Przyszłość dystrybucji gier. Eksperci nie mają wątpliwości
Cyfrowa dystrybucja gier ma swoje niewątpliwe zalety. Przede wszystkim dany tytuł można zakupić błyskawicznie, co jest z pewnością wygodne. Są jednak też wady, o których co jakiś czas się przekonujemy. W internecie nic nie ginie? Nieprawda.
13.04.2023 | aktual.: 23.01.2024 16:00
Cyfrowa dystrybucja gier to trend, który prawdopodobnie nie zostanie odwrócony. Według firmy badawczej Newzoo w 2022 r. 98 proc. dochodów ze sprzedaży gier na PC pochodził oz dystrybucji cyfrowej. W konsolach sytuacja wygląda nieco inaczej - tu cyfrowa dystrybucja przełożyła się na 70 proc. dochodów. Według ERA, brytyjskiej organizacji, która zajmuje się śledzeniem sprzedaży mediów, w 2022 r. proporcje sprzedaży cyfrowej do fizycznej wynosiły mniej więcej 90 do 10. Eksperci z branży gier są przekonani co do tego, że pudełka przechodzą do historii.
- Nie ma odwrotu od dystrybucji cyfrowej, jest nieporównywalnie prostsza, bardziej opłacalna i przyjazna dla środowiska. Pudełkowa dystrybucja gier nie ma sensu. Pewnej liczbie graczy zależy na posiadaniu czegoś fizycznego, ale to nie musi być nośnik z grą, tylko materiały takie jak komiks, książka, gadżety - już teraz będące największą zachętą dla edycji kolekcjonerskich - mówi Paweł Brągoszewski, wiceprezes Play2Chill.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gracze cenią sobie komfort
Cyfrowa dystrybucja gier kusi komfortem i szybkością realizacji zamówień. Nie musimy czekać na dostawę paczki ani stać w kolejce do kasy, by kupić daną produkcję. Wystarczy kilka kliknięć i gra się instaluje. Przy odpowiednio szybkim łączu od zakupu do uruchomienia gry AAA dzieli nas czasem tylko kilka minut.
Popularności cyfrowej sprzedaży gier dodają też częste wyprzedaże. Sklepy lub wydawcy przeceniają często dziesiątki, a nawet setki tytułów jednocześnie, co pozwala na spore oszczędności. Gry w pudełkach "trzymają" ceny w sklepach stacjonarnych zaskakująco długo. Dodatkowym plusem cyfrowej sprzedaży gier są mniejsze koszty studiów je tworzących, co znacząco wpływa na rozwój rynku gier indie. Mimo to trudno wieszczyć koniec pudełkowej dystrybucji gier.
- Dla małych deweloperów dystrybucja cyfrowa jest jedyną drogą. Małe czy nawet jednoosobowe studia, pozbawione wsparcia wydawcy, mogą dzięki temu trafiać bezpośrednio do graczy. Także duzi gracze, zarówno ze względu na wygodę, jak i koszty czy marginalizację piractwa, doceniają tę formę sprzedaży swoich tytułów. Natomiast cały czas są i będą osoby, które cenią możliwość postawienia sobie na półce ładnego opakowania z grą. Dlatego cyfrowa dystrybucja nie wyprze całkowicie pudełek, tak jak dostępna w sieci muzyka nie spowodowała zniknięcia płyt - uważa Mateusz Śmieżewski, dyrektor generalny GAMIVO.
Na cyfrową dystrybucję przerzucają się także producenci konsol. W końcu zarówno PlayStation 5, jak i Xbox Series dostępne są w wersji bez napędów optycznych. Sony i Microsoft stworzyli te urządzenia z myślą o klientach, którzy nie są zainteresowani kupowaniem płyt z grami.
