Professor Layton and the Spectre's Call - recenzja
Świat przedstawiony w serii o profesorze Laytonie jest naprawdę fascynujący. Każdy uwielbia w nim rozwiązywać zagadki i każdy ma zwykle jakąś, którą może Wam w dowolnej chwili zadać. Niezwykłe. Wczułem się więc w ten sposób myślenia i sam sobie dałem łamigłówkę do rozwikłania. Pytanie brzmiało: jak dobrą grą jest najnowszy Layton?
07.12.2011 | aktual.: 30.12.2015 13:28
„Professor Layton and the Spectre's Call” to gra przeznaczona tylko na przenośną konsolę Nintendo DS, która w gruncie rzeczy jest zbiorem około dwustu (razem z minigierkami) najróżniejszej maści zagadek logicznych. Szare komórki można przetestować na każdym polu - czasem przyda się zdolność logicznego myślenia, czasem wyobraźnia przestrzenna, czasem elementarne zdolności matematyczne i tak dalej, i tym podobne. Łamigłówki są różnorodne i raczej się nie powtarzają, a ich poziom trudności waha się od ekstremalnie niskiego do naprawdę wysokiego, choć rozwiązanie tych ostatnich nie jest zwykle konieczne do przejścia gry. O ile oczywiście komuś naprawdę zależy na tym, żeby ją po prostu ukończyć, a nie rozwiązać wszystko, co tylko można. Jednak nawet, jeśli jakaś konieczna do rozwikłania zagadka okaże się zbyt trudna, trudno się tu zaciąć. Raz, że można korzystać z podpowiedzi (wykupuje się je za monety poukrywane na kolejnych ekranach gry), a dwa, że można próbować do skutku.
Kolejne łamigłówki są ze sobą zespojone przy pomocy prostej, detekstywistyczno-mistycznej fabułki. To nic wielkiego - „Layton” jest w zasadzie grą dla dzieci, więc i historię powinniśmy przyrównywać raczej do kolejnego odcinka „Scooby Doo”, niż opowiadania o Sherlocku Holmesie. Oto bowiem okazuje się, że małe angielskie miasteczko Misthallery jest nawiedzane przez przerażające widmo, które sukcesywnie niszczy kolejne dzielnice. Zadaniem gracza będzie oczywiście rozwikłanie jego zagadki i uratowanie mieszkańców.
Nie ma sensu zbytnie wnikanie w ewentualne dziury czy głupotki fabularne, do których można by się tu przyczepić (choć ich nie brakuje), bo - powtórzę raz jeszcze - to gra dla dzieci, trzeba więc spojrzeć na nią z odpowiednim dystansem. Opowiedziana historia nie jest pozbawiona elementów, które zaskoczą czy rozśmieszą także dorosłego, nie ma ich jednak zbyt wiele. Gdyby przyrównać fabułę „Laytona” do jakiegoś filmu animowanego, to nie byłaby „Shrekiem”, ale „Autami” - dojrzały odbiorca przyjmie ją bez bólu zębów, ale raczej nie wywoła ona w nim żadnych emocji, ani pozytywnych, ani negatywnych.
To, co mi najbardziej nie odpowiadało w grze, to odstępy, jakie dzielą kolejne zagadki. Zwykle zanim się do jakiejś dojdzie, trzeba przeklikiwać się przez kolejne średnio interesujące dialogi, które często nie mają nawet nic wspólnego z głównym wątkiem fabularnym. Tak, wiem - w tej serii jest tak od zawsze, nie zmienia to jednak faktu, że to zwyczajnie słabe. Może gdybym miał te kilkanaście lat mniej, traktowałbym to inaczej - gdybym faktycznie wciągnął się w fabułę - ale dzieckiem już nie jestem, więc gra mogła co najwyżej razić mnie infantylnością i irytować koniecznością czekania na kolejną łamigłówkę. Same zagadki, na szczęście, okazały się już jak najbardziej w porządku.
Największym problemem Laytona jest jednak to, że nie został spolonizowany. Zdaje sobie sprawę z tego, że gry Nintendo nigdy nie są u nas dostępne w polskich wersjach językowych, ale to nie zmienia faktu, że tej produkcji brakuje tego zdecydowanie bardziej niż, dajmy na to, kolejnej odsłonie przygód Mario. Gdyby było inaczej, „Spectre's Call” mogłoby być idealnym prezentem gwiazdkowym dla młodego gracza, a tak sprawdzi się tylko w przypadku wyjątkowo rozwiniętego językowo szkraba.
Werdykt „Professor Layton and the Spectre's Call” to dokładnie to samo, co poprzednie części serii - zbiór różnorodnych łamigłówek, spięty dość infantylną fabułką. Powiela wszystko to, co było dobre we wcześniejszych odsłonach, ale także wszystko to, co było złe. Grę poleciłbym raczej tylko fanom cyklu i/lub rozwiązywania zagadek, którzy gdzieś w szafie mają jeszcze zakurzonego DS-a. Reszta graczy nic nie straci, jeśli tę produkcję ominie. Ogromna szkoda, że tytuł ten nie jest dostępny w polskiej wersji językowej - wtedy mógłby być świetnym prezentem dla dziecka. Może w przyszłości, jeśli Nintendo zacznie traktować Polskę poważnie...
Ocena: 3/5 - Można (Ocenę 3 otrzymują gry średnie, którym nieco brakuje. Można zagrać w wolnej chwili, ale nic się nie stanie, jeśli się z tym poczeka).
Tomasz Kutera
- Data premiery: 15.11.2011
- Deweloper: Level 5
- Wydawca: Nintendo
- Dystrybutor: Stadlbauer
- PEGI: 7
Egzemplarz gry do testów udostępnił dystrybutor.