Rage: godzina grania i jestem pewien, że będzie hit
Ale co stało się z grafiką? Sniper 2 wyglądał lepiej, poważnie.
18.08.2011 | aktual.: 07.01.2016 14:50
Ach, targi. Na zamkniętych prezentacjach zwykle nie można pograć, pozostaje patrzenie, jak robią to inni. Jakież było moje zaskoczenie (pozytywne), gdy okazało się, że w przypadku Rage mogę spędzić sam na sam z tą produkcją aż godzinę. I to bardzo miłą godzinę, dodajmy.
„Na jakiej platformie chciałbyś zagrać?” - zapytał mnie producent dbający o to, żeby prezentacja szła sprawnie. Bez większego namysłu wybrałem PS3 (niby 360 ma lepszego pada, ale siła przyzwyczajenia...). Usiadłem, nacisnąłem start i już, zaczęła się gra. Już prawie skończona, bo przecież premiera za pasem. Gdybym się uparł, pewnie mógłbym ją przejść. Niestety: miałem tylko godzinę.
Jeśli widzieliście materiały promocyjne dotyczące Rage, to intro gry... Zupełnie do nich nie pasuje. Jest spokojne i nastrojowe, katastrofa dopiero się wydarzy, więc o postapokaliptycznym klimacie jeszcze nie ma mowy. Bohater zostaje zahibernowany, potem meteoryt uderza w ziemię, przenosimy się trochę lat do przodu i dosłownie po dwóch minutach lądujemy sami w zniszczonym świecie.
No, nie do końca sami, bo główny bohater zostaje na samym początku uratowany przez niejakiego Dana Hagara. Ten przygarnia go pod swoje skrzydła, daje pierwszą broń, pierwszy pojazd i pierwszą misję: idź do obozu bandytów i zabij wszystkich. Co też radośnie zrobiłem, najpierw wsiadając na zaparkowanego w garażu quada.
System jazdy jest maksymalnie zręcznościowy, gdybym miał go do czegoś porównać, to najbardziej kojarzy mi się z wydanym rok temu nail'd Techlandu (choć może to autosugestia spowodowana pojazdem, który prowadziłem). Jest po prostu zręcznościowo, czuje się prędkość. Tak czy inaczej to tylko dodatek, przejście między „wioską” a „misją”. Ciekaw jestem, jak ten aspekt zostanie rozwinięty w dalszej części gry, podczas pierwszej godziny otwarty świat sprowadzał się do prostych przejazdów między miejscówkami.
Wspominałem o tym już we wrażeniach z targów E3, ale powtórzę: strzela się świetnie. Nie wiem, na czym to polega, to pewnie miks odrzutu, czasów przeładowania, wydawanego dźwięku i tego typu pierdół, które osobno mało znaczą, ale razem dają dużo. Niemniej: samo wrażenie jest perfekcyjne. Miód! A widziałem tylko podstawowy pistolet i strzelbę.
Parę rzeczy jednak mnie boli. Przede wszystkim: dlaczego strzał w głowę od razu nie zabija? Rozumiem, że mam pistolet, ale headshot centralnie między oczy to headshot centralnie między oczy i już. Twórcy chcieli w ten sposób prawdopodobnie odróżnić mocniejsze bronie, które zdobędzie się później od słabszych, ale nie o to jednak chodzi w strzelankach, mam wrażenie.
Trafiłem też na jedną absolutną głupotę: nagrodą za wykonanie jednej z pierwszych misji jest strzelba. W porządku. Problem w tym, że po przyjechaniu na miejsce wyskoczyło na mnie czterech mutantów z karabinami. Pomyślałem: „o, będę miał strzelbę i karabin”. Nie. Nie można zbierać broni, którą gubią przeciwnicy. Tylko amunicję. Tak więc zabiłem jakichś dziesięciu gości z wielkimi karabinami, żeby zdobyć shotguna. Co za bzdura.
Zawodem było dla mnie także to, jak Rage wygląda. Nie wiem do końca czemu. Grałem w tę produkcję na E3 na PS3 i grafika była niesamowita. Teraz? Tekstury rozmazane, brak antyaliasingu kłuje w oczy. Nie wiem, może to kwestia wersji, która została przygotowana na Gamescom, gra w końcu nie jest jeszcze skończona, ale specjalnie świetnie to się nie prezentowało. Sniper 2 wyglądał lepiej, poważnie.
Pomijając jednak wszelkie niedociągnięcia, wierzę w Rage. Przede wszystkim zapowiada się na niezwykle satysfakcjonującego FPS-a. A to przecież najważniejsze. Wszystkie dodatki, gadżety, łupy, które można zbierać, misje poboczne, otwarty świat, pojazdy: dla mnie to tylko i wyłącznie dodatki do serca i jądra rozgrywki: strzelania. Godzina gry utwierdziła mnie w przekonaniu, że to będzie hit. Warto czekać.
Tomasz Kutera