PixelJunk Eden - recenzja
Po PixelJunk Monsters zacząłem żywić pewną dozę zaufania do Q Games. Co prawda ich pierwsza gra z serii, czyli Racers była, co najwyżej średnia, ale jest to jeden z niewielu deweloperów, którzy naprawdę wspierają PLAYSTATION Network, systematycznie wypuszczając kolejne gry, a co najważniejsze nie boją się eksperymentować. To właśnie ich ostatniemu dziełu przyglądniemy się dzisiaj.
Eden to psychodeliczny świat, po którym przyjdzie nam się poruszać małym stworzeniem nazywanym grimpem. Powierzono mu arcytrudne zadanie odnalezienia 50 Spectr, dzięki mocy których uda się odbudować Eden i przywrócić jego dawną świetność. Niestety grimp jest malutki, a otaczający go świat potrafi naprawdę być wielki, więc stworzonko nauczyło się wysoko podskakiwać oraz wisieć na jedwabnej nici, dzięki której może robić pętle i rozpędzać się przygotowując do następnego skoku. W Edenie, jak w prawdziwym ogrodzie, aby roślinki rosły to trzeba je najpierw zasadzić, więc grimp skacze i robi pętelki rozbijając kolejne prowlery (nasiona) i zbierając ich pollen (pyłek) zapełnia odpowiednie sadzonki. Potem już tylko wystarczy do nich doskoczyć, a wyrastają z nich naprawdę przepiękne rośliny: małe krzewy, duże i rosłe kwiaty, a czasem tylko proste kępy trawy.
To wystarczyłoby, by pokazać prostotę życia malutkiego grimpa, ale przecież nie może być, aż tak łatwo. No i nie jest, bo za każdym razem, gdy mały skoczek trafi do ogrodu ma tylko ograniczoną ilość czasu, zanim zostanie z niego wyrzucony. Aby ułatwić mu życie, stwórca świata umieścił w nim specjalne kryształy, które wydłużają okres jaki nasz maluch może przebywać w danym ogrodzie. To jednak nie jedyny problem grimpa. Zanim nauczy się dobrze skakać i spadać tak, by trafić na następną roślinkę, mija sporo czasu, a nawet, gdy już wie, co i jak ma robić, to czasem po prostu przydarza mu się, że spadnie na sam dół planszy i wtedy jest bardzo sfrustrowany.
Nie należy się jednak tym przejmować, bo ogrody, jakie przyjdzie grimpowi zobaczyć są naprawdę przepiękne i robią niesamowite wrażenie na maluchu. Każdy z nich skrywa w sobie 5 magicznych Spectr, ale grimp nie może zdobyć ich wszystkich od razu. Musi jak pokorny uczeń wejść do ogrodu pięć razy, za każdym razem zdobywając tylko jedną. To bardzo drażni i grimp nie lubi tak robić, ale przecież po całym Edenie rozsianych jest, aż 10 wejść do ogrodów, więc zawsze można przejść do jakiegoś innego. Oczywiście nie do wszystkich miejsc maluch doskoczy od razu, ale każda zdobyta Spectra odtwarza dawną świetność ogrodu, odbudowując go odrobinkę i zbliżając grimpa do celu.
Co ciekawe, któregoś dnia mały skoczek dowiedział się, że wcale nie jest sam na świecie i, że w jego ciężkim losie może mu pomóc dwójka przyjaciół. Jednak mały grimp musi ich widzieć, to nie mogą być wirtualni znajomi. Z drugiej jednak strony czasem napotkamy w ogrodach przeciwników. Złe stwory chcą za wszelką cenę uprzykrzyć życie małego skoczka. Nie ma ich dużo, ale naprawdę potrafią doprowadzić małego grimpa do frustracji zrzucając go w kółko na sam dół ogrodu, skąd będzie musiał się wdrapać na samą górę, by zdobyć upragnioną Spectrę.
Co najważniejsze każde z miejsc, które grimp odwiedza mieni się innymi kolorami i towarzyszy mu wspaniała, intrygująca muzyka, która nie pozwala ani na chwilę się zatrzymać. Mały skoczek podczas swej podróży odkrył również, że Spectry mają jeszcze jedną moc - podczas zdobywania ich w danym ogrodzie, zmieniają jego kolory, tak samo jak zmieniają się pory roku, gdy nadejdzie odpowiedni czas. To naprawdę podoba się grimpowi, szczególnie, że im dalej w las, znaczy w ogród, tym trudniej do danych Spectr się dostać i mały skoczek musi już nie tylko napinać swoje mięśnie, ale zmusić do pracy również swój mały rozumek.
To wszystko powoduje, że grimpowi przygoda w ratowanie Edenu naprawdę się nie nudzi, a wręcz potrzebuje on się od niej odrywać, bo gdy maluch powie sobie "tylko jedną Spectrę”, to nie chce skończyć zabawy nawet, gdy spędził w ogrodach dobrych kilka godzin. No i w dodatku grimp może być w telewizji, jedno kliknięcie i już pokazuje, za pomocą YouTube, jak dobrze skacze i zdobywa Spectry. Gdyby tego było mało to malucha można zabrać ze sobą również w podróż, o ile ma się odpowiednią konsolę przenośną i dostęp do internetu. Naprawdę wierzcie grimpowi na słowo, że warto zajrzeć do tego wspaniałego ogrodu, tylko uważajcie żeby Was za bardzo nie wciągnął.
Ta niekonwencjonalna recenzja dopełnia obrazu PixelJunk Eden. Mam nadzieję, że Wam się podobało, ja w każdym razie odradzam granie za dużo w dzieło Q Games, bo potem wpadają takie głupie pomysły do głowy.