Policja aresztowała sprawcę ostatnich ataków DDoS na platformę Blizzarda
Czyżby nastał czas, w którym będzie można w spokoju zagrać “rankeda”?
Legendarne już serwery Blizzarda, które płoną przy każdej dużej aktualizacji czy wydarzeniu, nie są niczym nadzwyczajnym. Gracze zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że jeśli chcą razem ze wszystkimi testować nową postać w Overwatchu, to najprawdopodobniej nic z tego nie wyjdzie. Problem dotyczy również World of Warcraft, co doskonale pokazały gigantyczne kolejki na start Classica - wszyscy o tym wiedzą, Blizzard nic z tym nie robi; albo robi, ale nic z tego działania nie wynika.
Ostatnio, oprócz długich czasów oczekiwania, coraz więcej graczy skarżyło się na rozłączanie z aktualnie trwającą sesją, co jak wiadaomo nie jest zbyt przyjemne. Okazało się, że firma padła atakowi DDoS, ale zgodnie z najnowszymi informacjami kryzys został zażegnany i sprawca został złatrzymany przez policję.
Happy end? Teoretycznie tak, na pewno następna osoba, która będzie chciała w ten sposób uprzykrzyć innym życie zastanowi się kilka razy. Bardziej interesujące jest jednak, co Blizzard planuje zrobić z osobami poszkodowanymi przez dość dyskusyjny system karania graczy za opuszczanie rozgrywek rankingowych w Overwatchu. Jeff Kapplan i reszta deweloperów mierzą się z tym, co nie udało się chyba nikomu - jak "zachęcić" graczy do pozostania w grze? Najprościej jest ich ukarać, czyli zabrać im kilka punktów rankingowych, a gdy to nie pomoże, dać im czasowego bana. Problem w tym, że system nie rozróżnia, czy wyjście było celowe, czy właśnie spowodowane problemami po stronie studia.
Jak na razie Blizzard nie wie, w jaki sposób uczciwie podejść do tej kwestii, ale sam pomysł jakiejś formy rekompensaty nie jest. zły, prawda? Może darmowe skrzyneczki?