"Po pierwsze nie szkodzić" - odpowiedź na felieton Gawrona z Pixela

Piotr Gawrysiak, 1/2 legendarnego duetu Alex&Gawron z pisma "Top Secret", zastanawiał się w 65. numerze Pixela nad kondycją świata i zawodów zaufania. W tym dziennikarstwa. W tym tego growego. Powód? W przypadku tego ostatniego fachu - słynne "sponsorowane recenzje gier".

"Po pierwsze nie szkodzić" - odpowiedź na felieton Gawrona z PixelaPieniądze!
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Barnaba Siegel
48

"Ile razy można wałkować ten temat?" - pisze mi na messengerze znajomy ex-naczelny. Aż chciałoby się wkleić wiadomy obrazek z CJ-em z "GTA: San Andreas". Ale na ten wątek najwyraźnie nie da się "założyć kłódeczki". Po raz kolejny ktoś rzuca oskarżenie, że autor tekstu czy jego wydawca po prostu bierze w łapę za taki, a nie inny wydźwięk recenzji i ocenę gry.

W felietonie "Ufać i oby nie musieć kontrolować" ("Pixel" nr 65) Piotr pisze, między innymi, o zaufaniu właśnie. O tym, że najcenniejszym zasobem człowieka jest czas, więc wypada zaufać odpowiednim osobom, aby tego czasu nie stracić. Jak się domyślacie, chodzi także o świat mediów - choć rozumiem, że chodziło mu konkretnie o media internetowe. I o takie rozważanie, czy ów cenny czas przeznaczymy na człowieka szczerze polecającego nam jakąś grę, czy zmarnotrawimy na kogoś, kto wciska kit.

Bardzo chciałbym napisać tutaj "zgoda", bo przecież wielu z nas porusza się po sieci jak po polu minowym, choćby omijając wzrokiem reklamy, wyłapując dyskretne linki do sklepów czy informację o tekście sponsorowanym albo lokowaniu produktów. Ale dosłownie zmroziło mnie po przeczytaniu, do czego się konkretnie Piotr odnosi:

We współczesnym świecie, szczególnie tym cyfrowym, dziennikarz przestał być już heroldem obiektywnej prawdy (...), a stał się jej twórcą - dla tego, kto więcej zapłaci. Czytając współczesne gazety (o przepraszam, portale i blogi), coraz częściej zastanawiam się, kto i ile zapłacił za taką, a nie inną treść wiadomości prasowej, recenzji książki, testu sprzętu elektronicznego czy wreszcie recenzji gry. Ta choroba (chyba można to tym słowem określić) dotyka także "dziennikarstwa growego".

I pewnie nie miałbym z tym problemu, gdyby nie fakt, że nie jest to wpis na forum czy grupce facebookowej, a felieton napisany do miesięcznika o grach i związanej z nimi kulturze.

Co kuriozalne, linijkę niżej autor sam przyznaje, że wątpliwie moralne sytuacje zdarzały się za czasów, kiedy... sam zajmował się pisaniem o grach:

Od zawsze przecież było tak, że niejawnie sponsorowano artykuł i recenzje, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób. Nawet w Polsce i to nawet w najbardziej siermiężnych czasach Top Secretu i Secret Service...

To nie wygląda dobrze, Piotrze. Po pierwsze - właśnie dowiedziałem się, że ja, jako smarkacz, który prosił rodziców i kupowanie pism o grach (w tym "Secret Service'u"), wychowywałem się na tekstach, w których oceny gier mogły być kupowane.

Po drugie - dowiedziałem się też, co weteran świata dziennikarstwa growego sądzi o ostatnich 20 latach tej branży i tworzących ją ludziach. Branży z którą, jak rozumiem, od tych 20 lat nie masz już bezpośrednio żadnego związku.

I jest to cholernie krzywdzące, że własne doświadczenia z tych dziewiczych dla "game journo" lat brutalnie przekładasz na to, co było po czasach "Secretów" i "Gamblerów". A to nie tylko szmat czasu, ale też mnóstwo energii i pasji, jaką ja, moje koleżanki i koledzy wlewaliśmy w pisane nocami teksty.

To jak właściwie jest?

No właśnie, jak to jest? Przychodzą te przelewy? Wystawia się wysoką notę za pudełko z grą i fantami? A może wszystko odbywa się dyskretniej i do autora dociera tylko odpowiednia dyspozycja od naczelnego? Wypowiem się jako człowiek, który pisał przede wszystkim do magazynów i na klasycznie rozumiane portale o grach.

