Proun to zasadniczo gra wyścigowa, w której gracz (bądź gracze, bo na jednym ekranie bawić się można nawet w cztery osoby) kontroluje kulkę toczącą się po rurce. Niespecjalnie można przyspieszać, trasa też jest zawsze ta sama - o co więc chodzi? Otóż o omijanie przeszkód, którymi etapy są najeżone. Rozgrywka tylko na pierwszy rzut oka wygląda na prostą, w rzeczywistości wcale jednak taka nie jest, zwłaszcza przy większych prędkościach. Z pewnością duża w tym zasługa tego, jak gra wygląda. A wygląda zupełnie wyjątkowo, bo inspirowana jest sztuką abstrakcyjną. Filmik powie Wam więcej niż jakiekolwiek tysiące słów:
Odpowiadając na niezadane jeszcze pytanie - tak, w samej grze też przygrywa taka sympatyczna, jazzująca muzyka, jak na zwiastunie. Uroczo.
Z punktu widzenia ilościowego, gra nie jest specjalnie bogata. Dostajemy jedynie cztery trasy (trzy standardowe + jedna do odblokowania) i kilka poziomów trudności (czyli właściwie prędkości). Przyjemnym dodatkiem są światowe listy najlepszych graczy - jeśli ktoś się wciągnie, będzie miał czyje rekordy bić. Trochę szkoda, że wszystkiego jest raczej mało, choć ostatecznie Proun jest przecież produkcją darmową. Gwoli ścisłości: zapłacić także można, jeśli gra bardzo Wam się spodoba i zechcecie wesprzeć twórcę. Dostaniecie wtedy jeszcze jedną bonusową trasę w podziękowaniu.
Co ciekawe, twórca gry udostępnia fanom możliwość samodzielnego tworzenia tras. Dwie już można ściągnąć ze strony gry. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie ich więcej.
Czemu warto zagrać w Proun? To proste: to zupełnie wyjątkowe doświadczenie. Po piętnastu minutach zabawy nie miałem pojęcia, gdzie jest góra, a gdzie dół i zaczynało mi się kręcić w głowie. Gdy jeszcze kilkanaście minut później wyłączałem grę miałem już ochotę tylko krzyczeć "łoaaaaaaa!!" i odlecieć gdzieś w pastelowe, geometryczne niebo. Przytul mnie, ach przytul, Wielki Sześcianie Dobra.
Proun zdecydowanie powinno zostać dostrzeżone przez graczy. Zasługuje na to. Koniecznie spróbujcie zagrać. Grę znajdziecie na tej stronie.
Tomasz Kutera