"Recenzja? Dopiero po premierze". Wydawcy boją się jakości własnych gier

"Recenzja? Dopiero po premierze". Wydawcy boją się jakości własnych gier

"Recenzja? Dopiero po premierze". Wydawcy boją się jakości własnych gier
marcindmjqtx
21.11.2014 12:53, aktualizacja: 15.01.2016 15:37

To, co dzieje się tej jesieni w branży, nadaje się na skecz Monty Pythona.

"Gdzie nasza recenzja Assassin's Creed Rogue? Nie ma, Ubisoft nadal nie wysłał nam gry do recenzji" - pisali w dzień premiery dziennikarze m.in. Forbesa, Gamespotu czy Polygonu. Niektórzy poczekali na przesyłkę, inni poszli do sklepu. Recenzje trafiły na łamy serwisów dopiero po kilku dniach, co w renomowanych amerykańskich serwisach nie zdarza się zbyt często. Sama gra zebrała raczej średnie oceny. Z drugiej strony chyba mało kto oczekiwał po niej cudów.

Jeszcze ciekawsza sytuacja miała miejsce w związku z Assassin's Creed Unity. Tu wprawdzie Ubisoft dostarczył grę odpowiednio wcześniej, ale ustanowił cokolwiek dziwne embargo, czyli termin, kiedy recenzja może się znaleźć w serwisie. Wyznaczono go na 11 listopada, czyli w dzień premiery. W samo południe, a więc nawet i 12 godzin po tym, jak gracze rozpoczęli przygodę w Paryżu (bo w temacie pojawienia się gry w sklepach takich restrykcji często nie ma, więc kto chciał, zaczął grać po północy).

Wyjątkowo późno. To już de facto embargo po premierze. Być może ostatnia broń Ubisoftu, by napaleni na Unity gracze pobiegli do sklepów zanim zapoznają się z treścią niezbyt pochlebnych recenzji - oceny były relatywnie wysokie, ale nie jak na grę z serii Assassin's Creed i standardy francuskiego koncernu. Redaktor Polygonu Ben Kuchera napisał wprost:

Nie ma istotnego powodu dla takiego embargo - to rażąco antykonsumenckie i prawdopodobnie obliczone na zdobycie pierwszej fali klientów kupujących grę w sklepie przed pojawieniem się recenzji. Embargo to umowa między wydawcą a medium i w zasadzie nie bywa łamane. Nie chodzi nawet o kary finansowe (sięgające setek tysięcy dolarów), ale dobre obyczaje i zaufanie między podmiotami tej samej branży. Wydawca ufa, że w zamian za wcześniejsze dostarczenie gry serwis dołoży starań, by ją należycie przetestować i wydać werdykt w ustalonym terminie. Ale oczywiście miło jest, kiedy termin wypada przed premierą. Embargo, co zauważa Kuchera, jest dobre również dla czytelników - gdyby go nie było, serwisy prześcigałyby się w jak najszybszym dostarczeniu recenzji, co zapewne doprowadziłoby do spadku ich jakości. A tak każdy serwis ma 1-2 tygodnie (niekiedy więcej) na przygotowanie tekstu.

Inkwizycja ponoć fajna

Dla mnie wcześniejszy termin embargo jest ewidentnym potwierdzeniem tego, jak mocny czuje się wydawca. Embargo na recenzje Dragon Age: Inkwizycja ustalono na 10 dni przed premierą i było dowodem na to, że wydawca jest pewny swego - ma mocny, sprawdzony produkt i wie, że recenzje pomogą mu uzyskać lepszą sprzedaż (pomińmy fakt, że na PC są problemy z graniem). Im bliżej premiery, tym pewność mniejsza. A gdy wydawca decyduje się na wyznaczenie embargo i premiery na ten sam dzień, to najwyraźniej przebiera nogami w strachu przed odebraniem gry przez media. No, chyba że jest Rockstarem i ma to wszystko w nosie, a większości mediów pozwala grać od premiery, bo wszyscy na kolejne GTA i tak czekają.

