Podobno punkty nie mylą
Na przestrzeni ostatnich kilku dni mówienie o możliwościach Xbox Live stało się pewnego rodzaju tabu. A przynajmniej bardzo drażliwym tematem. Mimo to, musicie wybaczyć mi sypanie soli na tę krwawiącą ranę, bo Aaron Greenberg z Microsoftu wypowiedział się na temat problemów związanych z płatnościami za towary dostępne w live'owym sklepie.
21.01.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:29
Zapytany, czemu ceny gier w Games on Demend wyświetlane są w ludzkiej walucie, a pozostałe rzeczy w microsoftowej, Greenberg odparł, że zostało to wprowadzone w celu zwiększenia przejrzystości usługi. I że "nigdy nie chcieli wprowadzać ludzi w błąd". Po co są Microsoft Points wiadomo - chcąc kupić grę za 1200 MSP należy trzeba albo wykupić paczkę po 2000 MSP i zostać z 800 MSP nadwyżki, albo jedną 1000 MSP i 500 MSP i zostać z 300 MSP reszty. Podobnie jest z zakupem zdrapek. Taki system premiuje po prostu częstsze zakupy i ma na celu przywiązanie użytkownika do usługi.
Danie mu możliwości płacenia w dolarach czy innej krajowej walucie sprawia, że z jednej strony łatwiej jest mu podjąć decyzję o kupnie gry czy dodatku, ale nie jest powiedziane, że tak szybko wróci po więcej. Dlatego też na Live w dolarach są jedynie najdroższe, pełne gry, być może również dlatego, żeby współpracujące z Microsoftem sieci sklepów mogły łatwiej sprawdzić, czy przypadkiem wbrew umowom nie sprzedaje swoich gier taniej od nich.
Tak czy siak, Greenberg uważa tego rodzaju dwuwalutowy system za czytelniejszy:
Miłą rzeczą związaną z punktami jest to, że bez względu na to, czy płacisz w jenach, euro czy dolarach, coś co jest warte 200 punktów jest warte 200 punktów na całym świecie. Nie da się ukryć, że z punktu widzenia wydawcy brak konieczności użerania się z różnymi walutami jest miłą rzeczą - zwłaszcza gdy prowadzi się międzynarodową usługę*. Ale przecież dla Sony nie stanowi to problemu, a na dodatek za pośrednictwem Live'a i tak można płacić za paczki z punktami kartą.
*bez Polski, oczywiście
[via G4tv]
Konrad Hildebrand