Pierwsze wrażenia: Yakuza 3

Pierwsze wrażenia: Yakuza 3

Pierwsze wrażenia: Yakuza 3
marcindmjqtx
08.03.2010 11:02, aktualizacja: 08.01.2016 13:59

Przy okazji jednego ze zwiastunów Yakuzy 3, tego pełnego okładania się po twarzach, stwierdziłem, że nie jest to gra dla mnie. Po kilku godzinach spędzonych z grą mogę powiedzieć, że reklama po raz kolejny kłamie, a nowa cześć przygód Kazumy Kiryu jest opowieścią, którą warto poznać.

Nie miałem wcześniej okazji zagrać w poprzednie części serii, nie mogę więc ocenić, co zmieniło się na lepsze lub gorsze. Jeżeli jesteście fanami Yakuzy, to i tak nie potrzebujecie większej zachęty aby czekać na trójkę, jeśli jednak nie graliście wcześniej i jesteście ciekawi z czym się je to sushi, to zapraszam.

Zbyt ciasna szufladka Człowiek, gdy nie wie z czym do czynienia, stara sobie rzecz opisać, wpisać w schemat, aby łatwiej byłoby mu ją ogarnąć. Głównym bohaterem Yakuzy jest Kazuma Kiryu, japoński gangster, więc skojarzenia od razu pchają myśli w stronę Grand Theft Auto, zwłaszcza, że tak jak w produkcji Rockstar, tak i gra CS1 Team jest napchana po brzegi minigierkami.

Skojarzenie jest słuszne, ale tylko do pewnego momentu. Yakuza 3 jest bardziej kameralną grą, mniej otwartą, bliższą ulicy, a przez to bogatszą w szczegóły. Wystawy sklepowe w Liberty City są puste i mało ciekawe, a w fast foodzie można zamówić jednego hamburgera. Równie fikcyjna dzielnica Tokio - Kamurocho i miasto Ryukyugai wypełnione są sklepami, straganami, stoiskami. Witryny uginają się od towaru, targ wygląda jak targ, a apteka jak apteka. W restauracjach gracz może wybierać spośród dziesiątków potraw, napoi, przekąsek, które nie mają szczególnego znaczenia dla mechaniki gry, ale smaczkami sprawiającymi, że jest się bliżej Japonii.

Tak jak w GTA, tak i tutaj jest sporo przemocy, ale gracz nie może nagle zacząć bić bezbronnych przechodniów, czy zatłuc prostytutkę w ciemnym zaułku. Zamiast tego otrzymuje rozbudowany system ciosów i kombosów, możliwość okładania przeciwników najprzeróżniejszymi przedmiotami i rozkwaszania im twarzy na wiele różnych sposób, które sprawiły że nie raz aż zamykałem oczy. Tak, Yakuza 3 jest brutalna, ale tylko od czasu do czasu.

Gra pełna jest drobnych zadań pobocznych, minigier i poukrywanych smaczków. Jest to świat, po którego powierzchni większość graczy się jedynie prześlizgnie, ale jeśli ktoś ma ochotę, może spędzić masę godzin w wydawałoby się dziesięciu zaułkach na krzyż. Walka jest u na pierwszym miejscu, ale obok jest mnóstwo innych rzeczy do zrobienia.

Twój życzliwy sąsiad, gangster Kaz Bałem się, że nie znając poprzednich części gry będę się czuł zagubiony w fabule trójki. Twórcy przygotowali dla nowych graczy ściągawki w postaci obszernych filmowych retrospekcji przybliżających wcześniejsze wydarzenia. Są one dostępne na początku gry, co trochę pomogło mi ogarnąć, kto jest tutaj kim.

Główny bohater serii Kazuma Kiryu, jest zmęczony gangsterskim życiem i wraz ze swoją młodą podopieczną Haruko zakłada sierociniec z dala od zgiełku dużego miasta. Przeszłość oczywiście wyciągnie po niego swoje łapy, więc możecie się spodziewać porządnej dawki kryminalnych klimatów.

