Remake Final Fantasy VII spełnił pokładane w nim nadzieje (przegląd recenzji)
Recenzencka brać rzekła: Square Enix dowiozło.
(Kontynuując myśl z zajawki) co chyba nas wszystkich lekko zaskoczyło, biorąc pod uwagę to, jak wiele niewiadomych kryło się za tym remakiem. Pomijając już to, że powstawała przez tyle lat (w niemałych bólach), to najbardziej dyskusyjną kwestią było podzielenie gry na części i osadzenie pierwszego epizodu – sprzedawanego za “pełną” cenę – w Midgarze, czyli początkowej lokacji, która była de facto wstępem do dalszych przygód Clouda i jego drużyny.
Wielu autorów nie wahało się sięgać po najwyższe oceny, pisząc przy tym peany, z których wynika, że ten remake trafi w gusta nowych graczy, którzy podobnie jak ja, znają “siódemkę” z opowieści, ale starzy wyjadacze również znajdą w tym coś dla siebie, co pozwoli odkryć tę grę na nowo. Chyba najbardziej w pamięci utkwiła mi końcówka recenzji GameSpotu, który dał grze 10/10: No i jak tu po takiej zachęcie nie rzucać monetami w ekran? Inne serwisy również pisały teksty w podobnych tonach, a aktualna średnia na Metacriticu to 87%, co jest bardzo dobrym wynikiem. Wszystko jednak okaże się w ten piątek, kiedy gra trafi w ręce fanów – dopiero wtedy okaże się, czy za wysokimi ocenami pójdzie również wysoka sprzedaż, bo ogólny szum w szeroko pojętych Internetach już się dzieje.
Teraz wszystko zależy od Was, czy już teraz chcecie być jego częścią, czy może wolicie poczekać, aż kurz opadnie i siądziecie do gry w dogodnym dla siebie momencie. Przypominam, że pecetowcy będą musieli poczekać do kwietnia 2021 roku, o ile przy okazji niebo nie zawali się nam na głowę.
A ja wracam do reszty zajęć, dziś jeszcze mam nocny dyżur przy Xbox Inside, więc mam nadzieję, że pokażą coś więcej niż nowe Gerarsy i Forzę.
Bartek Witoszka