczyć w podstawowej wersji gry. Nie jest od niej ani gorsze, ani lepsze, trudno tylko powiedzieć, po co właściwie powstało, poza oczywiście zarobieniem pieniędzy.
Lubicie Resident Evil 4? Mam nadzieję, że lubicie, bo Capcm ma dla Was więcej Resident Evil 4! W DLC o podtytule "Separate Ways" będziecie mieli okazję przeżyć to wszystko jeszcze raz w niskiej cenie ok. 50 złotych. Tanio. Możecie jednak zadawać sobie pytanie - po co w ogóle płacić za przeżycie tego samego jeszcze raz, skoro kupiliście już podstawową wersję RE4, której dodatek przecież wymaga. Też zadaję sobie to pytanie.
Ada, to nie wypada
W teorii wszystko wygląda tu dobrze. Separate Ways pozwala nam wcielić się w rolę Ady Wong i poznać historię z jej perspektywy. W podstawowej wersji pojawiała się ona w kilku kluczowych momentach, a teraz możemy zobaczyć, co robiła między nimi.
Co więc robiła? Otóż okazuje się, że przemierzała dokładnie te same lokacje, walczyła z tymi samymi wrogami za pomocą tych samych broni i rozwiązywała bliźniaczo podobne zagadki. Mam nadzieję, że nie macie dość arenowych walk, korytarzowych strzelanin i udawanego skradania, bo dostaniecie tego jeszcze więcej!
No to może fabuła? Może warto znów rzucić się w wir wydarzeń i odkryć je w jakimś nowym świetle? Nic z tych rzeczy. Separate Ways to nic więcej jak opowiedziana od początku historia z Resident Evil 4. Nie ma tu tak naprawdę nic nowego. To w zasadzie dokładnie ta sama historia, tylko opowiedziana w mniej spójny, porwany sposób.
Nie liczcie na to, że cokolwiek z tego zrozumiecie, jeżeli nie graliście wcześniej w Resident Evil 4.
Zabawa, że hej
Ccałość Resident Evil 4: Separate Ways to zestaw niezbyt spójnie się ze sobą łączących fragmentów, będących swego rodzaju wariacjami na temat sekwencji z podstawowej wersji gry. Pamiętacie rozwalanie katapult w zamku? Przedzieranie się przez fabrykę? Walkę w miasteczku zakończoną dzwonem z kościoła?
To zagrajcie raz jeszcze! Nie ma tu kompletnie nic, co dawałoby grze jakąkolwiek świeżość, nowe życie. Twórcy próbują trochę udawać, dając Adzie kilka wyjątkowych dla niej umiejętności - prowadzenia śledztwa w lokacjach czy używania linki z kotwiczką do szybkiego przemierzania lokacji. Ale wszystko to jest bardzo kontekstowe, możliwe do użycia tylko w konkretnych miejscach lokacji i absolutnie nie wpływa na rozgrywkę.
Poza zmianą postaci, którą sterujemy, wszystko przebiega bliźniaczo podobnie do tego, z czym mieliśmy do czynienia w "podstawce". Czyli głównie bieganie w kółko i strzelanie, a na koniec walka z bossem.
W tych walkach z bossami przynajmniej pojawia się coś chociaż troche nowego, więc jeżeli potrzebujecie więcej strzelanin z potężnymi przeciwnikami w stylu gier z dawnych lat, to proszę bardzo.
Tanio
No ale to przecież tylko 50 złotych, możecie powiedzieć. Pewnie, tylko że z drugiej strony podobny tryb w Resident Evil 2 dostępny był za darmo. Ciężko się tu więc nie dopatrywać u Capcomu pewnego cynizmu i chęci wyciągnięcia z graczy dodatkowych pieniędzy za coś, co jeszcze nie tak dawno dostawało się w cenie gry.
Całe DLC można skończyć w 3-4 godziny i jest to czas, którego nie odzyskam. Szczególnie, że nie uważam podstawowej wersji remake'u Resident Evil 4 za zbyt krótką. Ba, pod jej koniec trochę się już męczyłem. Dziękuję ci więc, Separate Ways, że mogłem sobie przez kolejne 4 godziny przypomnieć, dlaczego.
Ostatecznie chyba największą wadą Separate Ways jest to, jak tani to dodatek. Nie w kwestii ceny, tylko tego, co proponuje graczom. Nie ma tu za grosz prawdziwej inwencji, chęci zrobienia w krótszej formie czegoś nowego. Zamiast tego Capcom trochę inaczej posklejał ze sobą znane lokacje, dodał trochę nowych linii dialogowych i tyle.
Szkoda czasu.
- Tanie
- Więcej Resident Evil 4
- Tanie
- Brak nowych pomysłów
- Powtarzanie lokacji z RE4
- Monotonia rozgrywki
Dominik Gąska, współpracownik Polygamii