PS4K bez tytułów na wyłączność? Tak, jeśli wierzyć najnowszym plotkom
Jeśli informacja okaże się prawdziwa to znaczy, że Sony nie zamierza porzucać „starej” konsoli i jednak myśli o tych wszystkich, którzy ją kupili i nie zamierzają wymieniać sprzętu.
Kiedy w drugiej połowie marca pojawiły się pierwsze plotki o tym, że Sony pracuje nad usprawnioną wersją PlayStation 4 w sieci zawrzało. Części komentujących pomysł się podobał, inni byli wściekli. W końcu od premiery „podstawowej” konsoli nie minęły jeszcze trzy lata, a już wychodzi nowa, lepsza. Innym zarzutem był fakt, że po ewentualnej premierze PS4K, jak przyjęło się nazywać podrasowaną konsolę, poprzedniczka będzie traktowana po macoszemu i gry na nią będą albo niedopracowane, albo wręcz ich zabraknie. O wszystkim wypowiedział się nawet CEO Kaz Hirai na swoim fake'owym Twitterze:
Okazuje się, że wcale tak nie będzie, przynajmniej jeśli źródła serwisu GiantBomb są wiarygodne. Sony podobno przygotowało specjalne wytyczne dla deweloperów robiących gry na PS4K. Według zawartych w nich informacji tytuły wypuszczane na NEO (nazwa kodowa PS4K) nie mogą być na wyłączność dla nowej konsoli, ani oferować czegoś, czego nie będzie na PS4. Wynika to z faktu, że NEO nie ma zastąpić, a jedynie uzupełnić PlayStation 4. Będzie zatem korzystało z tych samych serwerów i PS Store’a, a w przypadku zakupu nowej konsoli posiadacze poprzedniczki zachowają kupione już tytuły. Odstępstwem od tej reguły mogą być tylko sytuacje, w których dana funkcjonalność działa lokalnie, na przykład jeśli gra na PS4 oferuje tryb kooperacji na podzielonym ekranie dla czterech graczy, PS4K może oferować to samo, ale dla ośmiu. Kiedy jednak będziemy grać po sieci, ograniczy nas moc podstawowej konsoli.
Obie wersje nie mogą się też różnić pod kątem obsługiwanych peryferiów. Oznacza to, że nie ma co liczyć na podrasowane PlayStation VR dla NEO, czy nawet specjalne tryby wirtualnej rzeczywistości działające tylko z nową konsolą. Dokumenty nie zawierają żadnych informacji na temat współpracy z samymi goglami, zatem ciężko określić, czy dzięki większej mocy obliczeniowej obejdzie się bez specjalnej przystawki sprzedawanej w komplecie z urządzeniem.
Skoro już przy mocy obliczeniowej jesteśmy, to wyciekła też domniemana specyfikacja NEO. Procesor AMD podkręcono z 1,6 GHz do 2,1 GHz. Lekko przyspieszono też układ odpowiedzialny za grafikę – częstotliwość taktowania wyniesie tutj 911 MHz, ale jednostek obliczeniowych będzie dwa razy więcej, czyli 36. W końcu, do 218 GB/s zwiększono też przepustowość pamięci.
To wszystko ma zapewnić nowemu sprzętowi możliwość wyświetlania gier w rozdzielczości 4K, jednak nie jest to wymóg. Ważna natomiast jest liczba klatek na sekundę. Sony wymaga, aby gry na NEO wyświetlały ich przynajmniej tyle, ile te na PS4. Ponadto od października tego roku każda gra wypuszczana na systemy Sony ma obsługiwać zarówno „stare” PS4, jak i PS4K, a tytuły wydane we wrześniu obowiązkowo mają dostać łatki zapewniające kompatybilność. Jeśli chodzi natomiast o starsze produkcje, firma daje wybór deweloperom – mogą „podrasować” swoje gry, albo zostawić je w obecnym stanie.
To wszystko oczywiście plotki, a Sony nie zabiera na razie głosu w całej sprawie. Sam jednak nie wiem, co o pomyśle sądzić, jeśli okaże się prawdziwy. Z jednej strony, jako użytkownik przede wszystkim pecetów, jestem przyzwyczajony do tego, że co jakiś czas muszę wymieniać poszczególne podzespoły, a nawet cały komputer. Z drugiej natomiast, główną zaletą konsol od zawsze było właśnie to, że przez całą generację użytkownicy nie musieli martwić się o kwestie kompatybilności, czy wymagań sprzętowych. Jeśli coś było robione na konsolę, to w większości przypadków działało. Dlatego na przykład ucieszyła mnie wypowiedź Phila Spencera o tym, że Xbox One jednak nie będzie miał możliwości wymiany podzespołów.
[Źródło: GiantBomb]