Jeden z przedstawicieli THQ, Danny Bilson, stwierdził podczas zakończonych już targów GDC 2011, że to, czy inSane będzie trylogią, uzależnione jest w całości od sukcesu pierwszej części:
Mamy aspiracje, by stworzyć z inSane trylogię. Ale jeśli pierwszej grze się nie powiedzie, nie zrobimy tego. To proste. Bilson powołał się przemysł filmowy, podając za przykład między innymi serię Matrix - gdyby pierwsza jej odsłona okazała się klapą, dwie kolejne nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Dla THQ najważniejsza jest ponoć jakość - jeśli "jedynka" okaże się dobra, zaczną się prace nad drugą częścią, a gdy ta również odniesie sukces, producenci zabiorą się za ostatnią odsłonę trylogii.
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie od początku takie podejście wydawało się najbardziej logiczne. Po co więc THQ jeszcze pod koniec ubiegłego roku wieszczyło, że inSane na pewno przerodzi się w trylogię? Czyżby dopiero teraz włodarze firmy zaczęli realistycznie patrzeć na otaczający ich świat?
[via Joystiq]
Adrian Palma