Quarantine Circular - recenzja po czasie na dwa głosy. Bliższe rozmowy trzeciego stopnia
Przeszliśmy w wolnej chwili, więc zgodnie z duchem gry - podyskutujmy.
09.04.2019 10:00
Adam: Okej, Asiu, najpierw ważne pytanie: Quarantine to Twój pierwszy Circular? Pierwsza gra Mike’a Bithella?
Asia: Tak.
Adam: A zatem - jak Ci się podobała?
Asia: Nie wiedziałam z początku, z czym to się je. Było też nieco dziwnie, nietypowo. Bo ani to klasyczne visual novel, ani tym bardziej przygodówka. Ale wciągnęło mnie bardzo. Miałam też wrażenie, że trzeba się mocno skupić na dialogach, że gra nic nie ułatwia. Jeśli umknie mi jakiś istotny element, podpowiedź, wskazówka, to sorry.Adam: Ja jestem tutaj nieco bardziej doświadczony, bo z konceptem Circularów - małych, samodzielnych produkcji science-fiction korzystających z zaplecza tradycyjnych tekstówek - spotkałem się wcześniej, ogrywając do eSzperacza Subsurface. I rzeczywiście: tym razem umiejetność analizy oraz wyciągania odpowiednich wniosków z prowadzonych rozmów jest kluczowa. Zabrakło za to delikatnych zagadek, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Czy zechciałabyś przybliżyć czytelnikom, jakie podłoże fabularne tutaj rozrysowano?Asia: W dużym skrócie i żeby za wiele nie zdradzić - w dalekiej przyszłości ludzkość cierpi na skutek tajemniczej zarazy. Grozi jej wyginięcie. Tymczasem na łodzi objętej kwarantanną, na której grupa naukowców próbuje opracować lek na chorobę, ląduje obcy statek. Obecni na pokładzie naukowcy i ochrona próbują dowiedzieć się, kim on jest i jakie są jego zamiary.Adam: Przez „jego” rozumiemy tutaj Gabriela, czyli pierwszego wizytatora spoza naszej planety. Postać napisaną dość niejednoznacznie, ponieważ to od naszych dialogów zależeć będzie przebieg następnej doby na pokładzie statku. Wcielamy się w kilka postaci i poprzez kolejne konwersacje próbujemy ustalić prawdziwy powód niespodziewanej "inwazji". I tutaj ogromne brawa dla pana Bithella, gdyż w maksymalnie trzygodzinnej przygodzie udało mu się zawrzeć iluzję tak wielu rozgałęzień narracyjnych, że David Cage powinien skrzętnie wszystko notować. Staramy się nie psuć za wiele, ale muszę zapytać: jakie wrażenie na Tobie zrobił Gabriel? Jakie emocje budził?Asia: To skomplikowane, bo mam wrażenie, że trochę mogliśmy kształtować jego podejście do ludzi i od moich wyborów zależało, czy był przyjaźnie nastawiony, czy nie. Był niepokojący, ale też zaskakująco ludzki. Cieszę się, że Bithell nie starał się oddać obcej nam psychiki, że nie silił się na zrobienie z niego istoty kierującej się jakimiś absurdalnymi motywami. Gabriel wyglądał jak połączenie insekta z Garrusem, ale był bardzo autentyczny. Chociaż muszę przyznać, że do końca nie jestem przekonana, czy wszystko, co mi powiedział, było prawdą.
Zresztą moje podejście do niego ewoluowało w trakcie gry. Najpierw byłam hurraoptymistyczna i chciałam zapewnić go o tym, że może mi ufać. Ale z czasem zaczęłam rozumieć podejście jednej z najbardziej sceptycznych i skomplikowanych postaci - oficer ochrony.Adam: Nie da się ukryć, że gra próbuje pędzić do „wielkiego” finału, w którym podejmiemy najważniejszą decyzję, ale przeciwnie do poprzedniego Circular - nie odrywa wyboru na końcu od wyborów wcześniejszych. Trafiło chyba na dwoje podobnych ludzi, bo moje wrażenia były w sumie podobne. Zastanawiam się, czy przez chęć pokazania humanistycznych ideałów nie skrzywdziłem niewinnych. Ale również podejmowałem takie decyzje, jakie podejmowaliby poszczególni bohaterowie, pozbawieni wszystkowidzącego kontekstu. Quarantine prawie nigdy nie woli „pokazywania” ważnych wydarzeń od opowiadania o nich, dlatego autor daje kredyt zaufania odbiorcom. Że będą potrafili się wczuć jak w książkę. Rozumiem, że ty potrafiłaś.
Asia: Tak, potrafiłam i ta zmiana punktu widzenia nie była dla mnie bolesna. Zazwyczaj tak jest, że mamy jakąś ulubioną postać i w momencie gdy gra zmusza nas do doświadczenia czegoś z perspektywy kogoś innego, czujemy sprzeciw. Nie chce nam się grać: "dajcie mi X/Y, a nie to coś". A tutaj udało się tego uniknąć, ponieważ postacie były z jednej strony dobrze zarysowane, z drugiej - nieprzerysowane.
Adam: Gra daje nam opcję dokładnego zrozumienia KAŻDEGO poza samym Gabrielem. I mózg szybko rozumie, że będzie potrzebował tych odmiennych perspektyw pod sam koniec. Miałem podobnie zatem.
Wydaje mi się, że pierwotna idea Circularów powoli idzie w odstawkę. Bithell nie będzie chciał raczej kontynuować Quarantine czymś z mniejszą elastycznością dialogową. Raczej w drugą stronę - zaczną wyraźnie rosnąć. Ale póki jesteśmy w takim momencie, to jak cię przekonuje wybrany format? Niemal nieistniejąca oprawa audiowizualna i ślamazarne sprawdzanie opcji dyskusyjnych? To twoim zdaniem jeszcze visual novel czy już pełnoprawna „tekstówka”? No i jak zapatrujesz się na kolejne Circulary?
Asia: To visual novel z takim intelektualistycznym zacięciem. Nie skupiamy się na dramie pojedynczej postaci, a obserwujemy dynamikę relacji wewnątrz grupy. I w tle jest coś dużego, co jednak nie tylko stanowi dekorację, ale jest częścią rozgrywki. To niełatwe doświadczenie, ale pozostawiające wiele pytań. Czy sięgnę po kolejne Circulary? Tak, chociaż... głupio mi się przyznać, ale chciałabym, by było w tym więcej emocji. Więcej przeżyć. Trochę dramatu na poziomie ludzkim, a nie globalnym. Lubię, jak scenarzyści wytrząsają z postaci prawdę na ich temat, jak obnażają ich słabości. Tutaj mi tego trochę zabrakło.Adam: Mnie się wydaje, że to świadoma decyzja. Że w świecie przeżartym przez emocjonalność Telltale, Dontnod, Quantic Dream ktoś próbuje zrobić podobne założenia w zupełnie innym stylu. I trochę temu komuś jestem wdzięczny, bo takie ma być indie - inne trochę.
Zawsze możesz jeszcze nadrobić pierwszą odsłonę cyklu, gdzie... nie ma ani jednej postaci ludzkiej.
Asia: Whooaaa, serio? Muszę sprawdzić.