I zacznę od siebie. Tak, też kiedyś byłem święcie przekonany, że recenzenci dostają w łapę. Dowody? Żelazne! Na przykład takie, że moim zdaniem gra była słaba/świetna, a recenzent napisał na odwrót. Albo znalazł minusik w tytule, który w moich 12-letnich oczach był nieskazitelny. Czyli dowody z gatunku niby lekko podważalnych, ale przecież wszyscy na korytarzu w podstawówce dobrze wiedzieliśmy, że korupcja w redakcjach musi kwitnąć jak w amerykańskich filmach o policji.

I gdy już wyrosłem z młodzieńczych teorii, nie było dla mnie szokiem, kiedy w 2006 r. napisałem pierwszą recenzję do miesięcznika "Play" i nie dostałem od nikogo propozycji honorarium za wystawienie określonej noty. W życiu bym go nie przyjął, a do tego podejrzewałem, że trafiłem do tych "dobrych". Ale nie ukrywam, że nuta niepewności pozostała, więc spytałem kiedyś wprost któregoś z moich szefów w wydawnictwie, jak to wygląda, jakie są praktyki, jak jest u innych.

- Nie Barnaba, nikt w tej branży nie sponsoruje recenzji. To mit - usłyszałem.

Pytanie powtarzałem parę razy na przestrzeni lat innym, chcąc się upewnić, czy na pewno taki jest standard, czy może faktycznie są jacyś "goście z konkurencji", którzy "piszą, jak im się posmaruje". I nikt nie pozostawił we mnie choćby cienia poczucia, że być może gdzieś w innych pismach czy portalach takie rzeczy się dzieją. Nikt nie podsycał we mnie legend, że "też coś słyszał".

Piszę zawodowo od 14 lat. Pisałem o grach dla "Playa", pisałem do "Komputer Świata GRY", pisałem dla Kultury w "Rzepie", pisałem i dla "Pixela", a także w wielu innych miejscach. Wiecie, co je wszystkie łączyło? Że w żadnym nie dostałem kasy od sponsora za recenzję. I w żadnym nie usłyszałem, że "ocena ma być wyższa, bo ktoś za to zapłacił". Albo "wytniemy ci cały krytyczny akapit".

I nie tylko ja. Przez te 14 lat wielu dziennikarzy, chociażby w publicznych rozmowach z ludźmi w sieci, mówiło, że sponsorowane recenzje to yeti. Jednocześnie przez te 14 lat ogień niepewności wśród postronnych komentatorów wcale nie gasł. Albo przybywali nowi, którzy go ponownie wzniecali. Już do branżowej klasyki przeszedł gorzko-śmieszny żart, gdy jeden recenzent chwali grę, a drugi pisze mu: "No to ile ci zapłacili?", uprzedzając wyssane z palca zarzuty internautów.

Skoro jednak temat wraca na tapet, to ja przyzwałem do tablicy kilku ex-naczelnych, którzy zjedli zęby na pisaniu o grach. Wszyscy mieli pod sobą Bardzo Znane Magazyny i Portale/Blogi. I wszystkim zadałem pytanie, czy spotkali się z sytuacją, że ktoś - cytując z felietonu - "zapłacił za taką, a nie inną treść". Oto odpowiedzi:

  1. - Nie znam NIKOGO, kto by powiedział, że wziął siano za tekst - odpowiedział pierwszy.
  2. - Ja nigdy nie miałem propozycji zrecenzowania za kasę - odpowiedział drugi.
  3. - Przez 11 lat mojej pracy w redakcjach nie zapłacono ZA ŻADNĄ RECENZJĘ NIC. Bo tak działa się w profesjonalnych warunkach - odpowiedział trzeci, Jakub "Cubituss" Kowalski, wieloletni prowadzący magazyn "Komputer Świat GRY", a potem naczelny "KŚG" i "Playa".

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mógłbym zebrać i 100 innych wypowiedzi, a i tak przyjdzie ktoś, kto napisze: "Taa, akurat. Za ocenę X dla gry Y na pewno wzięliście w łapę". I ten rozwałkowany już na cienki placek temat będzie wałkowany dalej jeszcze przez lata.

Dlatego mam prośbę - jeśli ktoś ma zamiar zabierać głos w sprawie rzekomej korupcji w recenzjach gier inaczej niż z poziomu standardowego komentarza w sieci, niech zrobi tę najprostszą rzecz. Niech pokaże dowody. Bez tego ten trwający trzy dekady bezsensowny maraton, pełen pomówień, krzywdzących opinii albo zwykłych kłamstw, będzie trwał w najlepsze.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne