Pozew zbiorowy przeciwko Apple. Tym razem poszło o skrzynki z losowo generowaną zawartością
Na celowniku znalazł się Brawl Stars, ale w dokumencie mowa też o Robloksie i Mario Kart Tourze.
Choć skrzynki z cyfrową zawartością wzbudzają w graczach negatywne odczucia (zwłaszcza po 2017 roku), to warto jednak pamiętać, że nie są one czymś nowym i na rynku gier mobilnych są one czymś powszechnym i to od dłuższego czasu, tak jak inne formy mikropłatności. I tam jednak zaczynają budzić coraz większą niechęć, zwłaszcza rodziców, których dzieci bez pozwolenia wydały w jakiejś produkcji realną gotówkę.
Internet pełen jest tego typu historii, a jedna z matek, Rebecca Taylor, postanowiła niedawno rozpocząć sądową batalię z Apple'em, składając do sądu rejonowego w Północnej Kalifornii pozew zbiorowy, w którym posądza elektronicznego giganta o promowanie hazardu i nieuczciwe praktyki biznesowe. Samą firmę zaś, i jej strategię, przyrównano do firm tytoniowych, których kampanie marketingowe mają być do tych stosowanych przez koncerny tytoniowe z grupy Big Tobacco (w pozwie doprecyzowano, że chodzi o mechanizmy uzależniające). Czytamy w pozwie. Pani Taylor, główna powódka, zauważyła, że jej syn wydał co najmniej 25 dolarów na karty podarunkowe iTunes i skrzynki z losowo generowaną zawartością w Brawl Stars, a w samym dokumencie wspomniano o Mario Kart Tour, FIF-ie Soccer i Robloksie, jako najpopularniejszych grach na urządzeniach z iOS-em, które zawierają opcjonalne mikropłatności.
No, właśnie, w pozwie zwrócono uwagę, że choć nie są one czymś obowiązkowym, to i tak "znaczny procent przychodów Apple z gier App Store pochodzi z zakupów w grze", przy czym nie powołano się tu na konkretne dane czy dokument je prezentujący. Dodano również, że: Znów, brak twardych danych i uogólnienia, które być może sprawdzają się w dyskusjach internetowych, jednak w przypadku sądu mogą okazać się niewystarczające, zwłaszcza że Apple nie jest jedyną firmą, która w jakiś sposób zarabia na skrzynkach z losowo generowaną zawartością. Co jednak ważne, choć sam gigant wymusił na deweloperach gier ujawnianie procenta prawdopodobieństwa wypadnięcia przedmiotu o danej rzadkości, to jednak nie przestrzega on oznaczeń ESRB.
Tutaj jest to o tyle ważne, że organizacja wprowadziła w kwietniu specjalne oznaczenie, które ostrzega rodziców i osoby nieświadome o możliwych zakupach wewnątrz gry. Jak zauważono w dokumencie, App Store "nie ma żadnego ostrzeżenia – a Apple nie wymaga powiadomień – dla rodzica lub dziecka, że gra zawiera skrzynki z cyfrową zawartością lub innego mechanizmu hazardowego.".
Do pozwu dopisała się już około setka osób, twierdząc, że mechanizmy Apple’a łamią prawo w Kalifornii, a przy okazji domagają się one od firmy zaprzestania tego typu praktyk, zwrotu pieniędzy wszystkim pokrzywdzonym osobom i pokrycie kosztów sądowych.
Bartek Witoszka