Pure Farming 2018 - recenzja. Kombajnem i obornikiem
Prawie że rolnicza epopeja.
Spośród gier, które z mniejszym lub większym sukcesem naśladują prawdziwe zawody, „symulatory farmy” (i ciężarówek) wydają się tymi, w które włożono najwięcej serca i wysiłku. I pieniędzy, bo mimo swojego dziwnego uroku, wszelkie symulatory niemieckiego policjanta czy tam innego strażaka są zwyczajnie biedne.
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: Ice Flames
Wydawca: Techland Publishing
Wersja PL: Tak
Data premiery: 13.03.2018
Wymagania: Windows 7 - 10, Intel i5 2,3 GHz, 4 GB RAM, Intel HD 4600, Nvidia GTX 560
Grę do recenzji udostępnił wydawca. Graliśmy na PC. Obrazki pochodzą od redakcji.
Jednocześnie zawsze jest tak, że czegoś tym farmerskim grom brakuje. Zawsze mają jakieś niedociągnięcia, które może nie psują odbioru całości, ale zostawiają pewien niesmak. Takie wypowiedziane w myślach: „Dlaczego oni tego nie dodali? Przecież to takie oczywiste”. Taką grą był recenzowany przeze mnie Farming Simulator 17 i dokładnie taką jest też Pure Farming 2018.Porównywanie tych dwóch tytułów jest jak najbardziej naturalne. Wszak twórcy obu chwalą się wiernym oddaniem pracy rolnika, licznymi maszynami na licencjach i dużym światem, w którym zawsze jest co robić. I w dużej mierze są to gry niemal identyczne, a jednocześnie nieco różniące się od siebie detalami.W Pure Farming mamy na przykład kampanię fabularną, w której bohater rzuca pracę w korporacji, by przejąć po zmarłym dziadku gospodarstwo. Nie liczcie jednak na choćby namiastkę tego, co oferowało Stardew Valley (tam też dostawaliśmy farmę w „spadku”). Nie będziemy poznawać mieszkańców Montany, gdzie ma miejsce historia, nie odkryjemy jej tajemnic i nie poznamy przyszłej żony. Zamiast tego będziemy spłacać kredyt, czyli jak w prawdziwym życiu.Gospodarstwo to kilka podstawowych maszyn rolniczych i parę pól, gdzie na jednym czeka na nas dojrzała pszenica. Wsiadamy zatem do kombajnu, podłączamy odpowiednie urządzenie i ruszamy zebrać plony. Tutaj zaczyna się typowa dla gatunku rozgrywka, czyli zasuwanie po polu i koszenie zboża. Kombajn, poza tym, że zbiera, wypluwa też z siebie słomę, którą możemy potem zebrać i przerobić na paszę dla zwierząt albo wykorzystać przy produkcji nawozu. Ot, bardzo klasycznie i nudno, ale z drugiej strony – czego spodziewać się po grze naśladującej pracę na roli? Przecież nagle spod ziemi nie wyskoczy na nas wielki czerw, którego trzeba będzie ubić.Później pole trzeba zaorać albo zrekultywować i zasiać czymś innym. A jak nam się znudzi, to możemy zlecić niewygodne zadania pracownikowi i samemu zająć się na przykład hodowlą zwierząt, ewentualnie zainwestować w źródła energii odnawialnej pod postacią wiatraków albo paneli fotowoltaicznych (tak się to pisze, panowie deweloperzy, nie – „fotowoltanicznych”). Albo wsiąść w samolot i polecieć do, dajmy na to, Włoch, gdzie pomożemy lokalnym rolnikom w zbiorach oliwek i nawiążemy kontakty handlowe.Tutaj wychodzą dwie największe różnice między na pierwszy rzut oka identycznymi grami. Pure Farming wydaje się być bardziej przystępne. Nie musimy dbać o cykl kolejnych zasiewów, tylko po prostu sadzimy to, na co w danej chwili mamy ochotę. Wiele rzeczy dzieje się też, w pewnym sensie, automatycznie. Oczywiście możemy mieszać paszę dla zwierząt, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by kupić im w sklepie gotową karmę. Nie musimy jej