"Sprawy formalno-prawne zostały zapięte na ostatni guzik", czyli atmosfera wokół Secret Service robi się coraz bardziej absurdalna [AKTUALIZACJA]
"Przyjacielu, ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość", pisał wieszcz. I, jak zwykle, miał rację, choć sam pewnie nigdy nie wpadłby na to, że jego słowa powinni wziąć sobie do serca wszyscy ci, którzy zechcieli wesprzeć powrót Secret Service. [AKTUALIZACJA]
11.12.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:37
Naprawdę chciałbym, żeby, w poniższym artykule były "same pewne odpowiedzi, żadnych pytań". Chciałbym, dlatego też pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem dziś po przebudzeniu, było wysłanie Robertowi Łapińskiemu, wydawcy Secret Service, prośby o komentarz. Nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi - choć ogółem znamy już całkiem sporo konkretów - a sieć tymczasem wrze.
Koniec żartów Na powrót kultowego magazynu o grach zebrano na serwisie PolakPotrafi.pl 93 tysiące złotych. W 20 godzin. Ogółem udało się dobić do 284 110 zł, co jest absolutnym rekordem polskiego finansowania społecznościowego. 30 września ukazał się pierwszy numer Secret Service po kilkunastoletniej przerwie. "Ciąg dalszy nastąpił", chwalili się na okładce autorzy. Owszem, pojawiały się zastrzeżenia dotyczące jakości, tak, było trochę problemów z wysyłką, ale to przecież jeszcze nic nie znaczy.
Pierwszy numer SS po wznowieniu
Po wydaniu drugiego numeru sytuacja wydawała się stabilizować, tymczasem wczoraj okazało się, że Secret Service... już się więcej nie ukaże. W oficjalnym oświadczeniu wydawcy czytamy tylko, że "prawa do tytułu były licencjonowane na podstawie umowy, która wygasła". Wygasła, bo Waldemar "Pegaz" Nowak odszedł z ekipy pracującej nad pismem, a to on i jego firma - Bronwald - są właścicielem nazwy "Secret Service". Stało się to jeszcze pod koniec października. Pożegnanie wydawało się kulturalne, choć dziwić mogło oświadczenie, iż Nowak nigdy nie był formalnie członkiem zespołu redakcyjnego SS, a jedynie "wspierał młodszych kolegów dobrą radą". Przy okazji zbiórki na PolakPotrafi kreowano go raczej na jeden z filarów powstającego z popiołów magazynu. Przy okazji rozstania zapewniono, że prace dalej idą pełną parą.
Nic dziwnego Portal Wirtualne Media sugeruje jednak, że odejście Nowaka wcale nie odbyło się pokojowo. "Pragnący zachować anonimowość informator zbliżony do kręgów redakcji", czytamy, "powiedział Wirtualnemedia.pl, że napięta atmosfera pomiędzy Nowakiem a Łapińskim była szczególnie widoczna w ostatnich tygodniach. W efekcie Nowak (...) zdecydował o cofnięciu wydawcy praw do jego wydawania."
Wszystko wskazuje na to, że problemy pojawiły się już dawno temu. Miesięcznik, w który ma przekształcić się pismo, nazywał się będzie PIXEL, a domenę pixel-magazine.com zarejestrowano już 13 października 2014 roku. Kto nie wierzy, niech sam sprawdzi na WHOis.net. Co więcej, wniosek musiał zostać złożony z wyprzedzeniem. Wymagało to z pewnością przemyślenia i planu, tymczasem niecałe dwa tygodnie wcześniej ukazał się pierwszy numer SS. Z pewną dozą ostrożności można założyć, że jeszcze przed jego premierą istniało ryzyko, iż żadnego Sikreta nie będzie, będzie za to PIXEL. Mimo to czytelników - a przede wszystkim tych, którzy wsparli projekt finansowo - o niczym nie poinformowano.