Nie mniej, pierwsze godziny w Yakuza 3 spędziłem jako opiekun gromadki dzieci z sierocińca. Pomagałem im w problemach z nieśmiałością, szkołą, pierwszymi miłościami, organizowałem zabawy i biegałem po mieście starając się złapać psa dla jednej z moich podopiecznych. To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo przecież to miało być GTA, a nie Kochane Kłopoty. Na dodatek, większość z wątków pobocznych daje możliwość wykazania się Kazumie, jakim jest życzliwym gościem. Nie ma tutaj wymuszeń czy handlu narkotykami, zamiast tego pomagamy matce odnaleźć córkę, turystom zdobyć odpowiednią figurkę, a handlarzowi sprzedać pewną cenną rybę. Gracz nie musi tego robić, ale może.

Te historie z dziećmi są pełne niesamowitego ciepła i czułości, widać opiekuńczość Kaza, jak ważni są dla niego podopieczni. Twórcom udało się mnie przekonać, że więź pomiędzy byłym gangsterem a dzieciakami jest prawdziwa i że jestem za nie odpowiedzialny. I tu pojawia się pewien dysonans. Po serii prostych zadań przynieś-zanieś-przytul, nagle natrafiamy na losową walkę, gdzie łamiemy ludziom nosy, ręce, nogi, wszystko to ukazane w bardzo sugestywny sposób. Zderzenie tych dwóch nastrojów wybija z rytmu, ale szybko okazuje się, że tak właśnie ma być.

Walka jest satysfakcjonująca, czuć sprawność, siłę i pewien wewnętrzny spokój Kazumy. Kolejne, odblokowywane za punkty doświadczenia ciosy i umiejętności dają spory wybór w sposobach rozprawiania się z przeciwnikami. Tych jest zazwyczaj kilku naraz, od czasu do czasu trafia się poważniejszy wróg nad którym trzeba się więcej pomęczyć  - gra nie jest jednak przesadnie trudna, w każdej chwili Kazuma może sięgnąć do swojego ekwipunku po leczący go napój.

Japońska myśl techniczna Formalnie rzecz biorąc Yakuza 3 jest grą sprzed roku, właśnie wtedy ukazała się pierwotnie w Japonii. Nie zestarzała się jednak za bardzo, a to co może w niej drażnić jest wynikiem przyjętych przez twórców założeń niż upływu czasu. Na pewno znajdą się marudy narzekające na jakość tekstur tu czy tam, ale jeśli komukolwiek przeszkodzi to w grze, to jest dziwny.

Niewidzialne ściany są pewnym pójściem na łatwiznę, ale można się do nich szybko przyzwyczaić i przeżyć. Sporym zawodem, zwłaszcza w czasach postmasseffectowskich, jest sposób w jaki prowadzona jest narracja. Zamiast pozwolić graczowi grać, CS1 Team nadal twierdzi, że lepiej jest mu puścić starannie wyreżyserowany filmik, na który nie będzie miał żadnego wpływu. Gdybym chciał oglądać serial o gangsterach, to włączyłbym Rodzinę Soprano.

Jako, że tworzenie tego rodzaju scenek jest jednak kosztowne, to w dialogach są one używane wyłącznie od czasu do czasu, w ważniejszych momentach - reszta to suche, pozbawione głosu aktorów teksty. Różnica pomiędzy udźwiękowionym filmikiem (na szczęście w japońskiej wersji językowej), a statyczną sceną z ciurkającym tekstem i drewnianą animacją jest komiczna i sprawia wrażenie bardzo budżetowego zagrania. Bywają momenty w których gracz ma pewien wpływ na przebieg rozmowy, jednakże w większości wypadku gra jest po prostu liniowa. Co dalej? Po dziesięciu godzinach gry mam za sobą pięć z dwunastu rozdziałów opowieści - Kazuma wraca do Tokio załatwić pewne sprawy. Historia zaczyna nabierać rozpędu, a zamiast opiekować się dzieciakami z sierocińca gracz zadaje się ze starymi przyjaciółmi z półświatka. Choć minigierki mnie specjalnie nie wciągnęły, to główny wątek i jego bohater zaciekawiły. Nie jestem w stanie przewidzieć w którą stronę, i przez ile kolejnych, ogranych klisz przetoczy się historia, ale z całą pewnością chcę ją poznać do końca. Choćby w ramach wycieczki po egzotycznych sceneriach.

Konrad Hildebrand

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)