Inspiracją, ba!, muzą tego tekstu był poniższy filmik z Total War: Shogun 2. Pierwotnie miał się znaleźć jako "bonus" w tekście na GC dotyczącym różnic między DirectX 10 a 11, ale był na to zbyt fajny (i tak, był nagrywany w trybie DX11):
Czarny okręt szybko przezwałem Czarną Perłą. Tradycyjne japońskie Bune nie miały szans z potęgą 24 europejskich dział. Jedna salwa wystarczała do złamania woli walki nawet najbardziej straceńczych (lub najgłupszych) załóg. Podziw podziwem, ale szybko uświadomiłem sobie, że tak wyglądające walki morskie to w Shogunie ewenement a nie rutyna. Ten przepiękny widok przypomniał mi więc o żaglowcach z Empire.
Trochę muzyki dla przejmującego tła:
Co by nie mówić o Empire, tej odsłonie należą się ordery choćby za wprowadzenie do Total Warów bitew morskich. Zawsze mi ich brakowało i świadomość, że nawet przeciętna imitacja serii, Imperial Glory, je miała, była wkurzająca. Całe szczęście, że Anglicy z Creative Assembly w końcu postanowili to zmienić. Bitwy morskie w Empire zostały zrobione świetnie. Nie tylko pod względem graficznym, ale też rozgrywki (przynajmniej przed łatkami). To manewrowanie okrętami, byle ustawić się w dobrej pozycji (zasada nr 1 walki w Empire - nie wskazuj wrogich jednostek do zaatakowania, kieruj zamiast tego bezpośrednio żaglowcem) i oddać niszczącą salwę, było świetną rozrywką, a nieraz nawet wyzwaniem. Choć nie ma co ukrywać - i tak koniec końców chodziło o piękny widok okładających się salwami burtowymi żaglowców.
Pomimo jednak tej całej mojej sympatii do walki morskiej, na mapie strategicznej nigdy nie koncentrowałem się na tworzeniu floty. W końcu od nawału wrogich statków nie stracę żadnej lądowej prowincji. Co najwyżej zmniejszą się moje wpływy z handlu lub narażę się na mało prawdopodobny desant... Kto by się przejmował budowaniem okrętów, skoro prawdziwe rozstrzygnięcie czeka na lądzie?
To samo podejście mam w grach Paradoksu. Olewam flotę i idę w wojska lądowe. Nie cierpię budować okrętów w Europie Universalis lub Victorii, skoro i tak na nic mi się nie przydadzą podczas takiej walki z Niemcami. A Wielka Brytania i tak jest przecież niezwyciężona... A, przepraszam! Ostatnio podczas rozgrywki Francją udało mi się złamać przewagę Anglików, także morską - 120 okrętów pancernych robi swoje. Ale to ewenement. Jedynie w Hearts of Iron grając III Rzeszą eksperymentowałem z okrętami podwodnymi, ale nigdy nie zauważyłem jakiś wymiernych efektów korzystania z U-Bootów przeciw WB, więc zarzuciłem to. Znowu ląd okazał się ważniejszy.
Screen z moda do Piratów z Karaibów
Strategicznie więc nie lubię wody. Nadal jednak pociągają mnie same bitwy morskie. Wyjście idealne? Gra traktująca o dowodzeniu żaglowcem! Super, problem tylko w tym, że nie ma ich już zbyt wiele. Ze stosu pudełek na CD i DVD spoziera na mnie czaszka ozdabiająca okładkę gry Piraci z Karaibów od twórców Sea Dogs z studia Akella. To była świetna produkcja z jak dla mnie kompletnie beznadziejną walką lądową. Nadal jednak pływanie i zdobywanie okrętów sprawiało mi niesamowitą radochę. Widok salwy burtowej wystrzelonej przez ponad 100 działowego giganta był przepiękny.
Ale to było dawno i wątpię, żebym wrócił do tej gry, a to z dwóch powodów: 1) to była mimo wszystko toporna produkcja, 2) zapewne strasznie już zbrzydła, a nie powiem, lubię bitwy morskie głównie za zapierające dech w piersiach widoki, widoki walących się masztów, rwanych żagli, latających odłamków drewna, ognia z armat i chmur dymu. Grafika jest dla mnie równie istotna, co sprawna walka, dlatego taką odświeżoną grę Sid Meier's Pirates, choć bardzo lubiłem, nigdy nie traktowałem jako odpowiedniego zamiennika. Zamiast tego liczyłem po cichu, że pojawi się jakiś godny następca Sea Dogs. Zamiast tego otrzymałem jednak dziwaczne MMO z piratami oraz brzydkie i mało zabawne East India Company. Pojawiły się także dodatkowe gry Akella, ale nie wyglądało na to, aby różniły się znacząco od "klasyki".
Co mi pozostaje? Wyczekiwać dalej i wyglądać przez lunetę, bo może gdzieś tam płynie wymarzona produkcja. Na horyzoncie np. widać Captain Blood, nową grę Akelli, ale mój zapał skutecznie studzi fakt, że produkcja ma mieć kreskówkowy styl i być w połowie siekanką. Wyglądam więc dalej, a w międzyczasie toczyć będę bitwy w grach Creative Assembly. Raz na jakiś czas można w końcu od niechcenia machnąć jakąś Wielką Armadę.
Paweł Płaza