Wypowiedź Piotra Mańkowskiego, redaktora naczelnego Secret Service, która pojawiła się dosłownie przed chwilą, sugeruje, że było to jednak odrobinę później. "Sprawy zaczęły się psuć pod koniec października", pisze Mańkowski, "jakieś pół roku po reaktywacji, a w listopadzie stało się jasne, że nie da się ciągnąć pisma dalej w takim układzie. Skąd data 10 grudnia na ogłoszenie wieści? Z tego, że dzień wcześniej wygasła umowa, którą Łapusz próbował wcześniej zmieniać i cywilizować, ale jak widać nie udało mu się. Decyzja o robieniu nowego pisma zapadła w listopadzie. Wydawca posiadał w swoim portfolio kilka różnych domen, spośród których część była kupiona jeszcze w 2013 roku".
Internauci zareagowali szybko - taka oto aukcja pojawiła się na Allegro...
Mańkowski zaznacza jednak, że "nie wie, jak wyglądała umowa pomiędzy Idea Ahead a Bronwaldem". "Wiem natomiast", pisze, "jak wyglądały sprawy redakcyjne. W skrócie mówiąc, zaczęliśmy z pełnym entuzjazmem, a pierwsze problemy pojawiły się na etapie przygotowywania layoutu. Wówczas okazało się, że z Waldkiem w pewnych kwestiach trudno się jest dogadać. Na targi w Kolonii jechałem z wizytówką ze starym logo SS, bo nowe ciągle nie było gotowe. Dwójka grafików zrezygnowała z robienia pisma. Przygotowana przez jeszcze innego grafika okładka nie została przez Waldka zaakceptowana i zaczął on robić swoją wersję. Jednocześnie trwał spór, jakie są jego kompetencje w kwestii wydawniczej."
Absurd i nonsens O całej sprawie nie poinformowano też serwisu PolakPotrafi, który wczoraj opublikował na swoim blogu specjalną notkę w tej sprawie. "Jak grom z jasnego nieba uderzyła nas informacja od wydawcy magazynu Secret Service, że nie dysponuje już prawami do tej marki, co oznacza, że prawdopodobnie nie pojawią się już kolejne numery tego czasopisma" czytamy. "Wielu z Was, tak jak i my, wspierało kilka miesięcy temu projekt Secret Service i dziś zapewne Wam, tak jak i nam, jest przykro i jesteśmy źli na tę sytuację." Twórcy serwisu nagrali też specjalny filmik i utworzyli skrzynkę emailową, gdzie wysyłać można pytania dotyczące całej sytuacji. Co nie zmienia faktu, że ich władza nad SS jest żadna. PolakPotrafi jest tylko operatorem - przekazuje pieniądze wpłacane przez zainteresowanych na konta promowanych projektów. W regulaminie serwisu nie ma żadnego punktu dotyczącego sytuacji, w której po udanej zbiórce całe przedsięwzięcie upada. Nie ma jednak wątpliwości, że fiasko Secret Service i fatalna atmosfera wokół całej sprawy kładą się cieniem na cały crowdfunding w Polsce. To był rekord, przypadek, o którym wszyscy mówili. Teraz będzie się o nim pamiętać jako o katastrofalnej klapie. Nie dziwię się, że twórcy PolakPotrafi starają się gasić ogień, faktem jest jednak, że w tym momencie mogą tyle, co ja albo Ty, czytelniku. Niewiele. Nic.
Twórcy SS wydają się jednak nie widzieć problemu. Pismo w końcu będzie się ukazywać. Będzie się inaczej nazywać, pewnie mieć inną szatę graficzną, być może innych autorów (ich, swoją drogą, też o niczym nie informowano) i być może inny profil. Trochę jak w dowcipach o Radiu Erewań. W ramach zadośćuczynienia ci, którzy wpłacili swego czasu te 284 110 zł, otrzymają jeden numer gratis. "Osoby, które miały otrzymać sześć kolejnych wydań", napisano w oświadczeniu, "również otrzymają najbliższe wydanie „gratis” - czyli jeszcze w sumie pięć numerów, zamiast czterech. W ten sposób pozwolimy Wam ocenić, czy nadal warto być z nami". Jak myślicie, warto?
