Pierwsze wrażenia z Bad Company 2: Vietnam
Uwielbiam zapach.... A tam, to oklepane.
Charlie nie surfują!
I nie będą surfować w Bad Company 2: Vietnam. Dodatek od kilku dni jest dostępny na PC, a teraz ukaże się także na konsolach. Za ~50 zł dostaniemy w sumie pięć map osadzonych w realiach wojny w Wietnamie. Warto się taką paczką zainteresować? Po pierwszym godzinach spędzonych na walkach w tym DLC nabrałem przekonania, że tak, że to naprawdę fajna, porządna oferta. Tylko jak że ma swoje mocniejsze i słabsze strony.
Mocną stroną Vietnamu jest z pewnością klimat. Nawet osoby nie zafascynowane konfliktem w Wietnamie znają wyliczankę filmów zaczynającą się od Czasu Apokalipsy, a kończącą się na Full Metal Jacket. I choć dodatkowi DICE daleko do dramatu wojennego, to nie trzeba wiele wysiłku, aby poczuć smak walki w wietnamskiej dżungli. Szczególnie, że rozgrywka momentami może sama przywołać skojarzenia ze znanymi scenami, jak płynięcie barką w Czasie Apokalipsy i ostrzeliwanie na oślep dżungli z zamontowanych KMów.
Elementy budujące atmosferę można by wymieniać jeszcze długo, zaznaczając niby takie oczywistości, jak świetną oprawę audiowizualną, ale zdecydowanie warto wspomnieć o mapach. Grałem dopiero kilka godzin, więc jeszcze za dobrze ich nie poznałem, ale moją ulubioną już stała się mapka Hill 137 - to nie tylko epickie starcie, to straszliwie piękne epickie starcie. Rozgrywka świetnie przechodzi z zielonej dżungli na wypalone zbocza wzgórza. Takiej trochę walki okopowej, w wyniszczonym terenie, brakowało w tej grze.
Pozostała trójka to także fajne plansze (piąta mapa, Operation Hastings, ma zostać odblokowana po wykonaniu przez graczy 69 mln akcji wspierających), choć muszę przyznać, że Phu Bai Valley najmniej przypadła mi do gustu - jest jakaś taka... płaska. I stawia na śmigłowce, co też jest tak średnio fajne. Mapa świątynna i Vantage Point są fajniejsze, tyle że z Vantage Point jest jeden problem - na początku łatwo można przyblokować atakującą stronę granatami.
Problem to tym większy, że Vietnam miesza w mechanice rozgrywki Bad Company 2. Wielu zarzuca dodatkowi, że zmierza w kierunku Medal of Honor i nie są to oskarżenia bezpodstawne. Odrzut broni wydaje się być zmniejszony, a moc pocisków zwiększona. W efekcie walki są znacznie bardziej krwawe i lepiej przygotować nerwy na częste umieranie. Co prawda mi model rozgrywki Medal of Honor się spodobał, więc i upodobnienie się w pewnym stopniu Vietnamu do tej gry mi nie przeszkadza, ale dla sporej liczby osób pewnie będzie to najsłabsza strona rozszerzenia.
Szczególnie, jeśli osoby te lubiły sobie pojeździć. Rozszerzenie ze swoją mechaniką walki i mapami stawia na piechotę i to wyraźnie. Śmigłowce burzą trochę ten obraz dominacji, ale już czołgi muszą być ostrożne. Kilka pocisków z RPG wystarczy, aby stalową bestię wysłać na wieczne pastwiska, natomiast latające tałatajstwo ustrzelić trudniej - zapomnijcie o luksusie, jakim były kierowane rakiety. Albo będziecie mieli niesamowite umiejętności/szczęście i zestrzelicie helikoptery zwykłym RPG, albo wykażecie się sporą cierpliwością w strzelaniu do nich z normalnej broni.
Kwestie balansu i modelu rozgrywki są jednak dla mnie osobiście drugorzędne. BC2: Vietnam świetnie się sprawdził jako cyfrowe rozszerzenie. Paczka zawierająca mapy osadzone w okresie historycznym, który cechuje to, że doczekał się naprawdę kultowych tytułów kultury - DICE musiałby bardzo się starać, aby to zawalić. Szczególnie, że już kiedyś pojawiła się w serii Battlefield odsłona poświęcona wojnie w Wietnamie - Battlefield: Vietnam. Robili ją co prawda Kanadyjczycy, a nie Szwedzi, ale była bardzo fajna, więc DICE podstawy miało.
I w sumie największym zarzutem wobec BC2: Vietnam może być to, że nie jest pełnoprawną kontynuacją BF:V. Już po paru godzinach grania, kiedy przypomniałem sobie parę akcji sprzed lat, zechciałem, aby to DLC było bogatsze, bardziej rozbudowane. I może z czasem będzie, tymczasem jednak wydaje się, że fani serii otrzymali naprawdę fajną zawartość dodatkową.
Paweł Płaza