Po premierze Fallouta 76 ukaże się specjalna edycja, niezawierająca gry
Czyli krótki poradnik, jak dokupić gadżety kolekcjonerskie do posiadanej już gry.
Chcecie kupić wydanie Fallouta 76, które nie zawiera gry? Jeżeli tylko macie wolne 115 dolarów, Bethesda zachęca do zakupu edycji Platinum. Rzecz będzie sprzedawana w zamykanym magnetycznie pudełku, w którym znajdziemy grafiki w formie pocztówek, zestaw podkładek pod szklanki z piw... piciem, trzy 64 kartkowe zeszyty w grubej oprawie, mapę świata gry, poradnik oraz kod na DLC. Czyli jak widać, wystarczająco dużo, by w pudełku nie zmieściła się już gra... ale żarty na bok.
Edycje kolekcjonerskie bez gier wciąż dziwią, ale to w sumie coraz popularniejsze zjawisko. Jedną z pierwszych akcji tego typu było kolekcjonerskie wydanie Wolfensteina: The New Order, gdzie zestaw nie zawierał gry (a jedynie pusty steelbook) i trzeba było dopłacić za nią oddzielnie. Podobnie było z Valor Collection z zeszłorocznego Call of Duty, a w tym roku kolekcjonerkę bez gry wydał także Rockstar w przypadku Red Dead Redemption 2, podobnie postąpiło też EA w przypadku Battlefielda 1. Najczęściej jest to jednak podyktowane niższą ceną zestawu (gadżety z Wolfa kosztowały 300 zł, a z CoD-a 200 zł, czyli w obu przypadkach niewiele więcej niż sama gra) i tym, że edycje kolekcjonerskie nie są ujawniane w momencie rozpoczęcia preorderów. Czyli wtedy, kiedy najwięksi zapeleńcy inwestują już w grę.
Za takim rozwiązaniem w przypadku Fallouta 76 przemawia też jednak fakt, że edycja Platinum ukaże się dopiero miesiąc po premierze właściwej gry, czyli wtedy kiedy najbardziej zainteresowani (a nie oszukujmy się, 430 zł na ten dość skromny zestaw będą gotowi wydać tylko najwięksi fanatycy uniwersum) od dawna będą już mieć grę na półce.
Poza tym dodatki z edycji Platinum będą wcześniej możliwe do zdobycia w ramach wycenionej na 200 dolarów edycji kolekcjonerskiej (Power Armor Edition). Ta poza samą grą zawierać będzie między innymi zrobiony z tworzywa sztucznego hełm 51B z w pełni funkcjonalnym syntezatorem mowy. Dlatego choć "edycja kolekcjonerska bez gry" brzmi w leadach bardzo fajnie i świetnie zapewne się "klika" to (pomijając jej dość szaloną cenę) aż tak źle z branżą gier jeszcze nie jest...
Krzysztof Kempski