Żeby było zabawniej, dzień przed aferą z Asasynami kilka serwisów, m.in. IGN i Kotaku, poinformowało, że egzemplarzy recenzenckich Sonic Boom odmówiła im Sega. Nie trzeba być Sherlockiem, by domyślać się przyczyn takiego stanu rzeczy (z pierwszych recenzji wynika, że gra jest słaba).

Bardzo podoba mi się takie stanie frontem do czytelników i informowanie ich o zakulisowych problemach. Dlaczego zatem rzadko czytacie o tym na Polygamii i innych polskich serwisach? Bo czytać musielibyście zdecydowanie zbyt często. Rodzime media nie mają szans na podobne traktowanie jak największe światowe serwisy, co można zrozumieć - mniejszy zasięg, a co za tym idzie, mniejsza opiniotwórczość. Jest i tak nieźle, a polskie oddziały SCEE, Microsoftu, Ubisoftu, a także Cenega, CDP.pl i ConQuest dostarczają nam ważne gry odpowiednio wcześnie. Choć oczywiście nie zawsze i nie w przypadku wszystkich gier. Bywa, że trzeba wybierać, któremu medium wysłać grę w pierwszej kolejności, a kto dostanie dopiero po premierze, gdy kopii jest mało. Ale bywa i tak, że to centrala wysyła do Polski mało gier.

Bywają też i zachowania nieprofesjonalne i niezrozumiałe, jak odmowa wysłania gry do recenzji albo wysłanie kodu z adnotacją "ale wolę żebyście nie recenzowali" (gwałtu rety!). Już teraz uprzedzam, że z recenzją Dragon Age: Inkwizycja będziemy mocno spóźnieni - Electronic Arts z sobie tylko znanych powodów bojkotuje Polygamię (czy właściwie naszych czytelników, w końcu nie recenzujemy gier dla siebie) i nie wysyła do nas gier ani nawet informacji prasowych. Kupiliśmy więc Inkwizycję sami, gramy (mimo dużych problemów technicznych na PC), za spóźnioną recenzję mogę Was tylko przeprosić.

Chyba nigdy gry nie były recenzowane tak późno względem premiery jak w tym roku. A jest ku temu jeszcze jeden powód - po premierze nie działają lub działają z dużymi problemami. Embargo na recenzję DriveClub wypadało 7 października, wszyscy przygotowali teksty, dzień później zadebiutowała gra i nie działała jak należy. To samo z graniem online w Halo: The Master Chief Collection. Serwisy radzą sobie jak mogą, zmieniając ocenę, zwlekając z dopiskami o multi, edytując tekst po pojawieniu się patcha. Straszny bałagan.

Może mnie to denerwować, ale nie dziwię się wydawcom, którzy wolą dać grę do recenzji jakiemuś lifestyle'owemu magazynowi luźno związanemu z grami, zamiast dużemu serwisowi o grach. Ów magazyn napisze recenzję gry pod niedzielnego gracza, dla którego fajny będzie i nowy Asasyn, i FIFA, i Far Cry. A serwis napisze trzy newsy o tym, że gra nie działa na PC, patch jest opóźniony, grafika w pierwszej misji wygląda do kitu, a potem wypunktuje wszystkie wpadki w recenzji. Z tym że serwisowi wypada o tym wszystkim napisać tak czy siak, a magazyn napisze wtedy, gdy dostanie grę. I jak myślicie, do kogo wyśle ją wydawca?

Nie zakończę tekstu optymistycznym „będzie lepiej”. Polski rynek jest już na tyle duży, by na zjawiska typu „nie udostępniamy gry do recenzji. Tak, wiemy że to najlepsza gra na tę platformę” nie miały już miejsca. Dla Amerykanów, jak widać, podobne zjawiska są tak rzadkie, że aż warte opisania. Miło byłoby być aż tak rozpieszczanym. Pisanie o grach to świetne zajęcie, ale mogłoby być jeszcze lepsze.

Marcin Kosman

"Headshot" to nieregularny cykl komentarzy redakcyjnych, w których subiektywnie odnosimy się do najbardziej aktualnych tematów.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)