Przyjemnie i z humorem - graliśmy w The Adventures of Tintin: Secret of the Unicorn
Jeden z budynków znajdujących się obok Château de Cheverny, piękna sala z drewnianym sufitem, 11 stanowisk z konsolami. Do tego Kinect i Move - tak Ubisoft pokazywało nam grę The Adventures of Tintin: The Secret of the Unicorn.
02.10.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55
O tym, jak ważnym dla wielu Europejczyków bohaterem jest Tintin i dlaczego dwa duże nazwiska branży filmowej postanowiły nakręcić o nim trójwymiarowy film, pisaliśmy przy okazji krótkiego przedstawienia tej niezwykle ciekawej i sympatycznej postaci. Ale to nie sam Tintin, ale gra z jego udziałem była powodem, dla którego Ubisoft zabrało nas w inny rejon Europy. Zobaczcie, jak grało się w nadchodzącą wielkimi krokami platformówkę od Ubi.
Historia gry Produkcja zajęła około trzech lat. Twórcy zaczęli od gruntownego zapoznania się z wszystkimi 24 tomami komiksu o przygodach Tintina. Było to konieczne, by zrozumieć, a przede wszystkim dowiedzieć się, jak z upływem czasu zmieniał się bohater. Osią gry zostały trzy tomy komiksu - „Krab o złotych szczypcach”, „Tajemnica jednorożca” oraz „Skarb Szkarłatnego Rackhama”. Fachowcy z Ubisoftu współpracowali z ekipą odpowiedzialną za film, odwiedzając między innymi Nową Zelandię i Los Angeles - wszystko po to, by spotkać się zarówno ze Stevenem Spielbergiem, jak i Peterem Jacksonem. Filmowa będzie również oprawa gry - za muzykę odpowiada licząca 60 osób orkiestra, a sesje motion capture robiono w tej samej technice co sesje w filmie (20 kamer dookoła pokoju, w którym nagrywano - każdy z ruchów zarejestrowany w trzech wymiarach).
Co to właściwie za gra? Moim pierwszym skojarzeniem było Shadow Complex. Chodzi głównie o kwestię oprawy i sposobu poruszania się. Sporo tu też klasycznego Prince of Persia, polanego jednak gęstym sosem znanego z komiksów humoru. Oczywiście bazuję na fragmentach, które nam pokazano - część obrazków pozwala sądzić, że niektóre etapy nie będą wyglądać jak platformówka 2D, ale jak wiele ich będzie, uda się zweryfikować dopiero podczas zabawy z pełną wersją gry. Tryb opowieści ma być najbardziej zbliżony do historii pokazanej w filmie. Sprytny, choć popularny zabieg - dzieciaki wyjdą z kin i od razu będą chciały wcielić się w nowego idola, zaciągną więc rodziców do sklepu. A tam bach, gra już będzie na nich czekać (premiera 6 dni przed premierą filmu).
Polygamia.pl: Pokaz The Adventures of Tintin: Secret of the Unicorn
Poza fragmentem opowieści mogłem sprawdzić tryb kooperacji, gdzie dwóch graczy bawi się wspólnie na jednym ekranie, pokonując całą masę zagadek, przesuwając dźwignie czy stając na przyciskach umieszczonych na podłodze. Jedna z plansz dotyczyła dwóch jegomościów z parasolami, inna angażowała do zabawy dwa sympatyczne, zabawne pieski. To naprawdę świetna sprawa - szczególnie jeśli macie w domu dziecko i chcecie się z nim pobawić. Oczywiście można grać również samemu, przy czym działa to w sposób podobny do gier z serii LEGO. Po prostu w odpowiednich momentach zmieniamy postać, którą chcemy sterować.
Zdecydowano się również na wykorzystanie kontrolerów ruchu, przy czym miałem okazję przetestować dwie plansze obsługujące kinecta i move'a. Pierwszą z nich były powietrzne starcia, drugą strzelanie z procy podczas jazdy na motorze z bocznym koszem. Samolotem świetnie sterowało się za pomocą kontrolera Microsoftu, lepszym do strzelania okazała się natomiast różdżka - ale w obu przypadkach dało się we wszystko komfortowo grać. Ludzie wyglądali na zadowolonych, a przecież o to chodzi. Podobne plansze mają znaleźć się również w trybie opowieści, nam pokazano te etapy jako wyzwania, w których zdobywa się punkty. Pomachamy również wii remote'em, bo gra trafi na stacjonarną platformę Nintendo.
Jest też i trójwymiarowa wersja na 3DS-a, przy czym etapy platformowe wyglądały bardzo podobnie do tych znanych z dużych konsol. Może to właśnie kieszonkowy sprzęt będzie najlepszą platformą do tego typu zabawy? Trzeci wymiar był delikatny i nie męczył oczu - to lubię.
Po pierwsze - nie zabijaj Jeśli znacie którąkolwiek z przygód Tintina, czy to komiksowych czy kreskówkowych, na pewno pamiętacie, że bohater używa broni, ale nigdy nie zabija swoich przeciwników. Potrafi na przykład wykorzystać karabin, by strzelić obok wroga, podbić tym samym kulą garść piasku i oślepić przeciwnika. Podobnie sprawa wygląda z walką wręcz - wrogowie są jedynie ogłuszani, nigdy wykańczani. Identycznie będzie w grze, przy czym wykorzystamy wiele różnych sposobów na pozbycie się przeciwników, wykorzystamy też otoczenie czy znalezione przedmioty. Na jednym z poziomów rzucałem na przykład plażową piłką, odbijając ją od ścian w taki sposób, by znajdujący się na platformie wyżej wróg dostał nią dokładnie w głowę.
Czy warto czekać? Gra dostanie znaczek PEGI 12 i 20 października trafi na PC, 360, Wii, PS3 i 3DS-a. Twórcy doskonale wiedzą, że dzisiejsi trzydziestolatkowie z Europy doskonale znają przygody Tintina i w związku z premierą kasowego filmu na pewno będą chcieli pokazać swoim dzieciakom ten sympatyczny świat znany z komiksów. I choć w Polsce pewnie mało kto sięgnie po pudełkową grę, która wygląda raczej jak tytuł przeznaczony do cyfrowej dystrybucji, to Francuzi, Duńczycy, Belgowie czy Szwedzi chętnie spędzą z grą 18-20 godzin (bo tyle ma oferować zabawa we wszystkich trybach).
Ubisoft na pewno nie odwalił fuszerki, bo wszystko wykonane jest ładnie i schludnie, motyw przewodni i muzyka z gry wpadają w ucho, a grę okraszono fajnym humorem. W wirtualne przygody Tintina gra się naprawdę przyjemnie i chętnie sprawdzę całość w zaciszu własnego domu. A o tym, że produkcja ta nie ma najmniejszych szans w starciu z hitami nadchodzącej jesieni, chyba wszyscy wiemy. Tak czy inaczej, ja na pokazie bawiłem się fajnie, choć to na pewno nie jest najlepsza platformówka ostatnich lat.
Paweł Winiarski