"Pokémon Go to MMO", czyli Niantic nareszcie zaczyna rozmawiać z mediami
Kilka wyjaśnień, wspomnienia lata i plany na przyszłość.
Chociaż wiadomo, że pokészaleństwo nigdy już chyba nie osiągnie takiego szczytu, jaki miało w lecie tego roku, nie sądzę także od razu, by Pokémon Go rzeczywiście szybko odeszło w niepamięć. Gra nadal jest wprowadzana do kolejnych krajów (ta myśl, że mielibyśmy czekać prawie pół roku, powinna wracać za każdym razem, gdy znowu nazwiemy w myślach Polskę "trzecim światem"), a w przyszłym kalendarzu pewnie doczeka się "prawdziwej" ewolucji. Ale pamiętajmy, że Niantic pojęcie "niezwłocznie" traktuje z pewnym dystansem, więc może wyjść różnie. Dążę jednak do tego, iż skoro studio mogło złapać oddech, fajnie, że postanowili trochę porozmawiać z mediami branżowymi. Przykładem tego choćby artykuł Eurogamera, z którego możemy dowiedzieć się czegoś, co interesowało mnie od początku wakacji - jak to lato wyglądało w oczach developerów Pokémon Go.
Zacytujmy Mike'a Quigleya:
Szef marketingu skomentował także kilka rzeczy, jakie dotychczas pozostawały bez odpowiedzi. Przyznał, że legendarne stworki, które trafiły na chwilę do niektórych graczy, były gigantyczną pomyłką. Pojawią się one - tak jak Ditto - "w swoim czasie". Wyjaśnił, iż wszystkie zewnętrzne pokeradary (pamiętamy [*]) zostały zdezaktywowane, gdyż za mocno podgryzały serwery. A to, żeby gra cały czas działała, zostało mocno podkreślone między innymi przez The Pokémon Company, więc decyzja - choć niełatwa - była konieczna. Ba, skomentował nawet, co dzieje się z Nearby. Być może nie wiedzieliście, ale usprawniony radarek powoli pojawia się w Stanach. "Ludzie już tracili nadzieję, że ta funkcja kiedyś zadziała" - powiedział - "więc może nie tak szybko, jak tego oczekiwali, ale powoli rozpracowujemy to".
Najfajniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie o przyszłość aplikacji:
MMO. No, mocne słowa. Ale też wcale nie przeszkadzałoby mi nagłe przebudzenie mojego zainteresowania. Bo lato i te cudem wpychane do harmonogramu gigantyczne spacery wspominam naprawdę dobrze.
Adam Piechota