Pierwsze wrażenia: Alpha Protocol
Mamy ostatnio sezon na agentów specjalnych. Kolejny, 671 sezon 24 godzin, powrót Burn Notice i Chucka, nowe przygody Sama Fishera czy Rico Rodrizgueza - każdy, kto lubi szeroko pojęty świat szpiegów, powinien być zadowolony. Czy Alpha Protocol okaże się powodem do odbijania butelki szampana czy może to operacja, do której lepiej się nie przyznawać?
Obsidian Entertainment to klasyczny przykład growego odpowiednika młodszego, zdolniejszego, ale niedocenianego braciszka. Grupa uciekinierów z Black Isle Studios od dawna zajmowała się głównie robieniem kontynuacji do gier większego i bardziej uznanego studia BioWare. I to kontynuacji, co warto zaznaczyć, bardzo dobrych, często o wiele lepszych od oryginału. W końcu Obsidianowi udało się wypłynąć na szerokie wody, a Alpha Protocol to ich pierwszy całkowicie autorski projekt.
BrzydUla? Ta gra wywołuje we mnie iście schizofreniczne odczucia. Z jednej strony całkowicie załamuje mnie jej warstwa techniczna. Grafika jest paskudna, animacja ruchu postaci pokraczna, a procedury sztucznej inteligencji wołają o pomstę do nieba. W tym ostatnim przypadku odpowiedzialność można zrzucić na wersję preview. To jeszcze niedokończony produkt i jest szansa, że przeciwnicy nie będą w środku walki próbowali sprawdzić, co to za hałas (wywołany jednym z gadżetów) usłyszeli za plecami, a gdy do nich podejdziemy, otworzą ogień, zamiast tępo patrzeć na drabinę, w szczeblach której zablokował się jeden z ich kolegów. Niestety, grafiki nikt w ostatecznej wersji nie zmieni, a szkoda, bo Alpha Protocol dużo traci na oprawie z poprzedniej generacji konsol.
Miłośnicy RPG-ów mocno się ostatnio poparzyli, dostając Mass Effect 2, o którym można dużo dobrego powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest dobrym RPG-iem. Zgodnie z zasadą, że pies oblany gorącą wodą boi się potem zimnej, do gry, w której akcenty stawia się nad słowami agent, specjalny oraz akcja, podchodziłem z ostrożnością (i pewną dozą nieśmiałości).
Okazuje się, że kiedy już przeboleje się paskudną oprawę, przebrnie przez słabiutki poziom początkowy i wyruszy na pierwszą misję, gra ma zaskakująco wiele do zaoferowania. Po pierwsze, w odróżnieniu od ostatniej produkcji BioWare, Alpha Protocol nie zapomina o swoich RPG-owych korzeniach. Rozwój postaci to nie tylko dodatek do scenariusza, to podstawa rozgrywki, Autorom bardzo zależało na tym, aby każda czynność, każda rozmowa i każde zachowanie wpływało na kształtowanie się naszej postaci. Zgodnie z kanonem, co poziom otrzymujemy garść punktów, które przeznaczamy na rozwój poszczególnych umiejętności. Tak jak w Mass Effect rozwijając którąś z biegłości, odblokowujemy dodatkowe sztuczki, takie jak możliwość oznaczania kilku celów naraz, czy coś w rodzaju szóstego zmysłu, oznaczającego na ekranie pozycje wszystkich przeciwników w okolicy. Ten specjalne patenty (podpisywane pod LB, by można z nich szybko skorzystać) są nie tylko przydatne, ale idealnie pasują do charakteru postaci, jednocześnie kształtując dalszą rozgrywkę.
Oprócz tego, w grze umieszczono niezwykle ciekawy system cech. Różne zachowania skutkują otrzymaniem dodatkowego parametru. Na przykład zaprzyjaźnienie się z przełożonym zmniejsza czas oczekiwania na odświeżenie poszczególnych umiejętności, a dyskretne zachowywanie się w trakcie misji dodaje kilka sekund do długości cichego biegu. System działa doskonale i sprawia, że nasza postać jest wypadową naszych zachowań.
