Pokażcie Square Enix palcem, co tym razem mają wytłumaczyć w scenariuszu Final Fantasy XV
No, pomóżcie, pomóżcie. Może za jakiś czas zagracie w pełną wersję.
Minęło już pół roku od premiery Final Fantasy XV. Ten rozsypany bałagan (moja, w sumie odosobniona w Polsce opinia) doczekał się już kilku łatek. W przypadku produkcji Square naprawia się nie tylko stan techniczny lub dodaje nowe bajerki, ale również, jak zapewne wiecie, oryginalny scenariusz. Bo przygoda Noctisa mogłaby być dużo lepsza. Ma świetne zakończenie i kilka świeżych dla serii, bardzo przejmujących momentów. Ale do tego trzeba się przebić przez gąszcz źle rozpisanych postaci i słabo wytłumaczonych wydarzeń. Gdy Enix naprawił rozdział trzynasty (ten dziwny, horrorowy moment gry), dodał do niego kilka świeżych przerywników.
A teraz wydawca z jednej strony wyciąga rękę w stronę fanów, z drugiej - błaźni się na całego. W Final Fantasy XV pojawia się wewnętrzna ankieta dotycząca następnych patchy. Można poprosić deweloperów, by dodali nowe grywalne postaci albo... wskazać, które elementy fabuły trzeba lepiej lepiej nakreślić. Przeszłość Ardyna? Perspektywa Luny lub Cora? Zdrada Ifrita? Lepsze rozrysowanie kilku lat przerwy pomiędzy dwoma ostatnimi rozdziałami?
Nie bez powodu zacząłem tę notkę zdaniem "minęło już pół roku" - to nie pora na takie pytania. Albo robicie generalną aktualizację i rozjaśniacie całość, albo dajcie już sobie spokój. Nie rozumiem. Trzeba będzie czekać rok lub półtora, nim scenariusz będzie takim, jakim był w planach od samego początku? W takim razie - po co wydawaliście Final Fantasy XV w 2016 roku? (może bali się startować po Personie 5?) A teraz niemały zapewne oddział cały czas ciągnie tę farsę, zamiast pomóc już przy Final Fantasy VII Remake. Albo "szesnastce".
Oczywiście, ktoś może to postrzegać odwrotnie - jako troskę o graczy. O ile jednak rozumiem wieloletnie rozbudowywanie części gry z otwartym światem, uzależnianie od niej konsumentów, tak druga, bardzo liniowa połowa jest ostatecznie doświadczeniem jednorazowym. Kiedyś się ją powtórzy i mruknie pod nosem: "kurczę, rzeczywiście wytłumaczyli później wszystko". Ale właśnie - "kiedyś". Ech, Noctis. Chyba rzeczywiście nigdy nie zasiądziesz na swoim tronie.
Adam Piechota