Rayman 3: Hoodlum Havoc

Rayman 3: Hoodlum Havoc

marcindmjqtx
01.06.2003 12:16, aktualizacja: 08.01.2016 13:12

Rayman, sławny bohater gier platformowych, powrócił. Fani zwariowanego humoru i psychodelicznej grafiki będą mieli dobrą zabawę. Szkoda, że krótką

Rayman, sławny bohater gier platformowych, powrócił. Fani zwariowanego humoru i psychodelicznej grafiki będą mieli dobrą zabawę. Szkoda, że krótką

Bajka ładna, ale krótka

Rayman, sławny bohater gier platformowych, powrócił. Fani zwariowanego humoru i psychodelicznej grafiki będą mieli dobrą zabawę. Szkoda, że krótką

Czy pamiętają Państwo „Jumping Jacka” z ZX Spectrum, wielki przebój sprzed 20 lat? Mały ludzik, składający się dosłownie z kilku pikseli, musiał skakać poprzez przesuwające się dziury w podłogach jakiejś tajemniczej konstrukcji. Poziomy narysowano kilkoma kreskami, a fabuły nie było - nikt nie mógł zgadnąć, po co Skaczący Jacek tak skacze. Gra sprawiała jednak wielką frajdę, i to nie tylko niżej podpisanemu, który zasiadał do niej zaraz po powrocie z nudnej szkoły do domu (nie było czasu, żeby zdjąć klucz z szyi), ale także wielu osobom znacznie starszym i bardziej dostojnym.

Do dzisiaj nie wiem, jaki był sekret „Jumping Jacka”. Niebywałe emocje, które wywoływał, przypomniały mi się jednak podczas grania w „Raymana III”, najnowszą platformową superprodukcję. W porównaniu z biednym Jacusiem sprzed 20 lat Rayman jest gwiazdorem pełną gębą. Poprzednie części gry sprzedały się na świecie w sumie w 11 mln egzemplarzy (wliczając w to wersje konsolowe), czyli gwiazdor zarobił dla swojego studia zapewne dobrze ponad 100 mln dol. Zadbano więc o to, aby kolejnej części jego przygód nadać stosowną oprawę.

Rezultaty są olśniewające. Rayman musi przebyć przez dziesięć rozległych poziomów-lokacji, z których każdy ma własną atmosferę i wyrazisty charakter. Wielkie bagno czy zamek z bajki wyglądają tak, jak powinny w animowanej bajce - w tle latają nietoperze, pod ścianami widać cienie przemykających się tajemniczych postaci, w mroku pojawiają się tajemnicze, błyskające światełka...

To wszystko oglądamy w świetnej trójwymiarowej grafice, nad którą - co widać na pierwszy rzut oka - pracowała dywizja profesjonalistów. Wszystko tutaj jest perfekcyjne - efekty świetlne, psychodeliczna kolorystyka (wliczając w to ognisty kolor włosów gwiazdora). Bez zarzutu jest zrobiony również sam Rayman. Jak pewnie Państwo pamiętają, nasz bohater nie ma ramion - jego dłonie unoszą się obok tułowia, trzymane przy nim tajemną siłą, co daje autorom pretekst do animowania ich w bardzo wyrafinowany sposób. Na początku gry trzeba je zresztą odnaleźć, bo w czasie drzemki gdzieś się zapodziały...

Dodatkową atrakcją gry jest fabuła opowiadana poprzez serię długich - czasami nawet zbyt długich - filmowych wstawek. Czarnym charakterem całej historii jest niejaki Andre, jeden z Lumów - małych latających stworków, których w świecie Raymana jest pełno. Andre pewnego dnia zapragnął zawładnąć światem. Zamienia swoich kolegów, dobre Lumy, w złe Lumy, które później stają się demonicznymi Hoodlumami, potworami w płaszczach i kapeluszach, strzelającymi do Raymana z czegoś, bo przypomina zabytkowy muszkiet („hood” znaczy po angielsku „kaptur” lub „opończa”; „hoodlum” w slangu to „rzezimieszek”). Żeby sprawę bardziej skomplikować, Andre został przypadkiem połknięty przez Globoksa - wielkiego, opasłego i niezbyt rozgarniętego przyjaciela Raymana. Globox ma niestrawność, a złe Lumy (i Hoodlumy) usiłują go dopaść, żeby w brutalny sposób uwolnić swojego szefa. Wszystkie dialogi są w przyzwoity sposób spolszczone i nagrane - gry słucha się prawie tak jak filmu z dobrym dubbingiem. Nie każdemu może jednak odpowiadać poczucie humoru Raymana - nie jest w żaden sposób obsceniczne, ale czasami, jak np. wtedy, kiedy bohater wpada na czarownicę siedzącą w wychodku, niezbyt delikatne.

Mimo tych wszystkich zalet superprodukcji „Rayman III” nie wzbudza jednak emocji, które można porównać z tymi, jakie w pradawnych czasach dawało granie w „Jumping Jacka”. To może być oczywiście prywatny problem starzejącego się recenzenta, obiektywnie jednak trzeba powiedzieć, że w nowym „Raymanie” znalazło się niewiele atrakcji, których nie byłoby w starszych grach platformowych. Prościutkie łamigłówki, trochę łatwej walki z Hoodlumami, skakanie po platformach - i to tyle. Oryginalnych elementów jest niewiele. Rayman może zbierać np. specjalne „wzmacniacze” do swoich latających pięści, które pozwolą mu np. kłaść wrogów jednym uderzeniem albo rozbijać zamknięte drzwi. Grę ratuje przed nudą tylko to, że sceneria jest tak bardzo efektowna - można spędzić sporo czasu, po prostu ją podziwiając - a także to, że tak szybko się zmienia. W czasie przydługich dialogów tłumiłem jednak ziewanie.

PS Oczywiście nie proponuję nikomu, żeby zamiast w „Raymana III” zagrał w „Jumping Jacka” na emulatorze ZX Spectrum. Gra jest dziś bardzo anachroniczna i z trudem można uwierzyć, że kiedyś dostarczała ekscytujących przeżyć. Stanowi najlepszy dowód na to, że ładna grafika to tylko jeden ze składników dobrej gry, i to bynajmniej nie najważniejszy. O tym autorzy i producenci często zapominają.

Producent: Ubi Soft

Dystrybutor: LEM

Minimalne wymagania: PC Pentium III 500 Mhz, 128 MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej

Cena: 69 złotych

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)