Całe oświadczenie sprawia wrażenie, jakby wydawca nie widział problemu, bo "chcieli magazyn, to będą go mieli, nie"? Nie. Chcieli Secret Service, a to różnica. Chciałbym, naprawdę chciałbym zobaczyć zbiórkę crowdfundingową na pismo o grach PIXEL i chciałbym zobaczyć, jak udaje się zebrać TAKĄ kwotę. Dobrze wiem, że nie byłoby na to najmniejszych szans.
Źródło: http://pixel-magazine.com/
Przy okazji zbiórki twórcy pisma napisali, że "sprawy formalno-prawne zostały zapięte na ostatni guzik, by już nigdy nie powtórzyły się stare problemy". Chodzi o aferę wokół nazwy, która miała miejsce lata temu, w 1999 roku - od numeru 68 do 86 magazyn ukazywał się pod nazwą "New S Service". Kto by pomyślał, że złożona obietnica nie tylko nie zostanie dotrzymana, ale będzie też jeszcze gorzej, niż kiedyś.
"Bierzemy odpowiedzialność za Pixela", oświadcza Mańkowski w swojej wypowiedzi. Cóż, to już będzie druga odpowiedzialność z rzędu.
[AKTUALIZACJA] Dosłownie minuty po opublikowaniu artykułu w sieci pojawiła się oficjalna wypowiedź wydawcy, Roberta Łapińskiego. "Pod koniec roku 2013 pojawił się u mnie pomysł na wydawanie czasopisma o grach", pisze, "(...) nie było mowy o Secret Service. Temat pojawił się w momencie, jak skierowałem zapytanie do Waldka Nowaka, czy nie napisałby „czegoś do nowego pisma o grach”. Wyszło z tego spotkanie, gdzie ze strony Waldka pojawił się pomysł na reaktywację Secret Service i zapytał co ja na to. Przystałem entuzjastycznie, bez analiz itp., zajarałem się. (...) Umowę przedstawioną przez Waldka podpisałem w dobrej wierze. (...) powrót do niej nastąpił w momencie przygotowań do wydania pierwszego numeru, kiedy Waldek zaczął psuć organizację pracy, wchodzić w kompetencje itp. doprowadzając do sytuacji, w której wydanie pierwszego numeru było mocno zagrożone. (...) zaczął tak mocno i niekorzystnie ingerować w życie redakcji, co powodowało wielki bałagan i zniechęcenie załogi. Sytuacja zrobiła się napięta i konieczne pojawiło się doprecyzowanie zapisów umowy, jej korekta - po to, żeby odpowiadała zastanym realiom. Nie chodziło tu absolutnie o kwestie finansowe - to zostało ustalone i nie podlega wątpliwości. (...) Waldek zgodził się, że umowa wymaga poprawek, ale następnie stanowisko Bronwaldu się „usztywniło” i nie doszło do jej poprawienia. Konsekwencja tego jest jaka widać".
Wygląda więc na to, że podpisano marną umowę, której zmiana okazała się niemożliwa. Łapiński winą za (kolejny) koniec Secret Service oskarża Nowaka - ciekawe, co powiedziałby na to główny zainteresowany. Jego wypowiedzi możemy się jednak nie doczekać. W przypadku problemów z SS sprzed lat się w końcu nie doczekaliśmy, a minęło duuuużo czasu. "W tej sytuacji kontynuujemy działalność już bez logo SS i pewnie w trudniejszej sytuacji - ale robimy to świadomie", podsumowuje Łapiński.
[AKTUALIZACJA 2] Będą zwroty pieniędzy dla niezadowolonych, którzy wsparli SS na PolakPotrafi, a nie chcą otrzymywać pisma Pixel. Więcej - tutaj.
Tomasz Kutera