Reggie szykuje swoje ciało, a my mamy następne informacje o nowej Zeldzie.
Damski Link, voice acting, multiplayer i o tym, że szalony człowiek skończy grę w chwilę. Każdy o coś zapytał Nintendo, a Nintendo cieszy się krótkim światłem reflektorów.
Jak już raz pokazali Breath od the Wild, to powraca na języki branży dość regularnie, już nie tylko dzięki rekordowej kolejce graczy na E3, którzy poświęcali nawet jedną trzecią swojej wizyty w Los Angeles, by własnoręcznie wypróbować nową Zeldę. Ta marka jest obiektem prawdziwego kultu. Nie powinno to dziwić nikogo, kto miał przyjemność przewałkować choć jedną z jej głównych odsłon. Nie dziwi także, że portale celebrują rozwiązanie worka z informacjami, które Nintendo skrywało o kilka lat za długo.
Temat pod ploteczki mieli na przykład wojownicy równouprawnienia, po tym, jak Nintendo oficjalnie ogłosiło, że żeński protagonista nie mógłby pojawić się w kanonicznej odsłonie The Legend of Zelda. Shigeru Miyamoto zapewnił francuski GameKult, iż Link zawsze był głównym bohaterem serii i to nie może się zmienić. Jeżeli grać mielibyśmy jego piękniejszą wersją lub tytułową księżniczką - musiałby to być jakiegoś rodzaju spin-off. Eiji Aonuma dodał (choć z innej okazji): "jeżeli główną postacią byłaby Zelda, kogo ratowałby Link?". Spryciula.
Nintendo zarzuca się czasem, że nie próbują zmienić odwiecznego schematu fabularnego swoich produkcji. Bo też ogólnie zapomina się chyba o tych momentach, gdy zaryzykowali i to zrobili. Nie bez powodu, swoją drogą. Oczywiście, że była Zelda, w której graliśmy Zeldą, po prostu miała nieszczęście należeć do małej grupki najbardziej wstydliwych odszczepów całego The Legend of Zelda (koszmarne The Wand of Gamelon z Philips CDI). Żeńską wersję Linka, Linkle, możecie zobaczyć z kolei w Hyrule Warriors. Boziu, nawet Tingle doczekał się własnych gier (dlaczego?). "Spin-off" i "Zelda" to zdecydowanie złe połączenie.
Nic nie stoi jednak na przeszkodzie kolejnej multiplayerowej odsłonie serii. Nawet jeśli Triforce Heroes przyjęte zostało dość chłodno, osobiście znam maniaków, którzy na każdej wrocławskiej imprezie streetpassowej szukają tylko chętnych do drużynowego zwiedzania lochów. Aonuma w rozmowie z IGN-em powiedział: "Chciałbym wziąć całe doświadczenie, jakie zdobyłem podczas pracy nad Breath of the Wild, i spróbować połączyć je z następną wieloosobową Zeldą".
Co osobiście tłumaczyłbym mniej więcej tak "jeśli znowu w multi, to tym razem na wzór trójwymiarowych odsłon serii". Wcześniejsze Four Swords i Triforce Heroes podążały raczej tropem klasycznym, dwuwymiarowym, wyznaczonym przez pierwowzór z NES-a czy szesnastobitowe A Link to the Past. Czy miałbym coś przeciw grze w otwartym świecie na wzór nadchodzącej Zeldy, która umożliwiłaby zabawę przez Sieć? Zdecydowanie nie, już samo Breath of the Wild dokumentuje pragnienie mocnego odświeżenia tej legendy. Obawiałbym się tylko, iż gra za bardzo przypominałaby typowe MMO, za mało zaś, no wiecie, Zeldę.
Pamiętacie, jak wspominałem Wam po E3, że BotW nareszcie będzie miało dubbing? Dowiedzieliśmy się, dlaczego Link nawet w obliczu takiej rewolucji w świecie Hyrule będzie milczał jak zaklęty. Aonuma cieszy się z voice actingu, który jego zdaniem pozwoli wywołać w graczu jeszcze większe emocje (duh). Ale protagonistę pozostawił niemową, ponieważ "jeśli Link powiedziałby coś, z czym nie zgadza się gracz, ich relacja zaczęłaby się psuć". Hmm... A to nie jest tak, że już wyrośliśmy z czasów, gdzie sterowana postać była wyłącznie avatarem gracza i zaczęliśmy preferować bohaterów, które mają unikalny charakter?
Wywiad z Polygonem zdradził za to, że grę będzie można ukończyć bez poruszania wątku fabularnego. Gdy Link budzi się na początku w tajemniczej światyni, może od razu skierować swe kroki do głównego bossa. Bez rozpoczynania dziesiątek questów lub zobaczenia choć jednego dungeonu. Zakładam, że będzie to ciekawy temat dla speedrunnerów. Cytując Aonumę, ktoś, kto pójdzie wprost do ostatniej walki, "jest albo naprawdę dobrym graczem, albo odrobinę szalonym człowiekiem".
Z okazji tak szerokiego pokazu gry w ruchu amerykański oddział Nintendo "poszedł w Youtube'a". Prezes firmy, Reggie Fils-Aime, pojawił się na przykład na kanale The Game Theorists, gdzie walczył o sens kombinacji Ninny ze sterowaniem, albo w moim ulubionym The Completionist. Ten drugi występ jest nieco ciekawszy, bo tam przez chwilę nie czyta z kartki swoim plastikowym, wyjętym z programu edukacyjnego dla dzieci głosem. Jego ciało nadal jest gotowe.
Zelda: Do Motion Controls RUIN Gameplay? - DeadLock (ft. Reggie from Nintendo)
The Completionist Interviews Reggie Fils-Aime | Legend of Zelda: Breath of the Wild
Ciekawscy mogą także szperać po Sieci w celu godzin ujawnionego gameplayu, a tym, których ominął artykuł Oskara, przypominam, że przy grze pomaga także Monolith Software, twórcy obu odsłon Xenoblade Chronicles. Breath of the Wild stało się faktem, a światu bardzo brakowało Zeldy. Teraz przydałaby się jeszcze żelazna data premiery. Bo o wersji na NX będą pewnie milczeć tak długo, jak będzie to tylko możliwe.
Adam Piechota