PixelJunk Shooter 2 - przepraszam, do żołądka tędy?
Nie tak dawno, pewien zespół* śpiewał, o tym, jak to jest być w brzuchu rekina. A jakie to uczucie być połkniętym przez wielkiego czerwia? Na to pytanie odpowiada PixelJunk Shooter 2.
06.03.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Fabuła nie ma tu większego znaczenia, ale w wyniku serii niefortunnych zdarzeń, kierowany przez gracza stateczek znalazł się w trzewiach przegryzającego się przez skały potwora. W przeciwieństwie do bebechów rekina, płyny ustrojowe czerwia składają się zarówno z różnych kwasów jak i lawy, czy lodu. Zadaniem gracza jest odnalezienie zaginionych członków ekspedycji i doprowadzenie ich na koniec etapu.
PixelJunk Shooter 2 to jedna z tych kontynuacji, która stanowi kolejną dawkę tych samych atrakcji, które sprawiły, że jedynka przypadła do gustu takiej liczbie graczy. Ponownie trzeba rozwiązywać zagadki oparte o właściwości płynów i substancji (lawa stygnie pod wpływem wody, gaz wybucha po zetknięciu z ogniem etc.), wykazać się refleksem i zręcznością w walce z różnymi przeciwnikami, a przede wszystkim - cierpliwością. Bardzo łatwo jest tutaj roztrzaskać swój stateczek, co wiąże się z koniecznością zaczęcia etapu od nowa, chwila nieuwagi może też sprawić, że zamiast pomóc zagubionemu naukowcowi, zrobimy mu krzywdę.
Najmocniejszym elementem PixelJunk Shooter 2 jest bezsprzecznie pierwszy ”świat”, rozgrywający się we wnętrznościach czerwia. Czuć, że lata się w środku czegoś naprawdę dużego. Ściany pulsują i uginają, nigdy nie wiadomo, skąd spłynie kwas, a obecność innych stworzeń jeszcze wzmaga wrażenie wielkości stwora. Dwa następne światy są już jednak bardzo podobne do tych z pierwszej części.
Do czterech obecnych w części pierwszej ”strojów” dla stateczku (wodnego, magmowego, magnetycznego i ”odwrotnego”) dodano dwa nowe, których właściwości nie chciałbym tutaj zdradzać, aby nie psuć niespodzianki. Szkoda jednak, że jest ich tak mało. Oprócz tego twórcy umieścili w grze kilka nowych płynów i substancji, dzięki którym etapy są bardziej urozmaicone. Łącznie, jest ich 15, dokładnie tyle samo, co w części pierwszej.
Czy to źle? Absolutnie nie. Nie da się ukryć, że Q Games, przy pomocy kilku dodatkowych przypraw, drugi raz przygotowało ”tę samą grę”, ale nie zmienia to faktu, że jest to danie nad wyraz smaczne. Oprawa jest identyczna, ścieżka dźwiękowa, ponownie w wykonaniu High Frequency Bandwith, wszystko jest na swoim miejscu. Tak, to ta sama, kapitalna gra. Podwyższono odrobinę poziom trudności, częściej wracałem na początek etapu, a zebranie wszystkich diamentów powinno zająć sporo czasu.
Kelner, w moim daniu jest tryb dla wielu graczy Q Games postanowiło jednakże dodać do gry coś zupełnie nowego: tryb dla wielu graczy. Oglądając przed premierą różnego rodzaju materiały promocyjne, spodziewałem się otrzymać coś w rodzaju pecetowego Altitude, czyli podniebnych bitew dla kilku osób. I tu niespodzianka - zamiast tego dostałem zabawę w podchody dla dwóch graczy. Jedna zbiera porozrzucane po planszy kapsuły z naukowcami, druga jej przeszkadza. I na zmianę, przez cztery rundy.
Rozgrywka jest podstępna. To najlepsze słowo. Trochę powolna, wymagająca myślenia i kombinowania. Nie jest to głupawe latanie i strzelanie do siebie, w dużej mierze bardziej niż szybkie palce liczy się mózg zdolny do przechytrzenia rywala. Emocje i satysfakcja są całkiem duże - jeden gracz z którym miałem okazję wygrać, nie mógł się powstrzymać przed wysłaniem mi prywatnej wiadomości z bluzgami mającymi ukoić gorycz jego porażki. Za wygrane mecze zdobywa się punkty, które można wydać na zakup nowych umiejętności i awans do następnych lig.
Czy tryb dla wielu graczy urzekł mnie na tyle, abym miał grać w niego z losowymi osobami? Nie. Ale ze znajomymi od czasu do czasu, w ramach rozerwania się przy czymś innym, czemu nie. Na razie, kilka dni po premierze, nadal występują problemy z wyszukiwaniem graczy do zabawy. PixelJunk Shooter 2 umożliwia wspólne przechodzenie głównej kampanii na jednej konsoli, ale mecze można rozgrywać tylko za pośrednictwem PSN.
Werdykt Ogółem, przejście całej gry, bez zebrania wszystkich diamentów i naukowców, zajęło mi jakieś sześć godzin. 30 złotych za taką dawkę tak wysokiej jakości rozrywki nie jest wygórowaną ceną. Tak, PixelJunk Shooter 2 to po prostu nowe misje dla żółtego stateczku. Nie ma tu rewolucji, wodotrysków i plastikowych kontrolerów wykorzystujących trójwymiar. I dokładnie tego chciałem.
Konrad Hildebrand