Pograłem w odświeżone Age of Empires III. Nadal genialna gra, ale mam parę wątpliwości
Odświeżono cały interfejs - większość nieporadnych ramek i fontów poszła do lamusa. W finalnej wersji będzie też tona nowych opcji. A graficznie? Cóż - porozmawiajmy o tym.
Moja ukochana seria i jej definitywnie najlepsza część. Ale o czemu i czemu napiszę przy okazji recenzji 15 października. Teraz szybki rzut oka na szereg cech "Age of Empires III: Definitive Edition".
Pierwsza zasada grania w remastery - najpierw odpal sobie oryginał. Jak nie grę, to chociaż gameplaye. Pamięci nie można absolutnie ufać. Pierwszy raz załatwiłem się tak, gdy grałem w "Warcraft III: Reforged" na Blizzconie. Zobaczyłem po prostu ładnie odświeżoną i "odplikselowaną" grafikę. Dopiero zerknięcie na oryginał z 2002 roku uświadomiło mi, ile pracy włożono - i że przerobiono izometryczne filmiki na takie ze zbliżeniami na twarze bohaterów.
Lekcja odrobiona. I oto pierwsze wnioski.
Edytorsko ok, graficznie - hmm
Na wstępie wita mnie duża plansza z napisem, który tłumaczy, że poprawiono liczne historyczne detale. Zwłaszcza te związane z przeszłością Indian, a konsultowano je z przedstawicielami tychże mniejszości. I bardzo dobrze. My nie raz się wściekaliśmy, gdy te zręby polskiej historii w grach odstawały od prawdy czy naszych wyobrażeń.
Dalej. Wszystkie menusy, tabelki, dialogi, opisy zostały elegancko poprawione. Coraz częściej dostrzegam, że pod tym względem wiele gier 15-20 lat temu niesamowicie kulała. Dziś w większości gier ta oprawa jest po prostu ładna, logiczna, dopasowana.
Odpalam pierwszą kampanię. Tą o Morganie z maltańskiego zakonu, który rusza do Ameryki na poszukiwania tajemniczej fontanny. I które to poszukiwania zamieniają się w lekko komediowy wyścig pełen zdrad, intryg i tanich inscenizacji w przerywnikach filmowych. Urocze.
Filmiki się kończą, włącza się plansza i... nic we mnie nie drgnęło. "Age of Empires III" było śliczną grą i sam byłem ciekaw efektu finalnego. Ten niby jest, ale wrażenia nie są jakieś szczególne. Z jednej strony widać wyraźnie, że dopieszczono kwestię detali podłoża. Trawy, pola czy łąki przestały być płaskie i ładnie zarosły. Ale niestety traci na tym przejrzystość mapy. Momentami z tych ozdób robi się lekka kasza.
W wielu przypadkach nowe detale (np. na budynkach) zastąpiły stare, które nadal wyglądają świetnie. Ale najbardziej zwróciło moją uwagę podmienienie tego, co wzbudzało mój zachwyt w tym 2005 roku. "AoE III" miało znakomite i bardzo, może zbyt wyraziste cienie. Budynki i palmy na Karaibach zostawiały piękne "ślady słońca", a w przypadku drzew widać było ich falowanie. "Age of Empires III: Definitive Edition" cienie są krótsze i bardziej wyblakłe.
Druga rzecz to woda. Ta była dosłownie olśniewająca, wyznaczając nowy standard możliwości te 15 lat temu w grach izometrycznych. Przede wszystkim morza przepięknie lśniły i falowały. Dziś fale zostały, ale zabrakło tego słonecznego połysku. Przyjrzałem się też wybrzeżom - w oryginale ostatnie metry wody też były połyskujące, teraz postawiono na przejrzystość H2O i przy brzegu widać było elementy pod wodą. Dziwna decyzja.
Generalnie widać różnicę między tym tytułem a definitywnym edycjami "jedynki" i "dwójki", które przewalono do góry nogami. Tutaj, z racji świetnego stanu podstawowej wersji, dokonano tylko usprawnień - i jak widać niekoniecznie celnych. Ale jak to z grafiką bywa, po czasie idzie się przyzwyczaić i całościowo "Age of Empires III: Definitive Edition" robi dobre wrażenie.
A jak z rozgrywką?
Tu na szczęście wiadomość jest bardzo dobra - nie zestarzała się ani trochę. To nadal jest ten szczytowy moment rozwoju RTS-ów, w którym dano graczowi olbrzymie pole do wyboru, zróżnicowanej cywilizacje i multum ulepszeń, którymi można sobie żonglować.
Ale z drugiej strony rozgrywkę w tym "skirmishowym" stylu wspiera tempo czy patent z kartami, które w każdej erze przydzielamy sobie za zdobywanie punktów doświadczenia. I które zapewniają nam szybkie dostawy rekrutów, artylerii czy dziwne bonusy, nie do zdobycia inną drogą.
Kampania jest równie "serowa" jak 15 lat temu. Są te animowane scenki w stylu "Warcrafta 3", są przerywniki filmowe z nieraz absurdalnymi sytuacjami, są papierowe postaci i intrygi jak z "Kodu Da Vinci". I bardzo przyjemnie się w to wszystko gra. Misje nie nudzą nas mozolnym rozwojem bazy, tylko zawsze czarują fabularnymi atrakcjami.
Nowych cywilizacji (Szwedzi i Inkowie) jeszcze nie testowałem. Tak samo jak trybu Historical Battles. W ruch poszło za to Art of War. Sympatyczny, choć mało rozbudowany dodatek. To seria wyzwań, w których otrzymujemy "strategiczny briefing" i staramy się wykonać pełną misję w określonym czasie. W zależności od naszego tempa dostaniemy brąz, srebro lub złoto.
Czemu mało rozbudowany? Bo część tych misji to taka odnoga samouczka, w której musimy wykonać proste czynności. Wyzwaniem nieraz bywa jedynie skoncentrowanie się na głosie naszego przewodnika (cudny angielski z niemieckim akcentem), ale kilka zadań faktycznie wymaga świetnej znajomości gry, by zdobyć złoty medal.
Age of Empires III: Definitive Edition - Announce Trailer
Pełna wersja "Age of Empires III: Definitive Edition" już 15 października na PC, w tym w Xbox Game Pass. Czy czekam? Oczywiście, że tak. Z chęcią dokończę kampanie i znów spróbuję poskillować Brytyjczykami, żeby ograć komputer przynajmniej na poziomie Hard.