Przychodzi klient do sklepu konsolowego
W lutym linkowaliśmy do tekstu przedstawiającego kulisy funkcjonowania polskich sklepów konsolowych. A jak wygląda druga strona medalu, to znaczy klienci? Ten sam autor postanowił spisać swoje dotychczasowe doświadczenia.
Cytując ze wstępu:
Przez kilka lat obsługiwania przeróżnych osób wykrystalizował się w mojej świadomości obraz klienta idealnego. Przychodzi, mówi dzień dobry, wie dokładnie czego chce i ile to kosztuje, ewentualnie waha się pomiędzy dwoma/trzema pozycjami i prosi o fachową poradę "co lepsze". Płaci, żegna się, wychodzi, ewentualnie zostaje na krótką gadkę na poziomie. Cała operacja sprzedaży przechodzi szybko i sprawnie, a obie strony są zadowolone. Niestety, na moje nieszczęście odsetek takich klientów waha się w okolicach 20-25%. Cała reszta niestety jest, delikatnie mówiąc, problematyczna. Postaram się po kolei przedstawić główne gatunki człowieka kupującego(często mylony z myślącym). Linkowany tekst powinien dać wam odpowiedź, czy kwalifikujecie się do jednego z poniższych gatunków:
- Cwaniaczek vel "ura bura jelenia góra".
- Byli emigranci, czyli "a u nas w UK"
- Rozbitkowie z serialu Lost, po naszemu - Zagubieni
- Allegrowicze
- Znawcy tematu, czyli gówno się Pan znasz panie sprzedawco
- Językoznawcy
- Państwo z wyższych sfer
Rzecz gorzka, ale nikt nigdy nie powiedział, że bycie sprzedawcą to łatwe zajęcie. Ja ze swoim akcentem mam chyba najbliżej do kategorii "językoznawcy".
[via Shingames]