Gra jest banalnie prosta. Zapomnijcie o jakiejkolwiek fabule, to nie ten adres. Jest dzielny kosmonauta, są hordy obcych-zombie i czternaście planet do uratowania (właściwie to siedem planet i siedem księżyców, ale kto by się tam przejmował szczegółami). No dobrze, z tym ratowaniem to może lekka przesada, bo zasadniczo nie da się tego zrobić. Każda rozgrywka kończy się śmiercią Bohatera pod nieustającym naporem Przeciwników. W grze chodzi więc o to, by utrzymać się przy życiu jak najdłużej, przy okazji zdobywając medale za określone osiągnięcia (konkretna liczba punktów, zabitych przeciwników itp.). Dzięki nim właśnie odblokowywane są kolejne poziomy.
A jak się w to gra? Nieskomplikowanie. Każda planeta to zasadniczo coś w rodzaju platformy kosmicznej, po której poruszać się można zarówno w poziomie, jak i w pionie. Przeciwnicy (w kilku całkiem zróżnicowanych rodzajach) falami pojawiają się w określonych punktach planszy. Cała zabawa polega na odpowiednim manewrowaniu między hordami wrogów, jednocześnie wykańczając ich nieustającym gradem kul. Z czasem pojawiają się także piły tarczowe i lasery, których również trzeba unikać, co tylko utrudnia i ubarwia rozgrywkę. Ot i wszystko.
Alien Zombie Death (PSP Mini) Trailer
Tomasz Kutera
