Pierwsze wrażenia z bety Battlefield: Bad Company 2

Pierwsze wrażenia z bety Battlefield: Bad Company 2

Pierwsze wrażenia z bety Battlefield: Bad Company 2
marcindmjqtx
23.11.2009 08:54, aktualizacja: 12.01.2016 15:48

Swego czasu wiadomość, że w Battlefield: Bad Company 2 zagramy dopiero w marcu przyszłego roku mocno mnie zdołowała. Jasne - Modern Warfare 2 w multi rozwija skrzydła, ale rozgrywka spod znaku Battlefield od zawsze dużo bardziej mi odpowiadała. Na szczęście DICE, podobnie jak rok temu, postanowiło umilić nam nieco oczekiwanie na pełny produkt i wypuściło wersję beta, w której możemy potrenować jeden tryb (Rush, 12 vs 12) na jednej mapie - Arica Harbor. Na razie tylko na PS3.

Może od razu zacznę od tego, co mnie martwi - od grafiki. Jako, że mamy do czynienia z grą z serii Battlefield oczywistym jest, że nie chodzi tu o bieganie sprintem po linii frontu i prucie ołowiem dookoła. Broń ma swój zasięg, odrzut, lepsze lub gorsze przyrządy celownicze, a każde otwarcie ognia zdradza naszą pozycję. Jeśli nie bawi was śmierć co pół minuty, to warto przed naciśnięciem spustu (na PS3 shoulder buttona, co na początku wkurza) zastanowić się czy na pewno jest szansa na posłanie wroga do piachu, czy może lepiej przewidzieć jego ruch i zaskoczyć z lepszej pozycji.

Dziwacznie wygląda również doczytywanie elementów otoczenia w trakcie gry. Prawie, jakbyśmy mieli w oczach jakiś skaner, który potrafi wybiórczo je wyłączyć. Bardzo chciałbym, by pełna wersja gry była w tym elemencie bardziej dopracowana. Tego typu gra nie musi mnie powalać grafiką, ale nie powinna ona przeszkadzać w zabawie.Kolejny (i właściwie ostatni, który chciałbym tu wyciągać) mój zarzut dotyczy czołgów. Nie wiedzieć czemu potrafią się one zaklinować na przeszkodach, które w rzeczywistości pękłyby w kilka sekund. Ot chociażby przydrożne barierki czy wraki samochodów potrafią zatrzymać rozpędzonego Abramsa i solidnie wkurzyć nie tylko kierowcę ale również pozostałych członków oddziału. Wiadomo - bez wsparcia czołgu o wiele trudniej o skuteczne natarcie/obronę. Dla porządku wspomnę jeszcze o problemach z resetowaniem zdobytych punktów doświadczenia albo nie zliczaniem ich w ogóle. To już sprawa ewidentnie wynikająca z faktu, że mamy do czynienia z betą i DICE zapewnia, że pracują już nad poprawą tych niedogodności.

Czas na plusy, najpierw mniej oczywiste. Komunikacja głosowa spisuje się bez zarzutu. Po przejściach przy części pierwszej warto to zaznaczyć i trzymać kciuki, by również i w pełnej wersji nic nie przeszkadzało w komunikowaniu się drużyny. Kod sieciowy również nie budzi żadnych zastrzeżeń. Lagów, zrywania połączenia, wyrzucania z meczu jeszcze nie uświadczyłem. Jedyny problem to wspomniane wcześniej gubienie statystyk.

Po kilku meczach wiem już, że DICE nie zepsuło rozgrywki, a to jest najważniejsze. Balans broni, klas, podatność systemu na oszustwa to cechy, które wyjdą dużo później, ale wydaje mi się, że autorzy gry na pewno wysłuchają ewentualnych narzekań betatesterów. Choćby dlatego warto do nich dołączyć.

Z ciekawszych nowinek - w becie mamy możliwość operowania bezzałogowym śmigłowcem (wygląda jak zabawka, ale nie dajcie się zwieść) a co jakiś czas pole bitwy orzą swoimi potężnymi karabinami dwa samoloty A-10, aczkolwiek przyznam, że nie mam pojęcia jak się je wzywa. HUD jest bardzo przyjemny i pokazuje potrzebne informacje w czytelny sposób, choć chyba przydałby się jeszcze wskaźnik zdrowia. Bardzo fajnym gadżetem jest defibrylator, który dosłownie wyrywa gracza ze spokojnego oczekiwania na respawn i rzuca od razu w ogień walki. O ile oczywiście, ktoś z kolegów zdecyduje się na pomoc pechowcowi. Na szczęście wygląda na to, że samozwańczych medyków nie zabraknie - ktoś zawsze chętnie podrzuci apteczkę (nie ma już "strzykawy"). Rzut oka na ekrany statystyk, broni, gadżetów i odznaczeń pokazują, że rzeczy do zebrania będzie mnóstwo, co na pewno z powodzeniem będzie motywowało do dalszej gry.

Nie zauważyłem w zasadzie nic, co by mi jakoś zgrzytało i kazało poważnie narzekać. Jasne - czasem może wkurzyć fakt, że po wpakowaniu całego magazynka w przeciwnika, ten dalej biegnie. Używanie noża również czasami wydaje się zbyt loteryjne. Kilka podobnych niuansów dałoby się jeszcze znaleźć, ale pamiętajmy, że to naprawdę jedynie beta i DICE wprowadza poprawki prawie na bieżąco. W stosunku do pełnej wersji będę już bardziej krytyczny.

Udostępniona mapka nie jest zbyt skomplikowana i w tradycyjnym również dla pierwszej gry stylu linia frontu podąża drogą, cofając się w zależności od postępów drużyny atakującej. O ile na początku ma ona sporą przewagę i zajmowanie kolejnych baz jest raczej kwestią czasu i zgromadzenia w danym miejscu odpowiednich sił, niż umiejętności, to ostateczny atak na ostatni przyczółek wymaga już chociażby odrobiny koordynacji. W przeciwnym razie można się wykrwawić na tej "ostatniej prostej", bezskutecznie waląc głową w mur.

Na koniec muszę wręcz wspomnieć o świetnej realizacji dźwięku. W pierwszej części Bad Company ten element również wzbudzał mój podziw, ale beta przynosi kolejną porcję nowych i do tego niezwykle sugestywnych efektów dźwiękowych. Ich gama jest olbrzymia, a do wszelkich odgłosów broni, rykoszetów, wybuchów dochodzą komunikaty wypowiadane przez żołnierzy. Brzmią świetnie i nie brakuje wśród nich również soczystych przekleństw.

Podsumowując mój wciąż jeszcze krótki kontakt z betą - jest dobrze. Nie zanosi się na rewolucję, ale w grach nastawionych głównie na rozgrywkę sieciową zwykle mnie to cieszy. Jeśli kochacie Battlefielda (tego, w którym nie można się położyć...), to spokojnie możecie czekać do marca. Oczywiście lepiej po prostu zdobyć kod i samemu wskoczyć do walki. Zdobyte doświadczenie na pewno zaprocentuje po premierze gry. Maciej Kowalik

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)