NA ROZSTAJU ROZMÓW Drugim elementem rozgrywki, robiącym kolosalne wrażenie, jest mnogość wyborów i ich konsekwencji. Poczynając od przeszłości bohatera, wybieranej w trakcie tworzenia postaci, przez wielowątkowe rozmowy, na samej akcji kończąc, każda podjęta przez nas decyzja ma swoje skutki. Może być to wspomniane odblokowanie jakiejś dodatkowej cechy, ale może być to także zupełnie nowa misja, dostęp do dodatkowej broni, czy nawet zmiana nastawienia którejś z ważnych postaci. Na przykład jeśli zadamy sobie dodatkowy trud i włamiemy się do komputera stojącego w jednym z pomieszczeń, to znajdziemy w nim e-maile, które dostarczą nam dodatkowych informacji wywiadowczych. A te, po przeczytaniu, odblokują nam nowe opcje dialogowe, pozwalające poprowadzić kluczową rozmowę w najbardziej odpowiadający nam sposób.
W trakcie misji decyzje trzeba podejmować w locie - jeśli uda nam się zagadać strażnika pilnującego bramy do siedziby arabskiego handlarza, to dostaniemy się do środka bez zwracania niczyjej uwagi, co umożliwi nam ciche przedostanie się przez cały kompleks. Jeśli od razu wywołamy rozróbę, to później skradanie się będzie znacznie trudniejsze.
Trzecim, bardzo mocnym, elementem Alpha Protocol jest system dialogów. To właściwie gra w grze - podobnie jak w ME i ME 2, zamiast pełnych zdań, wybieramy postawy. Możemy być chamscy, przymilni, profesjonalni czy agresywni, wszystko zależy od rozmówcy i sytuacji, w której się znajdujemy. Na wybór odpowiedzi mamy zaledwie kilka sekund, więc trzeba szybko myśleć, a przy okazji cały czas pamiętać o tym, z kim i o czym rozmawiamy. W zależności od obranych postaw, stosunek rozmówcy do naszego bohatera ulega zmianom, a reakcja zależy od cech osobistych. Już na samym początku gry dostajemy dobrą radę - warto czytać kartoteki z danymi na temat poszczególnych postaci i organizacji, bo w nich znajdziemy cenne wskazówki, jak rozmawiać, by osiągnąć maksymalny efekt. Ludzie mają swoje sympatie i antypatie, pewne zachowania ich denerwują, a inne im się podobają, więc dysponując dodatkową wiedzą na temat naszego interlokutora, możemy nim całkowicie manipulować.
Zmiany w nastawieniu widać od razu, więc zwykłe rozmowy robią się zaskakująco emocjonującym i wciągającym elementem rozgrywki. Grając, wciągnąłem się do tego stopnia, że zanikła u mnie potrzeba przewijania kwestii dialogowych - zamiast tego uważnie wsłuchiwałem się w każdą wypowiedź, licząc na wychwycenie jakichś kluczowych informacji, dotyczących czułych punktów mojego rozmówcy. Ciekawym detalem jest rozciągnięcie tego systemu na e-maile, które wysyłamy pomiędzy misjami z osobistego komputera.
UKRYTE PIĘKNO Na pierwszy rzut oka Alpha Protocol robi bardzo marne wrażenie. Ale pod tą warstwą brudu znajdziemy ciekawe mechanizmy rozgrywki, niebanalną, dobrze opowiedzianą historię szpiegowską i solidnie zaprojektowany system rozwoju postaci. Widać, że Obsidian nie radzi sobie z elementami skierowanymi na akcję - strzelaniny są dość przeciętne, system osłon nie działa jak trzeba, a inteligencja przeciwników na razie mocno kuleje. Za to kiedy do głosu dochodzą elementy RPG, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i nawet wymiany ognia nabierają... ognia właśnie. BioWare zrobiło ostatnio całkiem przyzwoitą strzelaninę, będącą słabym RPG-iem. Wszystko wskazuje na to, że Obsidianowi uda się coś dokładnie odwrotnego.
Tadeusz Zieliński