Powrót na kort - graliśmy w Virtua Tennis 4

Powrót na kort - graliśmy w Virtua Tennis 4

marcindmjqtx
01.04.2011 09:00, aktualizacja: 07.01.2016 15:55

Fani odbijania wirtualnej piłki i biegania po równie wirtualnym korcie nie mieli przez ostatnie lata łatwego życia - nowych gier tenisowych było jak na lekarstwo. Tegoroczna wiosna natomiast w nie obrodziła, bo oprócz recenzowanego niedawno Top Spin 4, mieliśmy okazję przetestować również Virtua Tennis 4.

Gry o tenisie nie będą pojawiać się co roku, niczym kolejne odsłony serii piłkarskich, koszykarskich czy hokejowych. Z tym większą radością wypada przywitać kolejną części sportowej propozycji od SEGI. Virtua Tennis 4 jest w prostej linii kontynuatorem serii, czyli znów możemy liczyć na bardzo rozrywkowy charakter zabawy, który stawia głównie na zabawę, spychając symulację na zdecydowanie dalszy plan. Jeśli szukacie bardziej profesjonalnego podejścia do tematu, sięgnijcie po Top Spin 4.

Plejada gwiazd Skoro wyjaśniliśmy sobie tę podstawową kwestię, przejdźmy do konkretów. SEGA postarała się o licencje stowarzyszeń ATP (panowie) i WTA (panie), dzięki czemu nie będziemy grać nieznanymi amatorami. W grze zobaczymy takie sławy, jak: Roger Federer, Novak Djokovic, Venus Williams czy Maria Szarapowa. Nazwiska to znane i nawet taki tenisowy laik jak ja, wiedział, kto jest wymiataczem i kim najlepiej zagrać na początku. Łącznie zawodników mamy 21, z czego nie wszyscy odblokowani są od razu. Jeżeli jednak liczycie na kolosalne różnice w zabawie konkretnymi sportowcami, to muszę Was niestety rozczarować. Większością postaci gra się tak samo i nie widać, aby twórcy bawili się w jak najlepsze oddanie warunków fizycznych i umiejętności poszczególnych sportowców. Widać natomiast, że kobiety mają słabsze uderzenie, chociażby przy określaniu prędkości piłki przy najmocniejszym serwie, ale tym faktem nikt nie powinien być zaskoczony. W trybie arcade traficie na tenisowego weterana, Jima Couriera - typ jest ciężkim przeciwnikiem nawet na niskich poziomach trudności, ale to w zasadzie jedyna postać, przeciwko której gra się inaczej, niż z pozostałym zawodnikami.

Pionkiem po planszy Najpierw tworzymy postać, której niestety nie możemy od razu przebierać w kolorowe ciuszki - te trzeba odblokować w trakcie zabawy. Ciekawie prezentuje się natomiast kreacja samego sportowca, bo zmienić możemy praktycznie wszystko. Nie podoba Wam się szczęka tworzonej tenisistki? Możecie przemodelować ją w dowolny sposób, przesuwając suwaki w lewo lub w prawo. To samo z wysokością czoła, rozstawieniem oczu czy wielkością ust. Kiedy już damy upust swoim twórczym zapędom, lądujemy na mapie świata i za pomocą przesuwania pionka do kolejnych lokacji, pniemy się po drabinie kariery. Niestety, tryb ten nie jest porywający i polega w dużej mierze na kolejnych misjach treningowych, choć trzeba przyznać, że są dość oryginalne. To przede wszystkim minigry - celne zbijanie sunących po taśmie celów albo wbieganie na konkretne fragmenty kortu, celem uruchomienia kolorowych murków blokujących nadlatującą piłkę. Ciekawy pomysł, jednak całość znudziła mnie dość szybko i zdecydowanie chętniej odwiedzałem, polegający wyłącznie na rozgrywaniu meczów, tryb arcade.

