Pierwsze wrażenia: Quantum Theory
PS3 nie ma swojego Gears of War? Pewnie, że ma. Prawie, gdyż Quantum Theory ukaże się na wiosnę przyszłego roku i jest jawna zrzynką dzieła Bleszinskiego. Tak jawną, że nikt nawet nie krępuje się o tym mówić. Co również istotne - jest tworzona przez Japończyków! Czy azjatycka wersja Marcuxa Fenixa godnie umili oczekiwanie na 3 część Gearsów?
26.09.2009 | aktual.: 14.01.2016 15:10
Fragmenty rozgrywki i historii mogliście poznać już z wcześniejszego trailera. Trzeba przyznać, że ta druga jest wyjątkowo głupia nawet, jak na prostą strzelaninę. Do miasta przybywa "ten gość" i co najpierw robi? Pyta "co to za wieża". To zła, żyjąca wieża, więc trzeba się do niej udać i wszystkich wystrzelać. Nie pastwmy się jednak, nie po to gramy w strzelaniny, aby delektować się godną Oskara historią, tylko aby postrzelać.
I jeśli o ten aspekt chodzi, to fani Gears of War odnajdą się w grze już po minucie. Sterowanie zostało zaprojektowane niemal identycznie, X to osłona, lewy trigger przycelowanie, a prawym oddajemy strzał. Ot, strzelankowy elementarz. Motywem, który stanowi o oryginalności akcji musi być zatem co innego - Syd, protagonista, ma ze sobą towarzyszkę Filenę. Ta zajmuje się sobą i przeciwnikami aż do momentu, gdy wciśniemy L1 - wtedy Syd przywołuje blondynkę, zakłada ją sobie na ramię i rzuca. Na początku, nieco zdezorientowany tym motywem, kilka razy bidulką trafiłem w ścianę, ale potem już poszło gładko. W pewnym momencie natrafiłem na gościa, który osłaniał fragment terenu z broni maszynowej i nijak nie można było go odejść. W tym momencie z pomocą przyszła właśnie Filena, która rzucona do niego błyskawicznie zajęła się sprawą. Szkoda, że takich patentów w demie nie było zbyt wiele, bo to jest szansa na odróżnienie Quantum Theory od bliźniaczo podobnych produkcji.
Co strasznie kulało we wczesnej wersji, to oprawa. Jeśli chodzi o (moim zdaniem, tandetny) styl graficzny to zobaczcie go na podlinkowanym wyżej trailerze. Postacie jakby ociosane z drewna i kiczowate, niewielkie lokacje z oponentami będącymi przerobionymi Locustami nie nastrajają pozytywnie. Najgorzej prezentowała się jednak animacja, która przy zupełnie pustym pomieszczeniu potrafiła nagle zwolnić ni z tego, ni z owego do kilku klatek na sekundę. Autorzy zapewniali, że oprawa ulegnie jeszcze poprawie, ale czy zdążą przez te kilka miesięcy wyciągnąć choć trochę wyższą rozdzielczość tekstur, a jednocześnie dojść do ładu z animacją? Wątpię. Pamiętajmy jednak, że pierwsze koty za płoty i gdzieś Japończycy muszą się takie gry nauczyć robić. Jak na debiut - mogło być znacznie gorzej. Szkoda tylko, że mało kto to kupi. Na zachodzie mamy lepsze gry, a obecni na targach Azjaci niespecjalnie wykazywali entuzjazm. Zupełnie jak my. Zaczekajmy na jakąś późniejszą wersję, może jeszcze się Koei uda nas przekonać.