- Wydaję mi się, że opłacalność zajmowania się w ogóle wydawaniem pudełek, nawet w ograniczonych nakładach, nie będzie się opłacać z punktu widzenia biznesowego, więc coraz więcej wydawców, nie będzie sobie zawracać tym głowy. Ogromna liczba tytułów, zwłaszcza na rynku indie, gdzie mamy niskie budżety i małe studia, jest digital-only. W tej generacji producenci postawili na oferowanie także nieco tańszych konsoli digital-only jak beznapędowe PS5 czy Xbox Series S. Duże tytuły AAA na pewno będą jeszcze przez pewien czas pojawiać się w wersji fizycznej, choćby dlatego, że sprzedają je także retailerzy spoza branży, ale na pewno dążymy do sytuacji, gdzie pudełka być może staną się czymś bardziej dla kolekcjonerów, niż dla masowego odbiorcy - twierdzi Marcin Zaleński, prezes zarządu w Image Power.
Gry wycofane ze sprzedaży - jak sobie z tym radzić?
Cyfrowa dystrybucja ma dużą wadę, którą odczuwają przede wszystkim fani starszych platform. Zamykanie platform sprzedaży gier na daną konsolę w zestawieniu z brakiem dostępu do danych tytułów w formie fizycznej sprawiają, że niektóre gry mogą "przepaść" na zawsze. Jeśli mowa o prawdziwych hitach i dużych wydawcach, często decydują się oni na reedycje wybranych gier.
Gorzej ma się sytuacja w przypadku mniejszych tytułów, które mogą całkowicie zniknąć z dystrybucji. Taka sytuacja może pchnąć fanów do pobrania gry z nielegalnego źródła. Jest to niebezpieczne, ale łatwo sobie wyobrazić, że osoba, która nie ma możliwości pozyskania tytułu z dawnych lat legalnie, po prostu go piraci.
- Nintendo oferuje część swoich retro tytułów w ramach abonamentu. Bethesda ostatnio zaczęła udostępniać stare tytuły np. wcześniejsze odsłony cyklu Elder Scrolls, zupełnie za darmo. Dużo wydawców proponuje kompilacje swoich największych tytułów przystosowane do nowych platform. Widzimy w sklepach cyfrowych liczne wydania zbiorcze tytułów dużych wydawców z czasów automatów czy retro konsol. Myślę, że obawiać się można o mniej znaczące historycznie, mniej znane produkcje. Niektóre staną się abandonware, czyli nikt nie będzie dochodził do nich praw, inne zawisną w prawnym limbo. Inne po prostu znikną z powodu tego, że właściciele praw nie będą się interesowali ich wznawianiem - mówi Marcin Zaleński, prezes zarządu w Image Power.
Zobacz także
Cyfrowa dystrybucja to pieniądze dla wydawców
Rezygnacja z fizycznej dystrybucji gier zwiększa dochód wydawcy. Paweł Brągosewski z Play2Chill szacuje, że w przypadku pudełkowej sprzedaży gier wydawca może otrzymywać nawet mniej niż 50 proc. ceny pudełkowej, podczas gdy w dystrybucji cyfrowej marża platformy wynosi ok. 30 proc. dla Steam czy sklepów Xbox lub Nintendo i tylko 12 proc. dla Epic Games Store.
- Nie da się porównać tak do końca obu form dystrybucji. Fizyczna sprzedaż to też efekt marketingowy, dzisiaj, kiedy obie formy dystrybucji egzystują równolegle, ma ona także wpływ na sprzedaż cyfrową. Dodatkowo koszt wyróżnienia się i pokazania w gigantycznym katalogu cyfrowym jest coraz większy, a jednak dystrybucja fizyczna mocno ten proces wspomaga. Mimo wszystko dystrybucja cyfrowa to jest "złoto" dla wydawców - twierdzi Tomasz Mazur, prezes Forestlight Games.
Cyfrowo nie kupujemy gry a "prawo" do grania w nią
Gracze pozwolili platformom dystrybucyjnym poczuć się pewnie. Zgodzili się oni na warunki, w których oddają pieniądze nie za produkt, a za prawo do korzystania z niego. Czy branża gier nie dotarła do punktu, w którym jesteśmy w pełni zależni od działania danej platformy?
- Tak, dotarliśmy do tego punktu, tylko gracze nie zdają sobie z tego sprawy i dopóki wszystko działa nie ma to znaczenia, bo liczy się dla nich przede wszystkim wygoda, którą oferuje dystrybucja cyfrowa - podsumowuje krótko Mateusz Bilko, Head of Marketing Gaming Factory.
Karol Kołtowski, dziennikarz Polygamii