PlayStation 5 kontra Xbox Series X okiem faceta z dobrychprogramów
Czyli rzecz o samej technologii.
PlayStation 5 pokazane. Tak, po miesiącach oglądania fanowskich projektów i devkitu w końcu znamy finalny wygląd konsoli. Znamy też pierwsze gry, a wcześniej, dokładniej w marcu, poznaliśmy specyfikację. Słowem, mamy komplet. A to aż prosi się o odniesienie do konkurencyjnego Xboksa Series X.
Czy jako sprzętowy onanista jestem czymś zaskoczony albo oczarowany? Dwukrotnie – nie. Konsole pod względem hardware'u przestały mi imponować w chwili, gdy wyszło na jaw, że peestrójkowy Cell, zapowiadany jako prawdziwa rewolucja, rekordy bije co najwyżej w dziedzinie wkurzania programistów. Strzelam, każdorazowe odwijanie pętli do dzisiaj śni się niektórym po nocach.
Skłamałbym jednak, mówiąc, że uważam projekty PS5 oraz XSX za kiepskie. Wprost przeciwnie – to strzały w dziesiątkę. Bo wycelowane w potrzeby rynku, a nie wybujałe ego panów na stołkach. Ale jednocześnie nieśmierdzące zewsząd kompromisem jak PlayStation 4 i Xbox One. Już tłumaczę.
Klucz do sukcesu: procesor
Tak w PlayStation, jak i Xboksie inżynierowie stawiają na procesor AMD Ryzen w modelu programowym x86 i mikroarchitekturze Zen 2. I lepszego wyboru obecnie nie ma, a zasadnicze argumenty za tym przemawiające są przynajmniej trzy.
Po pierwsze – x86 to możliwość budowania gier ze wspólnego projektu z pecetami, co już w obecnej generacji procentuje dużą liczbą portów. W obie strony. Jeśli dodamy do tego, że Xbox Series X podzieli z blaszakami także API, DirectX 12 Ultimate, to wychodzi zgodność kodu sięgająca wysokiego poziomu. Mówiąc krótko, kompilacja powinna załatwić sprawę kompatybilności.
Po drugie – Zen 2 to nie jest cherlawy Jaguar, znany z PS4, XO i tabletów, ale wysokowydajna konstrukcja używana w topowych pecetach. 60 fps? Bardzo proszę. Setki niezależnych obiektów na ekranie? Damy radę. I tak dalej. Po trzecie – Ryzen to nie tylko procesor, ale cała platforma. Nowoczesna platforma.
Właśnie dzięki Ryzenowi i jego PCI Express 4.0 możliwe jest zastosowanie piekielnie szybkich dysków SSD. Podobnie – złączy USB 3.2 Gen 2. A przecież do tego dochodzi jeszcze równie nowoczesny podsystem graficzny, z architekturą RDNA 2 na czele; sprzętowym wsparciem dla efektu śledzenia promieni, pamięcią GDDR6, obsługą najwyższych rozdzielczości po HDMI.
Skrojone na miarę. Dzisiejszych czasów
Nie oszukujmy się, dla wytrawnego pecetowca nie są to żadne "killer ficzery". Sprawiają jednakowoż, że gracz konsolowy otrzyma sprzęt kompetentny i godzien 2020 roku, który - co szczególnie istotne - jest zarazem bardzo prosty w okiełznaniu przez twórców gier. Ci ostatni z miejsca mogą zaczynać z wysokiego C.
W tym kontekście sucha moc obliczeniowa jednej i drugiej maszyny schodzi na dalszy plan. Tak, Xbox Series X jest szybszy i co do tego nie można mieć wątpliwości – ponad 44 proc. większy układ graficzny zrobi swoje, czy to w chwili rysowania siatki, czy teksturowania. Wbrew niektórym twierdzeniom, szybszy SSD-ek peespiątki nie jest w stanie tej dysproporcji nadrobić.
Tylko, przykład PS4 oraz XO pokazał nam już, że deweloperzy to leniuszki, którym nieszczególnie śpieszy się do wyciskania ostatnich soków z danego urządzenia. Pewnie na konsoli Microsoftu zobaczymy wyższą rozdzielczość, większą precyzję wygładzania krawędzi i jakieś dodatkowe detale. Ale bez wodotrysków.
Za to oba sprzęty, jednakowo, zrywają kajdany swych poprzedników. Widzieliście liczbę przeciwników i niezależnych efektów cząsteczkowych w "Ratchet & Clank: Rift Apart"? Mówi sama za siebie. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że osiem rdzeni Zen 2 uciągnie to w 60 klatkach. Bardzo kusząca wizja. Niecierpliwie czekam również na to, co pokażą nam układy audio. Na razie to chyba największa niewiadoma, a oczekiwania są spore, jak wiadomo.
Ratchet & Clank: Rift Apart - Announcement Trailer | PS5
Lodówka kontra suszarka
Nie byłbym sobą, gdybym nieco nie ponarzekał. A powodów mimo wszystko parę się znajdzie. Ot, choćby projekt obudów.
Microsoft wybrał "lodówkę". Zbudowaną zgodnie z regułą konwekcji i wyposażoną w duży wentylator osiowy, więc zapewne cichą. Sony stawia na design. PS5 wygląda niczym dzieło sztuki, ale sprawa chłodzenia pozostaje zagadką. Trzeba ufać, że nie powtórzono błędów z PS4 i PS4 Pro, gdzie ukryty w ciasnej przestrzeni wentylator promieniowy, zwany pieszczotliwie turbinką, trepanuje graczom czaszki.
Podsumujmy więc: mamy dwie konsole, które wprawdzie nie są spektakularne, ale dobrze wpisują się w dzisiejsze trendy i wymagania rynku. I pisze to - z pełnym przekonaniem - zdeklarowany blacharz, który mentalnie utkwił przed ołtarzykiem swego GeForce'a. Ewentualnego zwycięzcę batalii wyłoni rynek. Tymczasem w blokach startowych szykują się sprzęty, które wydają się na wskroś przemyślane.
[poll id="24"]