Prey for the Gods zmienia tytuł, bo ZeniMaxowi za bardzo kojarzył się z grą Bethesdy
Masakra. Od teraz zapamiętujemy, że kolejna gra inspirowana twórczością Fumito Uedy będzie się nazywać Praey for the Gods.
Historia Prey for the Gods, jak na ambitnego indyka przystało, obfituje w coraz więcej powykrzywianych zakrętów. Wydawało się, że po udanej kampanii na Kickstarterze deweloper No Matter Studios po prostu będzie mógł spokojnie dokończyć to inspirowane Shadow of the Colossus cudeńko (piszę "cudeńko", bo tak naprawdę nie widziałem jeszcze gry w akcji, jasna sprawa). Może jednak każda gra "icopodobna" skazana jest na los The Last Guardian i ścieżkę pełną kłód. Nigdy nie zgadniecie, co było ostatnim zmartwieniem twórców Prey for the Gods.
Jak przypomina Polygon, ZeniMax już kiedyś postąpił podobnie: gdy w 2012 roku ścierał się z firmą Mojang o słowo "scrolls" (wiadomo - seria Bethesdy), a w 2015 zabronił wydania fanowskiego Fortress Fallout pod pierwotnym tytułem. Dbają o swoje, rozumiemy. Ale o Prey for the Gods wiemy przecież od dawna. Czy nie można było tego załatwić wcześniej? Albo, nieco bardziej rozsądnie, w ogóle nie zaczepiać No Matter? Czy każda gra w przyszłości, której tytuł rozpocznie się słowem "prey", będzie celem prawników ZeniMax?
A co do Prey for... przepraszam - Praey for the Gods, to jego premiera nadal przewidziana jest na grudzień tego roku, na pecetach, PS4 i Xboksie One. Fajnie, bo ze wszystkich tytułów "icolike" chyba najbardziej trafia w mój gust. Najpierw przekonamy się jednak, co tak naprawdę pokaże nam Rime - kolejny tytuł, który przeszedł niemałe piekiełko przed sklepowym debiutem.
Prey for the Gods - Official Trailer 2 | PS4
Adam Piechota