też ręcznie przesypywać do koryt – wystarczy podjechać pickupem, wcisnąć odpowiedni przycisk na klawiaturze i tyle. A jeśli zupełnie nam się nie chce, możemy zająć się hodowlą królików czy kur, które nie wymagają żadnej opieki.W grze studia Ice Flames mamy też większą różnorodność prac, czyli wspomniane już latanie po świecie czy inwestycje w energię odnawialną. Ktoś też pomyślał i dał nam tablet, z poziomu którego mamy dostęp do najważniejszych informacji dotyczących naszych upraw czy hodowli albo danych finansowych. A poza kampanią mamy też możliwość swobodnej rozgrywki oraz system wyzwań, gdzie w określonym czasie musimy wykonać jakieś prace.To wszystko powoduje, że w Pure Farming gra się bardzo przyjemnie, choć nie spodziewajcie się nie wiadomo czego. Większość rozgrywki to ogarnianie pól uprawnych, doglądanie inwentarza i wycieczki do sklepu z maszynami. Wszystko jest bardzo niezobowiązujące i nawet za mocno nie absorbuje. Przyznam się szczerze, że na jednym monitorze miałem odpaloną grę i jeździłem z pługiem po polu, a na drugim leciał serial na Netfliksie. Nie traciłem nic ani z zabawy, ani z serialu i to nie jest wada, choć tych tytuł nie jest pozbawiony.Przede wszystkim widać mniejszy niż w przypadku konkurencji budżet. Przejawia się to nie tylko w licencjach na sprzęt, gdzie nie ujrzymy takich marek jak John Deere czy New Holland, ale też w ogólnych odczuciach z rozgrywki. Pojazdy zachowują się jakby miały gumowe zawieszenie i kiwają się przy najdrobniejszych zakrętach, są też mniej szczegółowo odwzorowane, a tekstury kabin mają niższą rozdzielczość.Grafika też momentami nie domaga. O ile same maszyny prezentują w miarę dobry poziom, to tła są dziwnie rozmyte, a najbliższa okolica wygląda, jakby była modelowana 4, 5 lat temu. Kuleją też same mapy, którymi tak chwalili się deweloperzy. Owszem, jest ich kilka – Montana, Włochy, Japonia, Ameryka Południowa, Niemcy (jako DLC) ale tylko ta pierwsza jest rozbudowana. Pozostałe to niewielkie fragmenty, na których ledwo mieści się gospodarstwo, jedno czy dwa pola i sklep. To zróżnicowanie z jednej strony jest miłe, ale może lepiej było skupić się na dwóch dużych mapach, a kolejne dodawać w DLC?Przydałby się też multiplayer, bo wbrew pozorom wspólna zabawa w rolników, jak pokazał Farming Simulator 17, potrafi sprawić dużo frajdy zarówno jeśli chodzi o wygłupy, jak i poważne prowadzenie gospodarstwa rolnego.
Do tego dochodzą różne mniejsze potknięcia. Błędnie napisane panele fotowoltaiczne, niewidzialne ściany pojawiające się w zupełnie niespodziewanych miejscach, dziwne zawieszanie się pojazdów w wiatach albo ich grzęźnięcie w pozbawionym przeszkód terenie. Niby drobiazgi, które nie uprzykrzają (a już tym bardziej nie uniemożliwiają) rozgrywki, ale zostawiające to, o czym pisałem na początku – uczucie niedosytu i ciągłą myśl, że gramy w produkt nieco wybrakowany, a może lepiej: nieoszlifowany.I właśnie tego Pure Farming 2018 zabrakło do pełnej czwórki i oceny „Warto”. Dopracowania i jakiejś konkretniejszej wizji, bo grając odniosłem wrażenie, że twórcy chcieli upchnąć w swojej grze jak najwięcej „bajerów”, zamiast skupić się na kilku, za to dopieszczonych, elementach i kolejne dodawać czy to w formie aktualizacji, czy DLC. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się dobrze i jeśli ktoś szuka niezobowiązującego i przystępnego symulatora gospodarstwa, powinien z grą Ice Flames się zapoznać.