Prawdziwa edycja kolekcjonerska Dying Light kosztuje 1,4 miliona złotych. Zawiera lekcje parkouru, noktowizor, pieluchy i... dom
Nie mam słów. I pytań.
marcindmjqtx
Edycja kolekcjonerska Dying Light o nazwie My Apocalypse przygotowuje gracza na inwazję zombie jak żadna inna. W tym świetle 250 tysięcy funtów, czyli 1,4 miliona złotych, to w zasadzie tyle co nic. Spójrzmy, co znajduje się w zestawie:
- Lekcje parkouru z grupą Ampisound
- Mecz w Be The Zombie z twórcami gry
- Wycieczka do wrocławskiego biura Techlandu, spotkanie z twórcami i Steve'em, zombie-konsultantem
- Zamiana twarzy w postać Nocnego Łowcy. Mam nadzieję, że tymczasowa
- Noktowizor i pieluchy na wypadek problemów podczas nocnych sesji
- 4x podpisane steelboxowe edycje gry
- 2x słuchawki Razer Tiamat
- Ludzkich rozmiarów figura Volatile'a
- No i Dom Zombie stworzony przez Tiger Log Cabins. Z 10-letnią gwarancją na ochronę przed zombie, drutami kolczastymi, telewizorem, Xboksem One i tym podobnymi usprawnieniami.
Co tu dużo mówić - Techland ma rozmach. Gra się udała, ale doskonale wygląda też marketing gry, czego dowodem jest choćby ta kolekcjonerka. Ja odpuszczę, bo ostatnio kupiłem skórki do Evolve i wciąż spłacam kredyt, ale jeśli ktoś chętny do zakupu, to zapraszam.
[Źródło: Techland]
Marcin Kosman