Pierwsze wrażenia: Crackdown 2
Crackdown 2 trafił dziś do sklepów i rąk osób, które złożyły zamówienia przedpremierowe. Dzięki temu również i ja mogłem wybrać się do Pacific City i rozpocząć walkę z terrorystami z Ogniwa i zmutowanymi Pokrakami. Na recenzję przyjdzie czas, gdy już uporam się z obiema plagami, ale chciałem pokazać Wam początek gry i podzielić się wrażeniami.
Niespodzianką (choć nie wiem, czy miłą) jest fakt, że nie poznaję nowego Pacific City. Miasto straciło większość uroku i niezależnie od tego, czy mamy aktualnie dzień czy noc, ulice wyglądają tak samo smutno i niebezpiecznie. Po północy roi się na nich od Pokrak. To najlepsza pora na odrobinę Carmageddonu, choć warto uważać, bo wyjście z samochodu i konfrontacja z tłumem oznacza spore problemy. A o wypadek nietrudno, bo model jazdy znowu należy do tych lekko postrzelonych, ale sprawiających sporo frajdy (o ile pojazd nie zawiesi się na resztkach latarni, co w Crackdown 2 potrafi się przydarzyć) i zachęcających do szaleństw.
Odblokowałem już granaty magnetyczne, ale z uwagi na okropny system celowania (zwykle celownik przykleja się nie do tego celu, na którym nam zależy) nie umiem się nimi "bawić" i wykorzystuję je głównie do zastawiania pułapek na pojawiające się znikąd hordy przeciwników. Może później będzie lepiej, gdy moja postać będzie potrafiła miotać granatami na drugi koniec miasta.
Nie każdy zostanie Agentem Spodziewałem się Crackdown 1.5 i wygląda na to, że właśnie taką grę dostałem. Ruffian po prostu skopiowało cały szkielet pierwszej części, zalało (dosłownie - w nocy nie można się od Pokrak opędzić) Pacific City szumowinami i w sam środek bałaganu znowu wrzuciło gracza z nadzieją, że sam zatroszczy się o dobrą zabawę. Gra wygląda może nieco lepiej, a kooperacja 4 Agentów to krok gwarantujący odkrycie nowych pokładów frajdy, ale na pewno nie jest to tytuł znaczący cokolwiek w "wojnie konsol". Ot, przyjemna i stosunkowo tania (jeśli dobrze poszukać) powtórka z rozrywki, która nie ma już jednak świeżości poprzedniczki. Jeśli lubiliście pierwszą część z wszystkimi jej niedostatkami, to ponowna wizyta w Pacific City jest dobrym pomysłem (zwłaszcza z innymi Agentami) . Jeśli natomiast brzydzicie się wspieraniem leniwych twórców i nie przepadacie za zabawami w wirtualnej piaskownicy, to omijajcie Crackdown 2 z daleka.
Maciej Kowalik