Z konwencji fantasy szybko zrezygnowano - twórcy chcieli zrobić coś lepszego. I wymyślili... zobaczcie sami. Cytując Caina:
Zaczynałeś grę w czasach współczesnych, zostawałeś przeniesiony w przeszłość, gdzie zabijałeś małpę, która ewoluowałaby w ludzi, przenosiłeś się w przestrzeni do przyszłości rządzonej przez dinozaury, a potem zostawałeś wygnany na planetę fantasy, gdzie magia znów zabierała cię w przeszłość - wtedy lądowałeś znów we współczesnym świecie, by uratować swoją dziewczynę. MIND = BLOWN.
Z [ironia]zupełnie niezrozumiałych przyczyn[/ironia] pomysł ten został jednak zarzucony. Wtedy wymyślono historię, w której obcy najechali Ziemię, podbijając ją całą prócz jednego miasta. Główny bohater musiał jednak je opuścić i zacząć walkę z najeźdźcą. To właśnie ta koncepcja przerodziła się potem w Fallouta, z jego postnuklearnym światem i Kryptami - ostatnimi oazami bezpieczeństwa.
To jeszcze nie był koniec problemów. To już bardziej znana historia - w tamtym czasie gra opierała się o system RPG o nazwie GURP. Jego właściciele odmówili jednak udzielenia licencji Falloutowi, bo był dla nich zbyt brutalny. Gra bliska była skasowania. Zespół odpowiedzialny za nią miał dwa tygodnie na stworzenie nowego. Tydzień zajęło zaprojektowanie, a drugi tydzień - wdrożenie. Udało się.
Tak powstał Fallout - choć w sumie początkowo nawet miał się tak nie nazywać. Pierwsze pomysły brzmiały "Vault13", "Aftermath", "Survivor" i - o zgrozo - "Post Nuclear Adventure". Na szczęście Brian Fargo miał lepszy pomysł.
Mówiąc na marginesie - a gdyby tak namówić Caina, żeby sprzedał komuś ten pomysł z dinozaurami?... Och, nieważne.
[via eurogamer]
Tomasz Kutera