Pierwsze wyniki sprzedaży Star Wars Battlefront 2 pokazują, że Disney wkroczył do akcji zbyt późno
Potwierdzają się informacje o tym, że EA wylądowało na dywaniku.
Jeśli ostatnie ruchy EA w temacie Battlefront 2 wydawały się desperackie, to pewnie dlatego że takie po prostu były. Obniżenie cen bohaterów aż o 75% dziwiło, ale nie aż tak, jak tymczasowe zablokowanie w grze mikrotransakcji w dniu jej premiery. Kolejne źródła informują, że za dwoma dramatycznymi skrętami stoi Disney.
Wszystkie zgadzają się, że właściciel praw do Gwiezdnych wojen miał już po dziurki w nosie obsmarowywania najnowszego wykwitu tej marki. Gdy tłumaczenia EA dotyczące mikrotransakcji wyniosły nowy rekord najbardziej znielubionego posta w serwisie na absurdalne wyżyny (niziny?), sprawą zainteresowały się również media głównego nurtu. Gracze nie narzekali już tylko w swoim gronie. W świat szedł przekaz, że z Gwiezdnymi wojnami coś jest nie tak. A przecież już za moment premiera nowego filmu, któremu negatywna prasa wokół marki może zaszkodzić.
Wall Street Journal pisze, że te obawy spowodowały interwencję Disneya. Jimmy Pitaro, szef działu Consumer Products w Disneyu, miał przekazać Andrew Wilsonowi, że CEO wytwórni jest niezadowolony z sytuacji wokół Battlefront 2.
Źródła MP1ST dodają, że zamrożenie mikrotransakcji było wynikiem wypracowanego między firmami kompromisu, który miałby zakończyć falę negatywnych artykułów. By nie zagrozić premierze Ostatniego Jedi kojarzeniem marki z hazardem i działaniem na szkodę konsumentów. Ale na tym doniesienia serwisu się nie kończą:
"Elektronicy" odmówili skomentowania sprawy serwisowi. Nie komentują też plotek opublikowanych przez Venturebeat. Proszące o anonimowość źródła winę za burzę wokół Star Wars Battlefront 2 zrzucają częściowo... na Disneya. Konkretniej - na jego oddział Lucasfilm. Ponoć pierwotna wizja studia Dice zakładała rozgrywkę w stylu Overwatcha i podobny model biznesowy. Czyli owszem - skrzynki, ale jedynie z kosmetycznymi dodatkami. Bez ulepszeń, umiejętności i broni.
Tymczasem pojawiają się pierwsze wyniki sprzedaży po premierowym weekendzie Star Wars Battlefront 2. Warto pamiętać, że póki co mówimy tylko o sprzedaży pudełek, ale jak na grę, która miała być we wszystkim lepsza, sequel rozczarowuje. Na GI.biz czytamy, że z półek w Wielkiej Brytanii zeszło aż o 61% pudełek z nim mniej niż w przypadku pierwszego Battlefronta w 2015 roku. I o połowę mniej niż rok temu Battlefield 1. Cyfrowa dystrybucja na pewno zmniejszy te różnice, ale zignorować ich nie sposób.
Maciej Kowalik