Pożegnajmy jedną z najfajniejszych stron o japońskich grach - Andriasang odchodzi na emeryturę
Są takie serwisy, które darzę sentymentem. Jednym z nich jest traktujący o japońskiej branży gier Andriasang. A w zasadzie był, ponieważ właśnie podjęto decyzję o jego zamknięciu.
O japońskim rynku gier można powiedzieć ostatnimi czasy wiele złego, ale na pewno nie to, że mało jest tam ciekawych produkcji. Obecna generacja pokazała jednak, że to nie Kraj Kwitnącej Wiśni dostarcza najlepsze tytuły i to nie tam dzieje się magia, która wylewa się następnie z naszych telewizorów. Ma to swoje odbicie zarówno w rodzimych, jak i światowych serwisach - często wiele informacji jest pomijanych - "bo pewnie gra nie ukaże się poza granicami Japonii", "bo japońskie gierki nikogo". Wiedząc, że są wśród naszych czytelników fani japońskich gier, staraliśmy się jednak pisać o ciekawych rzeczach, nawet jeśli nie mieliśmy pewności, czy bez importu się nie obejdzie. I tu serwis Andriasang okazywał się niezastąpiony.
Co ciekawe, z zamknięciem nie wiąże się żadna sensacja, cięcia personelu, oszczędności czy korporacyjne decyzje. Ot, głównodowodzący postanowił skupić się całkowicie na niezwiązanym z grami projekcie, przez co nie będzie miał już czasu na aktualizacje. Do naszej dyspozycji zostawił jednak bogatą bazę wpisów, która nie zniknie z sieci. Dobre i to.
Pożegnajmy więc Andriasang, mając nadzieję, że któregoś dnia przyjdzie mi napisać notkę o jego powrocie. Czego sobie i Wam życzę.
źródło: Andriasang
Paweł Winiarski