Po raz pierwszy zagrałem w Metal Gear Solid. I żałuję [Felieton]

Po raz pierwszy zagrałem w Metal Gear Solid. I żałuję [Felieton]

Po raz pierwszy zagrałem w Metal Gear Solid. I żałuję [Felieton]
Adam Bednarek
11.10.2020 18:02, aktualizacja: 12.10.2020 23:42

Spokojnie - żałuję, że zagrałem tak późno. MGS dostępny od niedawna na GOG.com to nadal arcydzieło - chociaż na pececie gra się dużo gorzej niż na konsoli.

Czy to najlepszy początek gry w historii? Oglądam pierwszy raz po 21 latach (!) od premiery, a mimo to jestem gotowy bronić tej kandydatury jak niepodległości.

Metal Gear Solid - Part 1: Beginnings

Niby nic wielkiego. Kościelna melodia, Snake płynący pod wodą i z tej perspektywy oglądający bazę, którą zajmują zamaskowani goście z Kałaszami. Filmowe ujęcia: najpierw na wynurzającego się bohatera, a potem z góry prezentujący miejscówkę. Nie wiem, widocznie to kunszt reżysera, ale oglądając to od razu pomyślałem sobie: to będzie coś.

Kłamstwo.

Pomyślałem sobie: ech, czemu dopiero teraz zagrałem w coś, co zapowiada się tak dobrze?

Nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Dobrej, czyli takiej, dzięki której wypadłbym przed wami korzystanie.

Nie mogę tłumaczyć się brakiem okazji. Miałem PSX, posiadałem PlayStation 3, w końcu kupiłem też PlayStation Vitę. Mogłem wcześniej nadrobić zaległości, grając nawet w odświeżone części MGS-a, które wyszły choćby na przenośnej konsoli Sony.

Obraz

Miałem okres, kiedy gardziłem starymi grami: "po co grać w klasyki, skoro teraz wychodzi tyle nowych gier". Ale nie byłem aż takim radykałem, na dodatek szybko mi przeszło, więc to też marne wytłumaczenia.

Tak naprawdę nie ma i nie byłoby dobrego usprawiedliwienia, dlaczego dopiero teraz, kiedy Metal Gear Solid wylądował na GOG.com wraz z resztą klasyków Konami, w końcu po niego sięgnąłem. To wielki błąd, którego nic nie tłumaczy. Każda wymówka wypada blado.

Moglibyście powiedzieć, że nie lubicie starych gier, ale nie, to też nie przejdzie - MGS, owszem, wygląda brzydko, ale nadal ma to coś, co porywa i co sprawia, że pomysły wydają się świeże.

Jacy oni mądrzy!

Byłem zaskoczony, że wróg dowiedział się o mojej obecności, bo zostawiłem ślady na śniegu. Niby rzecz oczywista, ale nie pomyślałbym, że już w 1999 roku takie detale mogą być tak istotne.

Ale zaraz, czy na pewno to aż tak oczywiste? Pewnie wiele współczesnych gier nie zwraca uwagi na takie drobiazgi. Za to tutaj zginąłem przez ślady w śniegu i pomyślałem sobie: no, kolego, ktoś tu traktuje cię poważnie.

I takich momentów było więcej. Świetny jest system łączności z bazą. Często trzeba do nich dzwonić i dowiadywać się, jak poradzić sobie z problemami. Pod tym względem Metal Gear Solid gracza traktuje bardzo serio. Niby jesteś jednoosobową armią, ale masz też swoich ludzi, bez których niewiele jednak zdziałasz.

Takie sceny jak ta, w której dowiaduję się, że muszę zapalić papierosa, żeby zobaczyć laserowe czujniki, dzięki czemu będę mógł je ominąć, sprawiały, że jeszcze bardziej żałowałem, że zagrałem w MGS-a o 20 lat za późno.

Owszem, elementy skradankowe - jak do tej pory, bo nie ukończyłem jeszcze całej gry; dawkuję sobie MGS-a, delektuje się nim - są bardzo umowne. Mógłbym nawet złośliwie stwierdzić, że to symulator… patrzenia w róg ekranu, gdzie znajduje się radar, i śledzenia kropek, bo głównie tak omijałem przeciwników.

Jak w filmie

Od samego początku podobało mi się to, jak prowadzona jest historia. Pełna patosu, wręcz absurdalnych dialogów, ale… od razu kupiłem pomysł twórców. Tak, jestem super agentem, który na akcję zabiera papierosy i rzuca ironicznymi tekstami. Nie jest to maczyzm, ale styl, konwencja, zabawa w odwoływanie się do różnych popkulturowych dzieł.

Obraz

Dynamika pierwszego MGS-a zaskakuje nawet teraz. Wręcz gra była za szybka. Już kolejna walka z bossem? Dajcie mi się trochę poskradać, pokombinować!

Nie ma szans. Być może w kolejnych godzinach się to zmieni, bo jeszcze sporo przede mną, ale starć z bossami jest zaskakująco sporo. I to wcale nie wada, bo choć może i chciałbym, żeby napięcie rosło dłużej, to walka z mocniejszymi przeciwnikami sprawia sporo frajdy. Trzeba znaleźć na nich sposób, a poza tym każda z nich jest inna.

Oczywiście czuć, że Metal Gear Solid to gra z innej epoki. Sterowanie na klawiaturze - a że gram na laptopie od święta i raczej w małe gry, nie korzystam z pada - jest toporne i ciężkie. Czy przeszkadza to w czerpaniu frajdy ze strzelania? Paradoksalnie ani trochę. Chciałbym celować lepiej, ale najważniejsze jest to, że strzelam i dobrze się przy tym bawię.

Retrokonsolki mają sens

Oprawa pozostawia sporo do życzenia, ale nie dlatego, że gra wygląda źle. Po prostu wolałbym zagrać w pierwszego "MGS-a" na starym telewizorze CRT i oglądać ją tak, jak została wymyślona.

Grając w wersję z GOG-a poważnie zastanawiałem się, czy nie kupić PlayStation Classic. Oddać twórcom hołd chociaż w ten sposób i zagrać na platformie, na której historia Metal Gear Solid się zaczęła.

Zrozumiałem, że właśnie takie tytuły nadają sens retrokonsolkom. Wcześniej były dla mnie prostym skokiem na kasę, ale jednak zetknięcie się z MGS-em po raz pierwszy na miniaturce PSX-a byłoby zupełnie innym doświadczeniem.

Nie zmienia to faktu, że można być wdzięcznym za to, co robi GOG. Metal Gear Solid to kolejny dowód na to, że warto wracać do starych gier lub spotykać się z nimi po raz pierwszy. MGS do dziś zaskakuje narracją, bohaterami, dialogami czy przede wszystkim klimatem. Żałuję, że dowiedziałem się o tym tak późno. Ale jednocześnie cieszę się, że tak wiele dobrego przede mną.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)