ReCore - zapowiedź. Nie zwiastun zdobi człowieka
Rok temu po zapowiedzi ReCore byłem podjarany. Po tegorocznym E3 i zobaczeniu czystej rozgrywki mój entuzjazm zniknął. A teraz, po samodzielnym ograniu gamescomowego dema?
Jest lepiej. Zdecydowanie lepiej. To, co w filmiku na YouTubie wyglądało jak nijakie strzelanie laserami w nijakie roboty, na żywo przemieniło się w bardzo przyjemne i angażujące strzelanie w całkiem rozmaitych przeciwników. Prezentowane demo rzucało nas na głęboką wodę, gdzie byliśmy już w 1/3 gry. W ciągu minuty trzeba było zatem przyswoić kilka rzeczy naraz, ale nie było tak źle, bo też nie odkrywano przed graczem Ameryki.ReCore to taka trzecioosobowa gra akcji, w której strzela się dużo i często chaotycznie - pomyślcie o slasherze z giwerą w roli głównej. Skaczemy, szybujemy, podwójnie skaczemy i nieustannie prujemy, chyba że przegrzeje nam się broń. Gdzieś pomiędzy tymi akrobacjami, skok, skok, szybowanie, skok, zmieniamy też amunicję. Czerwona na czerwone roboty, żółta na żółte... Kiedy jednocześnie atakują nas różne typy - tu kolczasty behemoth, tam małe owadziki - musimy się trochę nażonglować. Jeśli natomiast męczy nas już stały, laserowy strumień, możemy dłużej przytrzymać odpowiedni przycisk i posłać tłustą petardę. Satysfakcja z wysokiej liczby symbolizującej siłę naszego uderzenia gwarantowana. Gra też automatycznie skupia celownik na przeciwniku, co wzmacnia dynamizm wszystkich walk.
I tak to w dużej mierze wygląda. Oglądając tego typu rozgrywkę przy okazji E3, trudno mi było zachwycić się czymkolwiek. Teraz, mogąc samemu to przeżyć, może się od razu nie zachwyciłem, ale z pewnością powiem, że przez te pół godziny bawiłem się naprawdę dobrze. Całe to strzelanie, szybowanie, przełączanie się między amunicją i korzystanie z pomocy roboprzyjaciół było miodne.
No właśnie. Roboprzyjaciele. Podczas dema do dyspozycji miałem psa Macka i pająkopodobnego Setha. Obaj pomagali mi w boju, odciągając uwagę wrogów i zadając specjalny cios na moje polecenie. Seth dodatkowo łaził po ścianach, zabierając mnie ze sobą. Podczas krótkiego poziomu nie miałem okazji odczuć jakiegoś stopnia zażyłości między robotami a główną bohaterką; pełniły one wyłącznie praktyczną rolę, choć patrząc na materiały promocyjne, można oczekiwać czystej przyjaźni. Naszych zmechanizowanych sojuszników będziemy też rozwijać, wskutek czego zmienią się nie tylko ich statystyki, ale i wygląd - Mack zacznie na przykład bardziej przypominać wilka.Kiedy nie czyścimy akurat jakiegoś killroomu, możemy trochę poskakać. Czasami się to natomiast łączy - jak w ostatnim pokoju z dema, gdzie podłoga podzielona była na trzy sekcje, które po kolei buchały ogniem i utrudniały nam pojedynkowanie się z bandą wściekłych maszyn. Roboty, skakanie, Keiji Inafune... Skądś już to znamy, prawda? Mniejmy nadzieję, że w tym przypadku mamy do czynienia bardziej z Mega Manem niż Mighty No. 9.Fabuła, choć prosta, ma w sobie potencjał. Nasza protagonistka należała do grupy kolonistów, którzy z pomocą nowoczesnej technologii mieli przygotować pustynną planetę do zostania nową Ziemią. Ekipa rozstawiła sprzęt, uruchomiła roboty do roboty (cha, cha, khe, khe) i zahibernowała się na kilkaset lat. Ostatecznie budzi się tylko Joules, nasza bohaterka - jest sama, spała za długo, a ustawione do pracy roboty zdążyły się zbuntować i zamiast użyźniać planetę, zajęły się mordowaniem, pluciem ogniem i tworzeniem własnej hierarchii. Klasyk. Protagonistka postanawia przetrwać, zorientować się co poszło nie tak i może nawet spróbować jednak ogarnąć tę planetę do życia.Graficznie ReCore było tylko i wyłącznie przyzwoite. Nie dopatrzyłem się ani jednego efektu, który zrobiłby na mnie wrażenie. Ot, jest w porządku. Niespecjalnie specjalnie. Silnik nie miał też okazji zabłysnąć, bo cały poziom rozgrywał się w stonowanych, fabrycznych przestrzeniach. Poza tym potwierdzają się doniesienia o długości rozgrywki. Wcześniej wspominałem o scenarzyście, który powiedział, że demo rozpoczyna się gdzieś w 1/3 gry. Dziewczyna tłumacząca mi sterowanie użyła z kolei innego określenia - według jej słów demo rozgrywa się po czterech godzinach od początku. ReCore to zatem rzeczywiście tytuł na około 12h.Nie wygląda to wszystko jakoś spektakularnie czy choćby w najmniejszym stopniu rewolucyjnie, ale powtórzę jeszcze raz - grało się naprawdę przyjemnie. Demo w 85% składało się z miodnego strzelania i w 15% ze standardowego skakania po platformach. Jeśli dodamy potencjał tkwiący w roboprzyjacielach i lekkiej, interesującej fabule... Cóż, jeśli go dodamy, wciąż musimy pamiętać, że to tylko potencjał, który łatwo zaprzepaścić. Po ponad 20 minutach z pewnością mogę powiedzieć tyle - walka jest dynamiczna, wciągająca i miejscami całkiem wymagająca. Na resztę przyjdzie nam poczekać. Nie tak znowu długo, bo premiera - na Xboksie One i PC - już 16 września.