Niestety, nie miałem przyjemności przetestować obsługi kontrolerów ruchowych. Warto jednak zaznaczyć, że Virtua Tennis 4 oferuje wsparcie dla wszystkich dostępnych na rynku urządzeń tego typu. Pomachamy więc PlayStation Move, Wii Remote, a także chwycimy niewidzialną rakietę przed kamerą Kinecta. Wersja na PlayStation 3 obsługuje ponadto trzeci wymiar.

Samotnie lub w parze Grać możemy tak w single, jak i w deble, w parach męskich, damskich lub mieszanych. Jeśli macie cztery kontrolery, można spróbować pograć na imprezie w tyle właśnie osób. Opanowanie podstaw nie powinno sprawić nikomu trudności, dlatego jako tytuł na domowe posiadówki, Virtua Tennis 4 nadaje się idealnie. Piłkę można odbijać na kilka sposobów i w teorii pod każdym z klawiszy geometrycznych kryje się inne uderzenie. Jeśli jednak nie czujecie potrzeby opanowania sztuki wirtualnego machania rakietą i chcecie się tylko rozerwać, wystarczy odbijać piłkę na przykład jedynie przyciskiem X. Można tak przejść cały tryb arcade i bawić się świetnie - tenisista (bądź tenisistka) w pewnym sensie sama dostosowuje swoje zachowanie do sytuacji na korcie, wystarczy być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie uderzyć w nadlatującą piłkę. Taki sposób zabawy oczywiście jest dobry tylko do grania z innym laikiem lub konsolą na niskich poziomach trudności, ambitniejsza zabawa wymaga opracowania strategii na mecz i opanowania czegoś więcej, niż tylko bezmyślne wciskanie jednego przycisku.

Ładne panie, przystojni panowie Oprawa graficzna stoi na bardzo wysokim poziomie. Modele sportowców zostały dopracowane i nikt nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem popularnych twarzy. Mam dziwne wrażenie, że więcej pary poszło w stworzenie mężczyzn, ale panie też wyglądają nieźle i fani krótkich spódniczek nie powinni się obawiać, że będą musieli oglądać kaszaloty. Gracze zwracający uwagę na szczegóły zauważą, że na twarzach zawodników widać pot.  Gra nie przycina, a postacie są bardzo ładnie animowane. Twórcy mogliby pokusić się jednak o bardziej indywidualne ruchy - grając debla dwiema paniami, doskonale widać, że kręcenie biodrami w oczekiwaniu na serw przeciwników jest identyczne w przypadku obu postaci. Zagramy na wielu rodzajach kortów, nuda nie powinna się więc przez długi czas wkraść na ekrany. Nie można się przyczepić do odgłosów na korcie, choć muszę przyznać, że tenisistki dość zabawnie pojękują podczas rozgrywek.  Dobrego słowa nie można niestety powiedzieć o oprawie muzycznej gry. W tle przygrywają nudne i monotonne motywy, których miałem dość już po kilkunastu minutach zabawy.

Gem, set, mecz Nie jestem fanem tenisa, ale bawiłem się bardzo dobrze. Dużą rolę miała w tym przystępność Virtua Tennis 4, które nie kazało mi spędzić pierwszej godziny na meczach treningowych. Chwyciłem w rękę pada i od razu wiedziałem, co mam robić, choć dopiero po kilkunastu rozegranych meczach nauczyłem się skutecznie mylić konsolowego przeciwnika. Zdecydowanie przyjemniej grało mi się w single, podczas debli mój konsolowy partner popełniał podstawowe błędy i puszczał klasyczne „szmaty”. Niestety, nie miałem okazji przetestować trybu sieciowego, ten będzie musiał poczekać do premiery gry. Nie widać kolosalnych zmian względem wcześniejszych wersji, ale SEGA doskonale wie, że robi fajnego tenisa i dopracowuje poszczególne elementy, zamiast stawiać serię na głowie. Vritua Tennis 4 to solidna pozycja, która powinna zadowolić fanów wirtualnego machania rakietą. Współczuję miłośnikom tego typu gier, bo będą mieć tej wiosny twardy orzech do zgryzienia. W końcu Top Spin 4 to również niezwykle sensowna propozycja.

Paweł Winiarski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)