Playdate. Konsola przenośna z korbką
Zapowiada się super. Serio.
Za sprzęt odpowiada firma Panic (wydawca chociażby Firewatcha). Ustrojstwo zadebiutuje w 2020 roku i wygląda jak moderska wariacja na temat klasycznego Game Boya. Dwa przyciski, krzyżak, czarno-biały wyświetlacz. No i korbka. Którą niektóre gry mają tylko wykorzystywać, a niektóre na niej zupełnie bazować. Wygląda - przynajmniej w oczach retro/indieświra - pięknie. A że będzie w stanie łączyć się z siecią, nareszcie może przerwać modę na sprzedawanie zamkniętych zbiorów tytułów, jak we wszystkich konsolach a’la Classic.
Więcej. Panic chce z tego zrobić współczesną „usługę”. Kupując Playdate, dostajemy również „karnet” na pierwszy „sezon” zawartości. Oznacza to, że przez dwanaście tygodni odblokowywać się będzie dwanaście niezależnych produkcji. Przy niektórych pracowały mniejsze lub większe gwiazdy branży (ojciec Katamari Damacy, twórca SpellTowera lub kreator Getting Over It). „Jedne tytuły są krótki, inne długie, jedne eksperymentalne, inne tradycyjne. Ale wszystkie są fajne” - twierdzi wydawca. Jeśli pomysł chwyci, niewykluczone, że właściciele zobaczą „sezon drugi”. Ale nawet w przeciwnym wypadku - intryguje już sama idea gier stworzonych specjalnie z myślą o takiej nowej, niszowej platformie.
Cena? Równowartość 150 dolarów. Nietanie, ale też niedrogie, jak czytamy na oficjalnej witrynie. Totalny eksperyment. I choćby dlatego chciałbym mieć Playdate w swojej kolekcji. Zdecydowanie za rzadko ktoś wychodzi z podobnymi pomysłami.